15

44 9 8
                                    

Gdy tylko wybiła dwunasta, spojrzałyśmy z Hannah po sobie i poczułam skurcz w żołądku. Wyjrzałyśmy przez okno naszego pokoju. Dyrektorka rozmawiała na parkingu z jakimiś mężczyznami. Jednego kojarzyłam, czasami kręcił się po obejściu sprzątając liście i przycinając krzaki. Drugi był znacznie młodszy. Miał na sobie kurtkę, spod której wystawał kaptur bluzy. Jego widziałam pierwszy raz.

Weber jeszcze przez chwilę zajęta była rozmową z nimi, po czym wsiadła do swojego samochodu i odjechała.

- Teraz – rzuciłam z podekscytowaniem do koleżanki.

Na korytarzach ledwo powstrzymywałyśmy się od biegu, wciąż musiałam sobie przypominać, że niemal wszędzie są kamery, więc powinnyśmy zachowywać się jak najbardziej naturalnie.

W końcu znalazłyśmy się na najniższym poziomie i Hannah wyciągnęła zza paska spódnicy cienki drucik. Obserwowałam, jak kręci nim w zamku od drzwi gabinetu Weber i co chwilę wyglądałam za zakręt korytarza, aby upewnić się, że nikt nie nadchodzi.

- Mamy to! – Ruda pisnęła radośnie.

Popchnęła drzwi i skinęła głową. Weszłam do środka, a ona została na zewnątrz, tak jak wcześniej ustaliłyśmy. Dyrektorka dopiero wyjechała, pewnie wróci najwcześniej za godzinę, ale przecież mogło się zdarzyć wszystko. Wolałam, żeby Hannah została na czatach. Gdyby ktoś się zbliżał, miała zacząć głośno mówić, żebym zdążyła zareagować. Czyli ukryć się.

Podeszłam do szafy, w której podobno znajdowała się dokumentacja każdej z nas. Otworzyłam pierwszą szufladę i uśmiechnęłam się szeroko. Bingo!

Wszystkie teczki były ułożone alfabetycznie, więc błyskawicznie znalazłam swoje nazwisko i zaczęłam wertować dokument po dokumencie. Kopia aktu urodzenia, świadectwa szkolne, wyniki badań, które musiałam zrobić przed przyjazdem tutaj... Nagle mój wzrok zatrzymał się na jakimś piśmie sporządzonym przez Kathrine Lee. Przydługa analiza mojej osobowości, jakieś wykresy, liczby. Dziwne. W końcu znalazłam stronę z konkretnymi danymi. Adresy, telefony, wszystkie dane dotyczące mojej najbliższej rodziny, szkoły oraz znajomych. Szybko spisałam numer do Krisa i schowałam karteczkę w staniku. Już miałam odłożyć teczkę na jej miejsce, ale coś mnie tknęło i powróciłam do czytania dokumentu podpisanego przez Lee. Ciche tykanie zegara wydało mi się nagle głośnym dudnieniem. Po co ta kobieta grzebała aż tak daleko w mojej przeszłości? Jakie ma znaczenie to, jak rozwijałam się jako dwulatka, czy ile razy w ciągu całego życia lądowałam w szpitalu? W pewnym momencie zauważyłam podkreślone na czerwono zdanie, a przy nim znak zapytania.

Serce biło mi jak oszalałe, a każdy najmniejszy dźwięk sprawiał, że na moment stawało w miejscu. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie przeczytałam...

Trzymałam w drżącej dłoni dokumentację dotyczącą mojej osoby i kolejny raz przelatywałam wzrokiem po treści, której zupełnie się nie spodziewałam. Moja grupa krwi... Rodzice... Wszystko, w co dotąd wierzyłam, nagle zamieniło się w niejasny obraz rodziny, która być może wcale nią nie była.

- O co tu chodzi? – mruknęłam do siebie, ponownie skupiając wzrok na nie do końca zrozumiałych dla mnie danych.

Nagle usłyszałam cichu stukot, który z każdą sekundą narastał, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Ktoś nadchodził, może wracała dyrektorka?
Pośpiesznie upchnęłam dokumenty do teczki i wsunęłam ją z powrotem do szuflady z aktami. Było tam o nas wszystko... Rzeczy, których nikt poza najbliższymi nie powinien wiedzieć, a nawet sprawy, o których my same nie wiedziałyśmy. Zakradając się tu nie sądziłam, że dowiem się o sobie czegokolwiek nowego. Miałam tylko zapisać ten jeden numer!

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz