2

83 16 14
                                    

Od dobrych piętnastu minut tkwiłam sama w wielkim holu Pałacu, zastanawiając się, kiedy w końcu ktoś do mnie przyjdzie. Bo, że ktoś miał przyjść dowiedziałam się od mężczyzny, który zajął się moją walizką.

Rozglądałam się z zaciekawieniem po majestatycznym wnętrzu, przywodzącym na myśl zabytkowe dworki, które nie raz miałam okazję oglądać podczas „rodzinnych wypadów". Nienawidziłam zwiedzania muzeów i kościołów, ale akurat wiekowe rezydencje zawsze mnie intrygowały. Tutaj antyczne meble kontrastowały z nowoczesnością w postaci kamer, klimatyzacji, czy modernistycznych ozdób. Na przykład ta dziwaczna patera na owoce, stojąca na jednym z wysokich stolików. Powykrzywiane szkło wyglądało trochę jak prezent od kosmitów, ale nie mogłam odmówić mu pewnego rodzaju uroku.

W końcu usiadłam ostrożnie na szezlongu, którego tapicerka wyglądała jak ciemnozielony aksamit, a okalające ją drewno chyba było pokryte zdobieniami ze złota. Gdyby taki mebel stał u mnie w domu, z pewnością nigdy nikt by na nim nie siadał, a już na bank nie ja. Jedna plamka, czy przetarcie i miałabym do słuchania przez rok, albo i dłużej. Wzięłam głęboki wdech i wbiłam wzrok w ścianę naprzeciwko. Wisiała na nim jakaś gablota, oprawiona złoconą ramą. Zaciekawiona podeszłam do niej.

- Poważnie? – zapytałam samą siebie.

Regulamin ośrodka położonego w miejscowości „Adelssitz". W końcu dowiedziałam się, gdzie jestem, ale i tak nic mi to nie dało, bo nie miałam przy sobie komórki. Nie mogłam sprawdzić, gdzie znajduje się to całe Adelssitz. Co ciekawe, z regulaminu wynikało, że istnieje więcej niż jeden ośrodek prowadzony przez tę dziwną fundację. Żaden nie miał jednak nazwy własnej, tylko określenie lokalizacji, a właściwie jedynie miejscowości. Adelssitz, Twinlakes, Sanberra. W gablocie wisiał jedynie regulamin tutejszego ośrodka, ale przypuszczałam, że pozostałe wyglądają bardzo podobnie.

Przeczytałam trzy pierwsze punkty, które już znałam wcześniej. Dotyczyły tego, co można posiadać podczas pobytu w Pałacu. Czyli w zasadzie nic. Musiałam zostawić w domu mój telefon i niemal wszystkie inne elektroniczne sprzęty, a także większość kosmetyków. Na terenie ośrodka obowiązywał zakaz makijażu. Przemknęło mi przez myśl, że czekam tu tak długo, bo ktoś właśnie sprawdza moją walizkę, szukając zabronionych przedmiotów. Oby nie znaleźli mojego fałszywego dowodu...

- Amelia Evans? – Usłyszałam nagle kobiecy głos.

- Tak – opowiedziałam odwracając się w jego stronę.

Obok mnie stała na oko pięćdziesięcioletnia, bardzo elegancka kobieta, trzymająca w rękach jakieś pudełko.

- Witam w Adelssitz – powiedziała, uśmiechając się delikatnie. – To nazwa miejscowości, w której się znajdujemy, co zapewne zdążyłaś zauważyć.

Obie zerknęłyśmy na gablotę.

- Sama placówka nie ma nazwy, ale zdajemy sobie sprawę, że zyskała takową nieoficjalnie. Pałac, prawda?

Skinęłam głową.

- Przedstawię się. – Wyciągnęła do mnie dłoń. – Kathrine Lee.

- Amelia Evans.

- Tak, to już wiemy. – Uśmiechnęła się. – Zapraszam za mną, po drodze opowiem o kilku najistotniejszych kwestiach.

Udałyśmy się na górę po wyłożonych czerwoną wykładziną schodach. Lee poinformowała mnie, że jest tu managerem i jednocześnie kimś w rodzaju osoby pierwszego kontaktu - w razie jakichkolwiek pytań, to do niej miałam się zwracać. Za dwie godziny czekał na nas obiad, a po nim spotkanie z dyrektorką ośrodka. Kiedy zapytałam, co ma na myśli mówiąc „nas", zaśmiała się krótko.

- Taka ilość pokoi nie może się marnować, Amelio. Przebywa tu aktualnie piętnaście dziewcząt, wliczając ciebie.

A więc za dwie godziny poznam resztę skazanych. Ciekawe za co tu trafiły i skąd pochodzą. Mam nadzieję, że przynajmniej znają angielski...

- To twój pokój. – Lee przystanęła przed jednymi z wielu drzwi, które mijałyśmy idąc korytarzem. – Wszystkie pokoje pozostają całą dobę otwarte. Nie ma zamków, nawet w łazienkach. To dla waszego bezpieczeństwa.

- Super – skwitowałam.

- Pokoje są ponadto monitorowane. To również dla...

- Naszego bezpieczeństwa – dokończyłam za nią.

Kącik jej ust nieznacznie się uniósł, po czym podała mi tajemnicze pudełko.

- Do zobaczenia na obiedzie, Amelio.

Przyjęłam „prezent" i weszłam do pokoju. Lee pośpiesznie oddaliła się, znikając w długim, krętym korytarzu.

- Puk, puk! – zawołałam wchodząc do środka.

Nie miałam pojęcia, czy dzielę z kimś ten pokój, niemniej widok trzech łóżek wiele wyjaśniał. Jeśli nawet na razie jestem tu sama, to szybko może się to zmienić. Przesunęłam wzrokiem po całym pomieszczenie, nie natrafiając na jakiekolwiek ślady czyjejś obecności. Łóżka idealnie posłane, żadnych przedmiotów na szafkach nocnych.

Położyłam pudełko na szerokim parapecie i udałam się do łazienki. Chociaż pokój był duży, to to pomieszczenie wydawało się wręcz mikroskopijne. Jedna umywalka, niewielka kabina prysznicowa i toaleta. Wąski regał stojący pod ścianą wypełniony był ręcznikami i kilkoma rolkami papieru toaletowego. Trochę hotelowo, skromnie. Nie dało się tu zauważyć przepychu bijącego po oczach w holu. Mój wzrok ponownie padł na umywalkę i wtedy zauważyłam na jej brzegu plamę. Coś jak odcisk od jakiegoś okrągłego opakowania.

- Cześć! – Aż podskoczyłam na dźwięk czyjegoś głosu.

Odruchowo spojrzałam w lustro. W jego odbiciu zobaczyłam niską, rudowłosą dziewczynę, uśmiechającą się od ucha do ucha.

- Cześć. – Odwróciłam się do niej.

- Nowa? Jak masz na imię?

- Amelia – odpowiedziałam niepewnie.

- A ja Hannah. – Nagle podeszła i przytuliła mnie mocno. – Fajnie w końcu mieć współlokatorkę. Nudno tu mi samej było.

Czyli jedynak dzieliłam z kimś pokój. Jeszcze nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Nic nie wiedziałam o tej rudej, ale nie wywarła na mnie najlepszego wrażenia. Nie przepadałam za obściskiwaniem się z obcymi osobami. Ta poufałość nieco mnie zirytowała.

- Długo tu jesteś? – zapytałam.

- Dopiero od trzech dni.

- A gdzie twoja szczoteczka do zębów? Wszystko wygląda tak, jakby nikt tu nie przebywał.

- Rozumiem – roześmiała się. – Jeszcze niewiele wiesz, nawet regulaminu nie przeczytałaś

- Wolę inne lektury – mruknęłam.

Ruda spojrzała na mnie dziwnie, ale nie skomentowała. Spojrzała natomiast na moje pudełko i uśmiechnęła się szeroko.

- Otwieraj! – pisnęła. – Ciekawe, co dostałaś.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz