6

65 15 22
                                    

Moja pierwsza noc w Pałacu była... dziwna. Przyzwyczaiłam się do zasypiania z komórką, pisząc do Krisa lub oglądając jakiś film. Odzwyczaiłam się od ciszy, a tutaj jej ogrom przytłoczył mnie.

Leżałam w kompletnej ciemności, wsłuchując się w nieliczne odgłosy nocy. Hannah oddychała cicho, gdzieś za oknami pohukiwała sowa, a na ścianie tykał stary zegar.

Nadal nie wiedziałam, czy wychodzenie z pokoju po dwudziestej drugiej jest zakazane, ale póki co nie miałam konkretnego planu, więc odpuściłam sobie wędrowanie po innych pokojach, czy nocne spacerowanie po ogrodzie. Przez kilka godzin zastanawiałam się, jak to wszystko rozegrać i doszłam do wniosku, że kluczem do wszystkiego jest rozpracowanie innych dziewczyn. Sama za wiele nie osiągnę, muszę poszukać godnych zaufania wspólniczek. Może któraś z dziewczyn już była na zewnątrz? Może wie, jak się wymknąć, jak zdobyć telefon?

Czułam, że pierwszym krokiem powinno być zdobycie zaufania Avy. Albo przynajmniej zyskanie jej akceptacji. Jej niechęć do Rudej mogła mi w tym przeszkodzić, ale przecież nie mogłam poddać się bez walki. Jutro spróbuję do niej zagadać, albo przynajmniej wykonać jakiś przyjazny gest. Nie popisałam się za pierwszym razem, więc może nie być łatwo, ale z drugiej strony... Przecież się uśmiechnęła, prawda? Może wcale aż tak jej nie podpadłam?

Westchnęłam obracając się po raz setny na materacu. Kris... Przymknęłam powieki, wracając wspomnieniami do naszego pierwszego spotkania. Niedługo minie rok. Nawet nie wiem, kiedy to zleciało.

Nienawidzę mojego życia! Despotyczny ojciec, zmanipulowana matka, poprzeczka postawiona tak wysoko, że nigdy nie uda mi się jej nawet dotknąć... Jaki to wszystko ma sens?! Po co mam się starać, wypruwać sobie żyły, skoro i tak nigdy nie usłyszę „jestem z ciebie dumny", „kocham cię". Nie tak naprawdę, nie pod publikę. Chwali się swoją „idealną" córeczką jedynie w towarzystwie, obcym ludziom, którzy nie wiedzą, jak jest naprawdę. Nie mają pojęcia, co kryje się w czterech ścianach naszego domu. Zimnych murach, pozbawionych miłości i... litości. Czasem zastanawiam się, czy on...

- Dobrze się czujesz?

Podniosłam głowę, słysząc cichy głos i lekkie szturchnięcie w ramię.

- Hej, laska? Wszystko w porządku? – chłopak powtórzył, przyglądając mi się uważnie.

- Zawsze – odpowiedziałam cicho, chyba bardziej sama do siebie.

- Co „zawsze"? – dopytywał.

Potrząsnęłam głową, jakbym chciała wyrzucić z niej wszystkie myśli. Zawsze musiało być w porządku, zawsze z uśmiechem na twarzy, zawsze z uniesioną głową... Nie okazuj słabości, nie bądź popychadłem, nie narzekaj, nie oczekuj pomocy. Ojciec dobrze mnie wytresował. Mnie i matkę. Chociaż... W jej przypadku było trochę inaczej.

- Słabo wyglądasz. – Nagle chłopak z kapturem na głowie usiadł obok mnie. – Potrzebujesz czegoś? Jesteś głodna?

Spojrzałam na niego niewidzącym wzrokiem, po czym wbiłam go w swoje buty. Trampki przemoczone do suchej nitki. Cała zresztą byłam mokra, bo siedzenie na niezadaszonym murku podczas ulewy dokładnie tak się kończy. A ja nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło padać...

- Nie jestem głodna – odpowiedziałam w końcu. – A ty?

Jego niebieskie jak greckie morze oczy zaśmiały się do mnie, po czym dołączyły do nich usta. Wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana, nie rozumiejąc dlaczego.

- Wyglądasz jak kupa nieszczęścia, ale to mnie pytasz, czy jestem głodny? – zapytał, gdy już przestał się śmiać.

- Wybacz... - wybełkotałam zmieszana.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz