21.

43 7 7
                                    

Wkrótce zostałam poinformowana przez samą Weber, że w poniedziałek mam lot do domu. Co ciekawe, jednocześnie dowiedziałam się od niej, że lotnisko jest w Zurychu. Może nie byłam szczególnie dobra z geografii, ale chyba każdy wiedział, że to jest w Szwajcarii. Zastanawiało mnie, dlaczego wcześniej żadna z nas nie zapytała wprost o to, w jakim kraju jesteśmy. Owszem, padały pytania o adres i za każdym razem odpowiedź była wymijająca, ale jakoś nie wpadłam na to, żeby spytać jedynie o kraj. Po usłyszeniu zdania „adres ośrodka podlega tajemnicy, zgodnie z podpisaną umową", żadna z nas dalej nie drążyła. Zresztą, co za różnica... Czy to cokolwiek by dla mnie zmieniło?

W czwartek miałam spotkanie z Angelą. Planowałam je po prostu odbębnić, ale wszystko poszło nie tak...

- Stresujesz się wyjazdem do domu, Amelio?

- Trochę tak – przyznałam. – Martwię się o mamę, szczególnie, że nie wiem dokładnie co jej jest.

- A czy przypadkiem pojutrze nie będziesz z nią lub tatą rozmawiać przez telefon?

- Podobno tak. O dwunastej mam się stawić w gabinecie Lee.

Angela uśmiechnęła się pokrzepiająco.

- Nie zamartwiaj się na zapas. Niczego tym nie zmienisz, a tylko możesz podupaść na zdrowiu.

Spuściłam wzrok, przygryzając wargę. Miałam ochotę na nią wrzasnąć, ale jednocześnie chciałam jedynie przetrwać to spotkanie i po prostu stąd wyjść. Więc się opanowałam.

- Chciałabym o czymś z tobą dziś porozmawiać, Amelio.

Nie podniosłam głowy, jedynie mruknęłam cicho, dając jej przyzwolenie na kontynuację.

- Cały czas mam wrażenie, że nie jesteś ze mną do końca szczera.

Wielkie mi odkrycie.

- Czuję się tak, jakbym przychodziła pod twoje drzwi, pukała, ty mi otwierasz, ale nie wpuszczasz do środka. Widzę tylko niewielki fragment twojego pokoju.

Chwyciłam szklankę z wodą i upiłam solidny łyk. Nagle tak strasznie zaschło mi w gardle.

- Boisz się powiedzieć zbyt dużo, prawda? Spójrz na mnie, Amelio, proszę.

Niechętnie uniosłam wzrok.

- Pracuję tu od kilku miesięcy i dość często pierwsze rozmowy wyglądają niemrawo. Dziewczęta nie od razu się otwierają, muszę poczekać, aż mi zaufają. Ale z tobą jest inaczej. Tu nie chodzi o zaufanie.

- Nie rozumiem – powiedziałam. – Jestem szczera. Przecież odpowiadam na pytania.

- Bo dotąd zadawałam takie, na które chciałaś lub potrafiłaś odpowiedzieć.

Patrzyła na mnie wyczekująco, ale niczego nie zamierzałam jej ułatwiać. W końcu westchnęła i opadła na oparcie fotela.

- Czuję ten mur, Amelio. Nie przebiję go bez twojej pomocy. Daj mi cokolwiek, wskazówkę. W którym kierunku mam iść? Jak daleko mam się cofnąć, żeby poznać tę Amelię, którą byłaś przed wpakowaniem się w kłopoty?

Bardzo daleko... Wzruszyłam ramionami, ponownie spuszczając wzrok.

- Mam kilka teorii, ale chciałabym wiedzieć, którą mam brać pod uwagę. Pomożesz mi?

Skinęłam głową, choć nie bardzo wiedziałam, co to dla mnie oznacza.

- Będę zadawać ci pytania, a ty odpowiadaj „ciepło" lub „zimno". Jak w zabawie dla dzieci.

Nie podobało mi się to, ale nie zaoponowałam.

- Matka jest ci bliska?

- Ciepło – szepnęłam.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz