Poniedziałkowy poranek był koszmarny.
Nie przespałam chyba nawet godziny, kręcąc się nerwowo całą noc, a gdy pakowałam niewielką torbę, do naszego pokoju weszła Lee i zakomunikowała, że za chwilę przyjdzie pielęgniarka pobrać krew do testów. Dała nam też pojemniczki na mocz i kazała je zapełnić przed zjawieniem się tej kobiety.
Nie miałam z tym żadnego problemu, bo właściwie od zawsze umiałam sikać na zawołanie, ale Hannah męczyła się w toalecie dobre dziesięć minut, zanim udało jej się wypełnić pojemniczek w marnej jednej trzeciej. Była zła, że nikt nie uprzedził jej zanim poszła tego ranka pierwszy raz do łazienki. Cóż, uroki niezapowiedzianych testów.
- Kurwa! – Usłyszałam głos Vicky w drzwiach, zanim zdążyłam się obrócić i ją dostrzec.
Klapnęła z impetem na moje łóżko, tuż obok rozpiętej torby.
- Pierdolone testy! – klęła. – Macie trochę sików do pożyczenia?
Wyciągnęła w moją stronę swój pojemniczek, uśmiechając się błagalnie.
- Ja nawet swoich prawie nie mam – prychnęła Hannah.
Spojrzałam na kamerkę podwieszoną w rogu sufitu, na co Vic błyskawicznie wsunęła swój pojemnik pod moją torbę. Chwilę później, udając, że w niej grzebię, wzięłam go, dyskretnie wsunęłam pod bluzę i poszłam do łazienki.
- Wiszę ci – szepnęła dredziara, gdy tylko podobnym sposobem oddałam jej zapełniony pojemniczek.
- No pewnie – sarknęłam. – A, prawie bym zapomniała...
Oddałam jej paragon, który przekazał mi Liam. Parsknęła śmiechem widząc jego notatkę i przewróciła oczami.
- I tak go urobię – powiedziała. – A jak ci się nasz bursztynek podoba?
- Bursztynek?
- No, nie zauważyłaś koloru jego oczu?
- O kim mówicie? – Hannah stanęła przed nami.
Vicky skrzywiła się i bez słowa opuściła nasz pokój.
- A już myślałam, że zaczyna mnie lubić... - Ruda zmarkotniała.
Niepotrzebnie przejmowała się Vic, ale chyba już taką miała naturę. Chciała, aby wszyscy ją lubili, albo przynajmniej nie traktowali źle. Tak niestety ten świat nie działa, ale nie miałam czasu po raz kolejny jej tego tłumaczyć.
Vic niemal minęła się z pielęgniarką. Ta błyskawicznie pobrała nam krew i zabrała pojemniczki, uprzednio wszystkie opisując naszymi nazwiskami. Nie minęło piec minut i ponownie zjawiała się Lee, tym razem w związku z moim wylotem.
- Spakowana?
- Tak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Pokaż torbę. Rutynowa kontrola.
Nie protestowałam, wiedziałam też, że po powrocie czeka mnie to samo. Nie znaczyło to jednak, że nie zamierzałam jakoś przemycić kilku rzeczy zamówionych przez dziewczyny. Po prostu musiałam jeszcze dobrze przemyśleć, jak to zrobić.
W końcu ten dziwny poranek zakończył się, jak zwykle pysznym, śniadaniem, którego tym razem nie byłam w stanie przełknąć. Z trudem wcisnęłam w siebie małą, słodką bułeczkę i kilka łyków zbożowej kawy. Z każdą godziną denerwowałam się coraz bardziej. Wczesnym popołudniem powinnam być już w domu, a w zasadzie w szpitalu, bo to tam zamierzałam udać się prosto z lotniska.
..................
Mężczyzna sporadycznie wynajmowany przez mojego ojca czekał na mnie na lotnisku, jak zwykle ubrany w ciemny garnitur i śnieżnobiałą koszulę. Skinęłam mu głową i oddałam torbę.
CZYTASZ
Fixing Amelia
Teen FictionNAPRAWIĆ AMELIĘ: Mam 17 lat i już sporo zdążyłam nabroić. Muszę spędzić 8 tygodni w eksperymentalnej placówce resocjalizacyjnej. Czy chłopak, którego zostawiłam na wolności faktycznie mnie kocha i zaczeka na mój powrót? Co ukrywają moi rodzice? Jaki...