4

93 15 21
                                    

Siedziałam na parapecie okna wpatrując się w krople spływające leniwie po szybie. Rozmyślałam o spotkaniu z dyrektorką, analizując ponownie każde wypowiedziane przez nią zdanie oraz najdrobniejszy gest, czy grymas na jej twarzy.

Zawsze byłam typem obserwatora i nigdy nie otwierałam się przed ludźmi, póki nie wyczułam, na co mogę sobie pozwolić, a na co nie. Ta swoista taktyka chyba zrodziła się we mnie już w dzieciństwie, kiedy to zrozumiałam, że aby przetrwać w domu, muszę „nauczyć się" własnych rodziców. I tak przez te wszystkie lata pojęłam, że z ojcem nie ma pola do jakiejkolwiek dyskusji, zaś matka zawsze finalnie stanie po jego stronie, a nie po mojej. A jednak była dużo bardziej skomplikowaną osobą niż on...

Pamiętam, że jak miałam jakieś pięć, może sześć lat, już stawała w mojej obronie, choć wówczas zupełnie tego nie pojmowałam. Byłam zbyt małym dzieckiem, aby zrozumieć, że manipulowała ojcem w taki sposób, aby z jednej strony ochronić mnie, z drugiej przekonać go, że sam podjął taką, a nie inną decyzję. Musiał uwierzyć, że to on zmienił zdanie, a nie został do tego jakkolwiek zmuszony. Uwielbiał sprawować nad wszystkim kontrolę, czuć władzę... Kiedy nie chciałam założyć sukienki z okazji jakiegoś oficjalnego przyjęcia, ojciec się wściekł, ale matka sprytnie przekonała go – i mnie – że wyglądam bardzo elegancko i jednocześnie nowocześnie w szerokich, grafitowych spodniach. Dodała, że wystarczy je przeprasować i dodać na górę białą bluzkę, a efekt będzie oszałamiający. Nieco się wtedy boczyłam na prasowanie w kant moich ulubionych spodni, ale za plecami ojca matka przekupiła mnie czymś słodkim. A słodycze w naszym domu generalnie były rzadkością... Dokładnie pamiętam minę ojca, gdy zaprezentowałam mu się w nowoczesnym, acz faktycznie eleganckim wydaniu. Najpierw nie wiedział, jak zareagować, zapewne niezbyt przekonany do czegoś, co nie jest sukienką, ale matka zaczęła pokazywać mu na ekranie telefonu zdjęcia dzieci celebrytów z jakiejś gali i wtedy zmiękł. Musiał jednak poczuć, że ten mój strój jest jego decyzją, więc zażądał eleganckiej spinki w moich włosach, po czym cmoknął z zadowoleniem i poszliśmy na to nudne przyjęcie. Wszyscy nas tam oglądali niczym rzadkie okazy w zoo i komplementowali zarówno mamy, jak i mój wygląd. „Uważam, że trzeba iść z duchem czasu – odpowiadał ojciec – elegancja, to nie tylko sukienki, prawda kochanie?". Mama kiwała głową, uśmiechając się sztucznie i powtarzając, że jej mąż zawsze jest otwarty na nowe doświadczenia. Akurat... W życiu nie spotkałam większego tradycjonalisty.

- Co robisz? – Usłyszałam za plecami słodki głos Hannah.

- Kontempluję – odburknęłam.

- Czyli co?

Przewróciłam oczami i zsunęłam się z parapetu. Moja współlokatorka usiadła na szezlongu i ułożyła dłonie na kolanach, przyglądając mi się z zaciekawieniem.

- Powiedz mi, Hannah – zmrużyłam oczy – Pochodzisz z jakiegoś szlacheckiego rodu?

- Czy ja wiem... - Przygryzła wnętrze polika. – Poniekąd, ale bardziej nazwałabym to powinowactwem. Tak to się chyba mówi? Wiesz, moja mama wyszła za mąż za przodka jakiegoś barona...

- Skoro to twój tata, to też jesteś potomkinią barona – zauważyłam – a to jest pokrewieństwo, a nie powinowactwo.

- Ale to nie jest mój biologiczny ojciec – wyjaśniła pośpiesznie. – Mój tata zmarł, jak miałam dwa lata.

Nie skomentowałam tego. Hannah była szesnastolatką, to wydarzenie miało miejsce lata temu, a co za tym idzie składanie kondolencji chyba dziwnie by zabrzmiało. Podobnie jak pusto-brzmiące „przykro mi". Poza tym nie było mi ani przykro, ani smutno Nie znałam tej dziewczyny, zasadniczo była mi niemal obca. Ciekawiło mnie jedynie, dlaczego jest tak cholernie słodko-pierdząca, a jej gesty wyglądają jak żywcem wyjęte z podręcznika dla szlachetnie urodzonych panienek. Pochodzenie jej ojczyma mogło wiele wyjaśniać – może, podobnie jak mój tata, bardzo dbał o edukację swojej podopiecznej, również tę dotyczącą manier. Siedź prosto, trzymaj kolana blisko siebie, nie śmiej się zbyt głośno, nie szuraj krzesłem... Znałam to na pamięć, tyle że nie praktykowałam. Nie poza domem.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz