29

36 4 12
                                    


Wzdrygnęłam się. Czułam coś we włosach... Jak przez mgłę przypomniałam sobie, co się wydarzyło i odruchowo potrząsnęłam głową. Łaziły po mnie, były wszędzie – pod bluzką, w majtkach, we włosach. Obrzydliwe, pełzające gąsienice, idealna przynęta na ryby.

Zaszlochałam cicho, nie otwierając powiek. Po co? W ciemności i tak niewiele widziałam, a to, co mogłam dostrzec gotowe było wpełzać mi nawet do oczu.

- Spokojnie...

Cichy szept zaskoczył mnie. Spięłam całe ciało.

- Już dobrze, Amelio. – Poczułam znów dotyk we włosach.

To nie były dżdżownice... Gdy tylko sobie to uświadomiłam, ostrożnie uchyliłam powieki.

- Już ich nie ma – powiedział chłopak.

Wpatrywał się we mnie tymi swoimi bursztynowymi oczami, wciąż delikatnie gładząc mnie po głowie. Zdziwiona zarejestrowałam, że już nie jestem w tamtej ciasnej, ciemnej celi, tylko w jakimś pokoju.

- Co się stało? – wykrztusiłam, obejmując się ramionami.

Siedziałam na kanapie, a właściwie była to pozycja półleżąca. Liam siedział obok na obrotowym krześle i dłonią odgarniał mi włosy z twarzy. Odruchowo sięgnęłam do nich, sprawdzając, czy nie ma już tam żadnych pełzających stworzeń.

- Ona jest chora... - Chłopak pokręcił głową. – Z każdym rokiem jest coraz gorzej.

O kim on mówił?

- Jak ja się tu znalazłam? Co to za pokój?

Z każda sekundą odzyskiwałam świadomość. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła.

- Napij się. – Liam wręczył mi szklankę z wodą.

Upiłam dwa łyki i mu ją oddałam. Wyglądał na bardzo przejętego.

- Miałaś atak paniki, straciłaś przytomność – powiedział cicho. – Nie mogłem cię tam zostawić.

Przełknęłam z trudem ślinę. A więc to on mnie stamtąd zabrał? Jak, kiedy?

- Gdzie jestem?

- W tak jakby moim pokoju.

- Tak jakby?

- Czasami zdarza mi się zostawać w ośrodku na noc, to wtedy moje miejsce.

Pomieszczenie miało niewielkie okno wychodzące na tył Pałacu. Pod jedną ścianą stała wąska szafa, a na środku kanapa, na której właśnie siedziałam. Ot, całe umeblowanie, nie licząc zawieszonego na ścianie lustra. Nagle dotarło do mnie, jak fatalnie muszę wyglądać i zrobiło mi się głupio. Przygładziłam nerwowym ruchem włosy, które sterczały na wszystkie strony i poprawiłam ramiączko koszulki.

- Jak mnie tam znalazłeś? – zapytałam cicho.

- Fredriksson się rozchorował i zastępowałem go na monitoringu. Rzadko mi się to zdarza, ale zadzwonił do mnie kilka godzin temu, tłumacząc, że jego zmiennik nie jest w stanie przyjechać, bo został sam na noc z małym synkiem. No to się nad nim zlitowałem.

Wpatrywałam się w jego zatroskaną twarz, przetrawiając usłyszane informacje.

- Widziałeś mnie na kamerze...

- Tak, choć nie od początku. Przyjechałem dopiero, gdy już leżałaś nieprzytomna na podłodze.

Odwrócił wzrok, jakby to wspomnienie go wyjątkowo uwierało.

- Ktoś jeszcze mnie widział? Kto mnie obserwował? – dopytywałam.

Liam przełknął ślinę i znów podsunął mi szklankę z wodą. Przyjęłam ją, ale nic nie wypiłam, wpatrując się w niego z napięciem.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz