3

100 17 25
                                    

Hannah zdecydowanie nie należała do osób, z którymi na "wolności" spędzałabym czas. To taka słodko-pierdząca dziewczyneczka z przyklejonym uśmiechem do twarzy, która pewnie popłakała by się, gdybym powiedziała do niej "spierdalaj".

- Otwórz! - Ponaglała mnie, gdy ociągałam się z wzięciem do rąk mojego pudełka. - Jestem ciekawa, co ci podarowali.

- To podarunek? - zapytałam, uchylając wieczko. - Z jakiej okazji?

- To powitalny podarunek, Amelio. Miłe z ich strony, prawda?

Cholernie...

W środku znajdowało się kilka drobiazgów. Jakieś fikuśne mydełko, dziwaczna szczotka z naturalnego włosia, aksamitna smycz i kula do kąpieli. Ciekawe po co, skoro w łazience miałyśmy tylko prysznic.

- Pomarańcza... - Hannah chwyciła ją w dłoń i powąchała. - Ja dostałam sól, ale o zapachu alg. Właściwie prawie nie pachnie, wolałabym pomarańczę.

- To ją sobie weź - powiedziałam.

- Nie, nie. - Gwałtownie pokręciła głową. - To twój prezent, nie mogłabym.

- Przecież ci ją daję - zirytowałam się. - Poza tym gdzie niby miałabym jej użyć? W łazience nie ma wanny.

- W spa. - Uśmiechnęła się szeroko. - Widać, że jesteś nowa. Ty nic nie wiesz...

Wzruszyłam ramionami i zamknęłam pudełeczko. Wolałabym, aby w środku było kilka szlug i piersiówka. Oczywiście wypełniona alkoholem.

Hannah zaczęła świergotać o jakiejś strefie spa, która znajdowała się na terenie ośrodka, a której jeszcze nie widziała, ale inne dziewczyny tak. Zdaje się, że można tam było trafić w nagrodę. Nie słuchałam tej paplaniny zbyt uważnie, bo intrygowało mnie coś zupełnie innego. Moja współlokatorka wyglądała jak żywcem wyjęta z czasopisma o grzecznych dziewczętach z wyższych sfer. Niczym Kate Middletone z gracją układała dłonie, siedziała wyprostowana i nigdy nie przeklinała. Chodzący ideał, marzenie mojego tatuśka. Chciałby, abym to ja właśnie tak wyglądała i się zachowywała. Tylko co taka ułożona dziewczyneczka robi w poprawczaku? Coś mi tu bardzo nie pasowało...

- Za co cię tu zesłali? - zapytałam wprost, przerywając jej paplaninę.

- Zesłali? - Hannah uniosła wysoko brew. - Dlaczego tak się wyraziłaś?

- Jesteśmy tu za karę, nie zauważyłaś? - Zaśmiałam się krótko. - Bierzesz jakieś prochy na głowę, czy co?

- Nie, a ty?

Skrzywiłam się. Zupełnie jej nie czaiłam, jakbyśmy mówiły w innych językach.

- Czasami boli mnie głowa, szczególnie jak mi się okres zbliża - Hannah brnęła dalej w swój świat. - Ale tu nie wolno mieć przy sobie żadnych leków, więc za każdym razem trzeba prosić Kathrine o tabletki.

- Ruda, ja żartowałam - westchnęłam z irytacją. - Mam w dupie, czy bierzesz pigułki na migrenę, czy na napierdalający ząb.

Hannah wytrzeszczyła oczy. Cholera, jak ja tu z nią wytrzymam?! Osiem tygodni w jednym pokoju... Ratunku!

- Przepraszam - bąknęła. - Czasami tak dużo gadam, że zapominam słuchać innych. Pewnie czegoś nie zrozumiałam, głupia jestem.

Przewróciłam oczami. Pod jakim kamieniem ta dziewczyna dotąd żyła? Spojrzałam za okno. Zadbany trawnik ciągnął się jak okiem sięgnąć, wciąż lekko zielony pomimo pory roku. Gdzieś dalej majaczyły drzewa pokolorowane przez jesień na czerwono i złoto. Ciekawe, czy na kwaterze jest już zimno... Zawsze to ja przynosiłam małą nagrzewnicę, która stała nieużywana od lat w garażu. Ojciec nigdy nie zauważył, że co roku znikała, pewnie gdybym na stałe wyniosła ją do kwatery nie zorientowałby się. Mogłam tak właśnie zrobić... Teraz chłopaki będą musieli coś wykombinować. Poradzą sobie, w to nie wątpię, ale lubiłam czuć się im potrzebna. Zawsze wiedziałam, że tolerują mnie tylko ze względu na Krisa i, chcąc mu się przypodobać, od czasu do czasu robiłam coś miłego dla ekipy. Nagrzewnica, flaszka lepszego alkoholu z barku mojego taty... Niby drobnostki, ale dzięki temu czułam, że w jakimś stopniu zasługuję na ich szacunek.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz