20

52 8 7
                                    

Lee bębniła palcami o blat biurka, lustrując mnie nieodgadnionym wzrokiem. Nie byłam pewna, czy to poranne wezwanie na dywanik miało jakiś związek z naszą nocną wyprawą, czy po prostu chciała znów porozmawiać o wtargnięciu do gabinetu Weber. Tak, czy owak, siedziałam przed nią jak na szpilkach, czekając aż w końcu powie, po co mnie wezwała.

- Mam powody przypuszczać, że dzisiejsze głosowanie w twojej sprawie pozwoli ci na wyjazd, Amelio.

- Mam taką nadzieję – przyznałam.

- Po trzech tygodniach pobytu zwykle robimy podsumowanie postępów u każdej osoby. Lub ich braku.

Jej ton był chłodny, a spojrzenie ewidentnie sugerowało zawód. Przełknęłam ślinę, wsuwając dłonie pod uda. Zaczęły drżeć i nie mogłam tego powstrzymać.

- Zaczął się twój czwarty tydzień – westchnęła. – Muszę przyznać, że z początku nie miałam co do ciebie dobrych przeczuć, ale z czasem zaczęłaś rokować. Szybko się dostosowałaś, nawet nawiązałaś przyjaźnie.

Podniosła się i podeszła do okna, stanęła do mnie tyłem, kierując wzrok na ogród.

- Wydajesz się dość inteligentna, co zresztą potwierdzają niemal wszyscy nauczyciele oraz twoja terapeutka. Jaki masz plan, Amelio?

- Plan? – odchrząknęłam, gorączkowo zastanawiając się, czy może cokolwiek wiedzieć o wydarzeniach z nocy.

- Przemyciłaś kredkę do oczu, fałszywy dowód osobisty i jak mniemam pewnie coś jeszcze. Przymknęliśmy na to oko, dając ci przestrzeń na przystosowanie się i docenienie naszej wyrozumiałości.

Cholera, czyli jednak wiedzą...

- W standardowym tempie czynisz postępy, ale jesteśmy zmuszeni cofnąć cię do poziomu żółtego, a właściwie na nim pozostawić. Ze względu na wybryk z gabinetem pani dyrektor. Chyba rozumiesz?

Skinęłam głową, choć i tak nie mogła tego widzieć, wciąż stojąc do mnie tyłem. Zaliczając kolejne zadania otrzymywałyśmy niewielką kulkę w kolorze adekwatnym do osiągniętego poziomu. Na start dostałam tylko smycz, po kilku dniach białą kulkę do zawieszenia na niej, a potem żółtą. Pewnie, gdyby nie włam do pokoju Weber, teraz dostałabym pomarańczową. Oprócz tego, niczym nie podpadłam. A przynajmniej oni o niczym nie wiedzieli.

- Moją decyzją otrzymałaś nagrodę, a teraz muszę przyznać dyrektor Weber, że jednak się co do ciebie pomyliłam. To wtargnięcie do jej gabinetu ewidentnie zaprzeczyło mojej teorii, że idziesz w dobrym kierunku. Chciałam zachęcić cię do dalszych postępów, wzmożonej pracy, tymczasem ty...

Przełknęłam ślinę i wbiłam paznokcie w tapicerkę krzesła, na którym siedziałam. Może kamery jednak nie przestały nagrywać? Albo ktoś się wygadał...

- Zawiodłaś mnie, Amelio. – Lee odwróciła się do mnie, krzyżując ręce na piersi.

Spuściłam wzrok. To koniec.

- Wasze wyjaśnienia ani trochę mnie nie przekonały. Nie mam jednak żadnych dowodów na to, że obie z Hannah kłamiecie.

Wstrzymałam oddech. A więc wciąż o to chodziło? Nie o nocną eskapadę?

- Po dzisiejszym głosowaniu ustalimy z twoimi rodzicami dokładną datę wyjazdu, ale przypuszczam, że nie opuścisz ośrodka szybciej niż pojutrze.

Lee z powrotem usiadła w swoim fotelu. Podniosłam na nią wzrok.

- Przedtem mam nadzieję, że zdążymy wymierzyć ci karę za ten... - Skrzywiła się. – Dziecinny wybryk.

- Rozumiem – powiedziałam cicho.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz