Co do spotkania z psychoterapeutą, to niewiele się pomyliłam. Typowa rozmowa, która prawie niczym mnie nie zaskoczyła. Próba grzebania w moim dzieciństwie i powiązania Amelii dzisiejszej z Amelką mającą kilka lat... Oczywiście nie obyło się bez pytań o moje relacje z matką i ojcem oraz rodzeństwem. Rzecz jasna powiedziałam, że takiego nie mam, ale ku mojemu zdziwieniu pani Schwarz (takie miała nazwisko), a właściwie Angela (tak kazała do niej się zwracać) wiedziała więcej, niż przypuszczałam.
Tak, miałam rodzeństwo, ale trudno tu mówić o jakichkolwiek relacjach, ponieważ nigdy nie zostały nawiązane. Ojciec płacił jedynie alimenty na swoich dwóch synów z poprzedniego związku, a że oboje byli ode mnie dobrych kilka lat starsi, to nie bardzo ciągnęło ich do spotykania się ze smarkulą. Natomiast naszego ojca niekoniecznie nasze wzajemne relacje obchodziły. Widziałam braci może pięć razy w życiu i nie wydaje mi się, abym dzisiaj poznała któregokolwiek z nich na ulicy.
- Nigdy nie brakowało ci rodzeństwa? – Angela nie dawała za wygraną.
- Jak może człowiekowi brakować czegoś, czego nie zna?
- Racja – uśmiechnęła się. – Zapytam inaczej. Nigdy nie chciałaś mieć rodzeństwa?
- Nie wiem – przyznałam szczerze.
Przypatrywała mi się wyczekująco, ale ja naprawdę nie miałam w tym temacie nic do powiedzenia. Moje życie rodzinne polegało na walce o przetrwanie, chyba nie miałam czasu na zastanawianie się, czy chciałabym, aby ktoś mi w tym bagienku towarzyszył.
- Woda – przypomniała mi, spoglądając sugestywnie na szklankę.
Posłałam jej sztuczny uśmiech i posłusznie upiłam kolejny łyk. Nie, żebym miała coś do smaku wody, ale mieli tu na jej punkcie jakąś obsesję. Nawet w regulaminie widniał zapis dotyczący konieczności nawadniania organizmu, przy okazji zachwalający tutejsze źródła, bogate w minerały i jakieś tam jeszcze inne pierdoły. Na każdym rogu stał dystrybutor, a do pokoi regularnie dostarczano nam niewielkie butelki tego życiodajnego płynu. Opaska, którą dostałam również mnie w tej kwestii pilnowała, a także w wielu innych, co skutkowało notorycznym popikiwaniem i wibracjami na moim nadgarstku. IRYTUJĄCE.
- To nasze pierwsze spotkanie, Amelio, więc nie będę cię naciskać. – Angela zerknęła na zegar wiszący na ścianie jej gabinetu. – Widzę, że jesteś zamknięta w sobie i niewiele się od ciebie dowiem. Nie od razu.
Ani od razu, ani w ogóle, pomyślałam.
- Widzimy się za trzy dni, prawda? – Spojrzała na mnie, ale nie udzieliłam jej odpowiedzi. – Tak mam zapisane, Amelio. Gdyby jednak cokolwiek się u ciebie zmieniło, na pewno zostanę poinformowana. I vice versa.
Opuściłam gabinet w zadziwiająco dobrym nastroju. Myślałam, że trudniej będzie mi przetrwać samą wizytę, a zaraz po niej poczuję lekkie zmęczenie psychiczne. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie – miałam wrażenie, jakbym właśnie zjadła długo wyczekiwaną kostkę czekolady, na co mój organizm zareagował wzmożoną produkcją hormonu szczęścia. Było to na tyle dziwne, że aż postanowiłam podzielić się moimi spostrzeżeniami z Rudą.
- Coś w tym jest... - mruknęła. – Chyba miałam podobnie, gdy tu przyjechałam. Wydaje mi się, że do mojego mózgu dotarło, że już nie jestem w domu i mogę się rozluźnić.
Leżałam na swoim łóżku, wgapiając się w sufit. Może Hannah ma rację...
- Jak jest u ciebie w domu? – zapytałam, przewracając się na bok. – Opowiedz mi.
CZYTASZ
Fixing Amelia
Teen FictionNAPRAWIĆ AMELIĘ: Mam 17 lat i już sporo zdążyłam nabroić. Muszę spędzić 8 tygodni w eksperymentalnej placówce resocjalizacyjnej. Czy chłopak, którego zostawiłam na wolności faktycznie mnie kocha i zaczeka na mój powrót? Co ukrywają moi rodzice? Jaki...