10

62 11 8
                                    

Jeszcze tydzień temu nie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi powiedział, że Ava zechce łaskawie odzywać się do Hannah, a co dopiero, że zaproponuje jej spacer.

Szłyśmy przez chwilę w milczeniu, jednak po przekroczeniu linii drzew, Vic bezpardonowo wyciągnęła skręta i zapaliła.

- A kamery? – zapytałam, zerkając na drzewa.

- Właśnie, co ty wyprawiasz?! – Ava szturchnęła ją w ramię.

- Wyluzujcie, dziewczyny. – Vic zaciągnęła się i po chwili wypuściła ustami dym, uśmiechając się przy tym łobuzersko. – Dziś mamy wolne od monitoringu w parku.

Popatrzyłyśmy po sobie. Co ona wygadywała?!

- Załatwiłam nam swobodny spacerek, liczę na podziękowania, a nie krzywe spojrzenia.

- Jak załatwiłaś? – Ava przystanęła, zmuszając nas do tego samego.

- U osoby, która dostarcza mi palenie – odpowiedziała spokojnie Vic.

Nie miałam pojęcia, skąd brała tytoń, z którego skręcała fajki. Czasami nawet miała zwykłe papierosy i o ich źródle też nic nie wiedziałam. Dotychczas Vic nie zdradzała, skąd to wszystko bierze, przynajmniej nie mi.

- Mówiłam ci, żebyś na niego uważała – syknęła nagle Ava. – Nie ufam mu.

- A ja tak. Jesteś przewrażliwiona.

- A ty naiwna.

- Odwal się!

Dziewczyny spoglądały na siebie ze złością. Pierwsza odpuściła Ava.

- Dobra. Jak załatwił brak monitoringu?

- A tego to powiedzieć nie mogę. – Vic uśmiechnęła się krzywo. – Ale powiem ci, ile mu trzeba za to zapłacić.

Spojrzała na mnie i Hannah wymownie, ale nie zamierzałam nigdzie się oddalać. Jak chcą porozmawiać na osobności, to niech same gdzieś sobie pójdą.

- Pogadamy później, Vic. – Brunetka pokręciła głową.

- Możesz załatwić przerwę w monitoringu, to co stoi na przeszkodzie, żeby wyskoczyć gdzieś na zewnątrz? – zapytałam, czując, że powinnam kuć żelazo póki gorące.

Nie odpowiedziały, wymieniając się jedynie spojrzeniami.

- Nie wiem, jak wy, ale ja potrzebuję zadzwonić i chętnie skorzystałabym z takiej okazji – kontynuowałam. – Nie wiem, na co czekacie. Ja bym już dawno coś kombinowała.

Ava zmrużyła oczy i posłała mi nikły uśmiech.

- A kto twierdzi, że nie kombinujemy?

Zamurowało mnie. Wydawało mi się, że kto, jak kto, ale akurat Ava stara się tu po prostu przetrwać, czyli siedzieć potulnie i nie narażać. Byle do ostatniego dnia odsiadki. Tymczasem okazuje się, że te dwie coś planowały i ewidentnie wiązało się to ze złamaniem regulaminu.

- Jeśli zamierzacie się stąd wyrwać choćby na godzinę, to idę z wami – powiedziałam stanowczym tonem.

- Jeszcze czego! – parsknęła z rozbawieniem Vicky.

Zgromiłam ją wzrokiem, ale nic sobie z tego nie robiła. Nie należała do osób, które kogokolwiek by się wystraszyły. Śmiała mi się prosto w twarz, jakbym opowiedziała jakiś wyborny żart.

- Mówię poważnie. Ava, co muszę zrobić, żebyście wzięły mnie ze sobą?

Brunetka przypatrywała mi się przez chwilę uważnie, co dało mi nadzieję, bo przecież to ona tak naprawdę tu dowodziła.

Fixing AmeliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz