50. Stawiając wszystko na jedną kartę.

47 3 0
                                    

[BRAK KOREKTY]

Kilka tygodni później, Austria.

Dziewczyna odetchnęła głęboko świeżym, mroźnym powietrzem, gdy tylko wysiadła z samochodu. Od razu rzucił jej się w oczy rozpościerający się w oddali górski krajobraz. Robił na niej niemałe wrażenie, tym bardziej, że właściwie pierwszy raz była w górach. Pierwszy raz była w Austrii! Tom oczywiście nie mógł zabrać jej byle gdzie, bo inaczej nie byłby sobą. Dyskusja z nim na temat ich wyjazdu nie należała do najłatwiejszych, gdyż chłopak był niebywale uparty. Przede wszystkim jeśli chodzi o koszty. Chciał sam wszystko sfinansować i skończyło się tylko na tym, że Mia obraziła się na całe dziesięć minut. Źle się czuła z tym, że Tom za wszystko płacił. Nie chciała być ciągle na jego utrzymaniu, tym bardziej, gdy wybierał tak drogie podróże. Trudno jednak było dojść z nim do porozumienia w tej kwestii. Zdecydowanie nie wiedział, co to kompromis! Niemniej musiała przyznać, że miejsce wybrał piękne. Choć pewnie gdziekolwiek by ją nie zabrał i tak byłoby cudownie. Czuła się podekscytowana, że spędzą tylko we dwoje te kilka wolnych dni. Rozpierała ją niesamowita energia. W dodatku wiedziała, że czeka ją podczas tego wyjazdu coś znacznie ważniejszego. Mimo lekkiego stresu, nie mogła się tego również doczekać. Czekała na tę chwilę już od dawna. Zdążyła się na to przygotować zarówno psychicznie, jak i duchowo. A nawet fizycznie. Pragnęła by było idealnie. Przynajmniej w takim stopniu, jakim być mogło. Bo nie żyła złudzeniami i miała jeszcze trochę trzeźwego rozsądku. Zdawała sobie sprawę, że życie nie jest romantycznym filmem i nie wszystko będzie tak przyjemne, jak ukazują to na ekranie telewizora. Ale wcale ją to nie przerażało. Była gotowa na wszystko. I pewna, że nie będzie niczego żałowała. Bo jest z mężczyzną swojego życia. Z najwspanialszym facetem na świecie, który ją kocha i zrobi dla niej wszystko.
- I jak? – Znajomy męski głos sprowadził ją na ziemię. Zdążyła już na chwilę odciąć się od rzeczywistości i pogrążyć w swoich marzeniach zauroczona cudownym otoczeniem. Tom objął ją w pasie przytulając od tyłu i ucałował jej zimny policzek.
- A jak myślisz? Jest pięknie – westchnęła wciąż rozmarzona. – Mogłabym tylko siedzieć i się gapić na to wszystko dookoła...
- Sądzę, że jednak będziemy robić też wiele innych rzeczy – roześmiał się i odsunął od niej, by wyciągnąć ich rzeczy z bagażnika samochodu. Dziewczyna po chwili również dołączyła do niego chcąc mu pomóc, lecz musiała się znowu rozczarować, gdy chłopak jej na to nie pozwolił. Nie mieli, aż tak wiele torb by musiał kazać jej cokolwiek dźwigać. Świetnie poradził sobie z tym sam. – Ty weź się już tak nie wyrywaj. To nie twoje zadanie, naucz się w końcu gdzie twoje miejsce moja Droga – oznajmił jej, gdy już kierowali się do stojącego kilka metrów dalej budynku. Mia parsknęła tylko pod nosem z niezadowoleniem. Mimo wszystko nie potrafiła pogodzić się z rolą księżniczki, jaką jej ostatnimi czasy przypisywał. Być może wiele kobiet by jej tego zazdrościło, ale ona nie umiała usiedzieć w miejscu i patrzeć, jak ktoś wokół niej skacze.
- No jestem ciekawa gdzie moje miejsce... Bo jak na razie jesteś moim kierowcą, tragarzem, a nawet bankomatem... Coś pominęłam? – uniosła brwi zerkając w jego kierunku.
- No, najważniejsze. Twoim chłopakiem również – wyszczerzył się do niej i naciskając łokciem na klamkę, otworzył przed nią drzwi. W tym momencie się zapowietrzyła mając ochotę pacnąć go w łeb.
- Serio, Tom!? Daj mi chociaż drzwi otwierać – powiedziała ze zrezygnowaniem w głosie. Wolała by Tom był dżentelmenem w sytuacjach, gdy nie ma zajętych obu rąk ciężkimi torbami.
- Proszę cię, jestem kulturalnym facetem! – zawołał oburzony, po czym zwrócił się w kierunku młodej recepcjonistki obdarzając ją swoim szerokim, zniewalającym uśmiechem. – Dzień dobry, a właściwie już dobry wieczór. Rezerwowałem u państwa apartament...
- Witam państwa. Oczywiście, proszę podać dane i zaraz sprawdzę – odparła uprzejmie lustrując ich przy tym uważnie swoim lazurowym spojrzeniem.
- Tom Kaulitz – wciągnął dowód osobisty i podał go kobiecie, która natychmiast wystukała coś na klawiaturze komputera po chwili na powrót unosząc swój wzrok.
- Zgadza się. Apartament jest gotowy, wedle życzeń. Czy pomóc państwu z bagażami?
- Nie trzeba, damy sobie radę.
- W takim razie oto klucz do państwa apartamentu. Drugie piętro, drzwi z numerem 22. Jeszcze tylko... Czy życzą sobie państwo podać już tę kolację? – wyciągnęła w jego kierunku rękę z kluczem, a Gitarzysta mimo jej uprzejmości i tak miał ochotę w tej chwili wyrządzić jej krzywdę. Może i była sympatyczna, elokwentna... Ale na pewno nie dyskretna! Kolacja miała być niespodzianką dla Mii, co teraz nie mogło się powieść wedle jego planów.
- Nie. Dopiero za jakąś godzinę, dziękuję – odparł już nieco oschlej i nie zwlekając dłużej podniósł bagaże z podłogi kierując się w stronę schodów. Mia naturalnie podążyła za nim wielce zaintrygowana. Oczywiście cała dyskusja nie umknęła jej uwadze. Od razu wychwyciła temat kolacji.
- Jaka TA KOLACJA? – zagadnęła chwytając go pod ramię, gdy już wchodzili na piętro. Tak też sądził, że mu nie odpuści. Mimo to miał jeszcze jakieś resztki nadziei...
- Chyba musimy czymś się tu żywić? – zerknął na nią niepewnie. Łudził się, że może jeszcze nie wszystko stracone i Mia uwierzy, że w zaplanowanej przez niego kolacji nie ma nic nadzwyczajnego... Bo właściwie nie było.
- Dlatego zamawiasz kolację przy rezerwacji pokoi, jeszcze w Niemczech? – dociekała nie dając się tak łatwo zbyć. Nie mógł zaprzeczyć, że była spostrzegawcza.
- Och, Mia... To miała być niespodzianka – westchnął zawiedziony. W końcu wszystko miało być idealnie. Cały ich wyjazd taki miał być, a on miał o to zadbać. To był jego cel. Pragnął by dziewczyna czuła się naprawdę wyjątkowo przez tych kilka dni, które spędzą tu razem. Mieli zapomnieć o całym świecie, o wszelakich problemach... Skupić się na tym co jest tu i teraz.
- Domyślam się... Zorganizowałeś dla nas romantyczny wieczór – stwierdziła z przekonaniem, a na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech. Nie przeszkadzało jej, że przypadkiem cały jego plan wyszedł na jaw. I tak była szczęśliwa. A ta kolacja była tylko małym bonusem do tego wszystkiego.
- Zorganizowałem... tylko nie myśl sobie, że to specjalnie – zastrzegł od razu, niepokojąc się, że nastolatka mogłaby jakoś źle to odebrać. Nie chciał by myślała, że zorganizował romantyczny wieczór, żeby ją zmiękczyć i zaciągnąć do łóżka już pierwszej nocy.
- Specjalnie? – powtórzyła spoglądając na niego spod uniesionych brwi. Oczywiście domyślała się o co mu chodzi, lecz nie zamierzała jeszcze odpuszczać. Chciała się z nim trochę podroczyć. Był uroczy, gdy czuł się zakłopotany. Nie sądziła, że Tom w ogóle mógłby się krępować takich rzeczy. Zawsze był pewny siebie i odważny... Pozory jednak mylą. Nawet on potrafi się zawstydzić w takiej sytuacji.
- No wiesz...
- Wiem?
- No Mia! – Zatrzymał się przed drzwiami od ich apartamentu i odwrócił w jej stronę obdarzając ją swoim niepewnym i jednocześnie oburzonym spojrzeniem. Przecież musiała wiedzieć, o czym mówił. Specjalnie go męczyła!
- No co! Wysłów się – wzruszyła niewinnie ramionami. Nie miał pojęcia co i kiedy się stało, że nagle jest taka pewna siebie i zadziorna. Nawet mu się to podobało... Tyle, że teraz sam czuł się, jak jakiś dzieciak. Nie rozumiał, dlaczego nagle czuje się taki skrępowany. Powinien umieć otwarcie z nią o tym mówić. Ale ona była taka delikatna i wrażliwa, taka niedoświadczona...
- Och...
- Dobrze już... - westchnęła głęboko odpuszczając mu. Nie miała serca już dłużej się nad nim znęcać. Był zbyt kochany. - Wiem. I wierzę, choć chyba nie sądzisz, że wytrzymam jeszcze choćby jeden dzień... - dodała nie bardzo zastanawiając się nad tym co mówi. Zabrzmiało to wystarczająco dwuznacznie. Gitarzysta, aż spojrzał na nią zdumiony. I to on się martwił, że Mia odbierze źle jego zamiary?
- Boże, co za napalona kobieta! – zawołał ze śmiechem sam nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to wszystko przed chwilą powiedziała.
- Przestań! Ludzie tu chodzą... - skarciła go robiąc przy tym wystraszoną minę i rozglądając się dookoła siebie. Może i ten temat nie krępował ją już tak bardzo, lecz mimo wszystko nie chciałaby, żeby cały hotel o tym wiedział.
- Ojej, no nie złość się. Przecież żartuję – Zbliżył się do niej i złożył pocałunek na jej czole, a następnie zdecydował się w końcu otworzyć drzwi od ich apartamentu.
- Myślałam, że stwierdzasz fakty – Słysząc za sobą jej głos, ponownie tego dnia oniemiał. Czasem, aż nie wiedział co powiedzieć. Zaskakiwała go swoją otwartością coraz bardziej. Będzie musiał się do tego przyzwyczaić, bo Mia coraz częściej lubi zachowywać się w taki sposób. Nie sądził, że mógłby uwielbiać ją jeszcze bardziej... Ale przekonywał się właśnie, że to możliwe. I niesamowicie cieszyło go, że dziewczyna zaczyna się czuć przy nim coraz bardziej swobodnie. Było to dla niego ważne i dobrze wróżyło na ich wspólną przyszłość.
- Co się z tobą dzisiaj stało?
- No nic! Chyba nie muszę być ciągle nieśmiała?
- Nie musisz – potwierdził bez wahania kiwając przy tym dodatkowo głową.
- Właśnie. Dziś nie jestem! – oświadczyła hardo. – Więc korzystaj póki możesz – posłała mu swój zadziorny uśmiech i weszła w głąb pomieszczenia, aby się trochę rozejrzeć. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to stół, na którym znajdowała się już zastawa. Uśmiechnęła się sama do siebie i zaczęła przypatrywać się dalszej części ich tymczasowego lokum. – Spodziewałam się małego pokoiku z łazienką – odezwała się po chwili. Apartament wyglądał, jak mini mieszkanko. Mogliby w nim spokojnie mieszkać na co dzień. Taka perspektywa wydawała jej się nawet ciekawym rozwiązaniem. Z dala od zgiełku miasta, blisko natury, cudowne widoki...
- Cóż... To nasz pierwszy wyjazd i naprawdę wcale jakoś specjalnie nie szalałem.
- Tak? To znaczy, że to jeszcze nic? – odwróciła się do niego zaintrygowana.
- Dokładnie. Następnym razem zorganizuję coś lepszego – zapewnił puszczając do niej oczko. Nie widział nic złego w korzystaniu ze swoich dóbr. Skoro mógł sobie na to wszystko pozwalać, robił to bez skrupułów. – A teraz proponuję się odświeżyć przed kolacją. Przyda mi się prysznic po tej długiej podróży – dodał wzdychając przy tym głęboko. Ponad siedem godzin jazdy samochodem robiło swoje. Musiał odzyskać trochę energii na ten wieczór.
- To leć do łazienki, a ja się zacznę rozpakowywać – zaproponowała z uśmiechem.
- No dobrze – skinął głową nie widząc żadnych przeszkód i podszedł do swojej torby, żeby wyciągnąć z niej niezbędne mu rzeczy, a po chwili już zniknął za drzwiami łazienki. Mia odetchnęła głęboko i podeszła do okna z uśmiechem na twarzy podziwiając widoki. Czuła się tak szczęśliwa, że aż wydawało jej się to nienormalne. Miała tylko nadzieję, że to się szybko nie skończy. A szczególnie, że za to szczęście nie będzie musiała kiedyś zapłacić... Bo trudno było jej uwierzyć, że to wszystko spotkało ją zupełnie za darmo...

Niemcy, późny wieczór.

Palił już trzeciego papierosa z rzędu nie mogąc znieść widoku swojej dziewczyny poruszającej się w zmysłowym tańcu na scenie. Wszystkie jego wnętrzności przewracały się do góry nogami, a w głowie panował chaos. Można by stwierdzić, że jest masochistą skoro przyszedł tu i patrzy na to, mając świadomość jak bardzo go to boli. Nie potrafił jednak też stąd wyjść. Jakaś niewyjaśniona siła trzymała go w tym miejscu. I ta sama siła chyba powstrzymywała go również od przepchnięcia się przez tłum i zdjęcia Kathariny ze sceny. Bardzo chciałby umieć być ponad to. Chciałby, aby wystarczyła mu świadomość, że jej serce należy tylko do niego. Że jej ciało tak naprawdę również należy tylko do niego... Chciałby, lecz tak się nie działo. Czuł się przegranym za każdym razem, gdy dziewczyna przekraczała próg klubu.
Wytrzymał. Wpatrzony w swoją kobietę, otoczony tłumem napalonych facetów, którzy ślinili się na jej widok. Wytrzymał. Nie zrobił nic głupiego, ani też nie wykończył się z bólu na ten widok.
Dopiero, gdy zeszła ze sceny znikając za kulisami... Coś w nim pękło. Rzucił niedopalonego papierosa na podłogę, nie zważając, że jest to co najmniej nieodpowiednie. Ruszył gwałtownie ze swojego miejsca pod ścianą, o którą opierał się nieustannie od dobrych kilkunastu minut, po drodze przydeptując nogą niedopałek. Szedł niczym pan i władca całego świata, nie patrząc w ogóle na ludzi, których potrącał. Miał tylko jeden cel i o niczym innym nie myślał.
Zatrzymał się dopiero przed rosłym ochroniarzem stojącym przy drzwiach od pomieszczenia, które teraz najbardziej go interesowało. Nie miał żadnej ciekawej wymówki, by jakoś wśliznąć się do środka. Musiał improwizować. Ale co to dla niego?
- Dwóch gnojków dobiera się do jednej z waszych striptizerek przy toaletach, przydałaby się tam pomoc – rzucił spoglądając wymownie na faceta. Ten zmierzył go krótko swoim surowym wzrokiem i jakby dopiero po chwili dotarły do niego słowa Wokalisty. Wyminął go żwawo przeciskając się przez tłum, w którym zaraz też zniknął. Bill pokręcił tylko głową z uznaniem dla samego siebie, nie przypuszczał, że będzie to aż tak proste. Swoją drogą jego bajeczka też była nie najgorsza.
Nie zwlekając, wszedł do środka. Znalazł się na korytarzu, na którym kręciło się kilka striptizerek oraz bliżej nieznanych mu osób. Zastanawiał się, w którym z pokoi może być Kath. Nie było ich, aż tak wiele... Jednak obawiał się, że mógłby źle trafić i skończyłoby się to dla niego nie najlepiej. Na szczęście tego dnia chyba coś nad nim czuwało, gdyż dostrzegł znajomą burzę, ciemnych włosów znikającą za drzwiami damskiej toalety. Był pewien, że to ona. Wszędzie rozpozna te loki i tę figurę. Od razu ruszył w jej kierunku. Miał nadzieję, że w toalecie nie zastanie nikogo więcej poza samą Kath. Nie potrzebował jeszcze panikujących dziewczyn posądzających go o zboczenie.
Wszedł do niewielkiego pomieszczenia i odetchnął nie widząc w nim nikogo, kto mógłby wszcząć alarm. Cała łazienka była w odcieniach pudrowego różu. Przy ścianie stały dwie umywalki, a nad nimi wisiały ładnie zdobione lustra. Co jak co, ale łazienkę miały zadbaną, pomijając że kolorystyka nie była zupełnie w jego guście. Po drugiej stronie znajdowały się trzy kabiny. W jednej z nich musiała być szatynka. I czekał długo, żeby jego przypuszczenia się potwierdziły. Wyszła po chwili, odziana jedynie w jakiś jedwabny szlafrok. Domyślał się, że miała pod nim skąpą bieliznę z występu. Wyglądała na zmęczoną i przygnębioną, w pierwszym momencie nawet go nie zauważyła. Dopiero, gdy podeszła do umywalki i odkręciła kran z zimną wodą, dotarło do niej, że nie jest sama. Jej twarz pojaśniała, a oczy poszerzyły się znacznie.
- Bill? Co ty tutaj robisz? – wykrztusiła odwracając się zdumiona w jego kierunku. – To damska toaleta... W ogóle nie powinno cię tu być! – potrząsnęła energicznie głową nie chcąc nawet wiedzieć, co by było, jakby ktoś go tu zastał. I nie chodziło wcale o fakt, że wszedł do toalety dla pań.
- Zabieram cię stąd, Kathy – rzekł z determinacją nie chcąc nawet słuchać jej ewentualnych protestów. Nie spodziewał się jednak, że mogłoby to przyjść zbyt łatwo. Miał w sobie dużo siły i cierpliwości, nie zamierzał więc odpuszczać.
- Nie rozumiem... - mruknęła patrząc na niego niepewnie. – Przyjechałeś po mnie? Ale przecież jeszcze nie skończyłam...
- Dla mnie już skończyłaś. Już dawno powinnaś była skończyć – odparł podchodząc do niej bliżej i chwycił ją za dłoń spoglądając w jej oczy. – Kochasz mnie, prawda? – zapytał, choć w głębi duszy wiedział, że to bardzo nieczyste zagranie.
- Kocham... - potwierdziła zupełnie nie mogąc ogarnąć co się w ogóle dzieje. Jego zachowanie było dziwne i zaskakujące, obawiała się trochę tego do czego może doprowadzić.
- Więc zrób to dla mnie, Kath. Przecież... Nie musisz już tutaj być. A ja nie mogę dłużej tego znieść... Po prostu weź swoje rzeczy i wyjdźmy stąd. I nigdy więcej tu nie wracajmy – poprosił nieco zbyt desperacko, ale nie panował już nad swoimi emocjami. Jedyne czego chciał, to mieć ją tylko dla siebie. Nie jako własność, ale jako kobietę, którą będzie mógł kochać i chronić.
- Czy jeśli tego nie zrobię, zostawisz mnie?
- Nie – zaprzeczył, choć z trudem przeszło mu to przez gardło. – Oczywiście, że nie – zapewnił z przejęciem. Przymknęła powieki oddychając głęboko. Potrzebowała właśnie tej informacji by móc podjąć decyzję. Musiała mieć pewność, że Bill jest tym właściwym facetem, dla którego warto jest zmieniać swoje życie. I wiedząc już, że byłby z nią pomimo jej pracy... Pomimo tego, jak bardzo go to dotyka... Mogła teraz to zostawić. Odejść. Spróbować ułożyć sobie życie inaczej.
- Więc mnie stąd zabierz – szepnęła dotykając z czułością jego policzka. Nie miała pojęcia, co wydarzy się później. Nie mogła wiedzieć, ani być pewną niczego. W tym momencie wszystko wydawało się piękne, a ona zdawała sobie sprawę, że nie będzie tak zawsze. Mimo wszystko chciała zaryzykować. Wierzyła, że po tylu latach w końcu może coś się zmienić na lepsze. Do tej pory jej życie było uśpione. Bill był księciem, który ją odnalazł i wybudził z długiego, monotonnego, a przede wszystkim męczącego snu.
Wielki ciężar spadł mu z serca. Bał się, że Katharina będzie chciała wykorzystać, iż on kocha ją tak mocno, że nawet jej praca nie skłoni go do odejścia. Mogła przecież uznać, że skoro i tak z nią zostanie, ona nie musi rezygnować z czegoś co jest częścią jej życia od wielu lat.
- Chodźmy po twoje rzeczy – ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją krótko w usta. Jeszcze do końca nie mógł w to uwierzyć, lecz radość powoli już wypełniała jego wnętrze rozpierając go od środka. Dzisiejszy dzień, dzisiejsza noc, zdecydowanie należały do niego. Świat kłaniał mu się do stóp. A on chciał go zdobywać z ukochaną kobietą u boku. Nie dzieląc się nią z nikim, kto nie jest tego wart...

Autostrada Uczuć ©2012-2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz