69. Sekunda po sekundzie.

54 3 0
                                        

[BRAK KOREKTY]

OSTRZEŻENIE: TEKST ZAWIERA TREŚCI O CHARAKTERZE EROTYCZNYM.

2 miesiące później...


Za każdym razem, gdy widzimy wyryte na nagrobkach daty śmierci, bliskich nam osób, nachodzi nas myśl – zbyt wcześnie odeszła. Znał to uczucie, aż za dobrze. Towarzyszyło mu nie tylko na cmentarzu, ale i w każdej innej chwili, gdy wspominał. Życie naprawdę okazuje się zbyt krótkie. Nagle jest tyle rzeczy, które chciałoby się powiedzieć, tyle czasu, który chciałoby się wspólnie spędzić. Tyle sytuacji, w których chciałoby się postąpić zupełnie inaczej. Kiedyś obiecał sobie, że będzie żył właśnie tak, by niczego nie żałować. A teraz stał nad jej grobem i żałował. Gorzko i boleśnie. Minęło tak niewiele czasu od jej śmierci. Miał wrażenie, jakby jeszcze wczoraj umierała na jego oczach. Chyba nie doświadczy już niczego bardziej bolesnego w swoim życiu niż ten widok.
Ustawił na grobie jej ulubione kwiaty i zapalił symboliczny znicz, choć nie do końca dostrzegał w tym wszystkim sens. Westchnął ciężko, wpatrując się w zdjęcie zamieszczone na pomniku. Wyglądała na nim na szczęśliwą. To było bardzo stare zdjęcie, przypominające o tym, że bardzo dawno była szczęśliwa. Ciemne chmury przysłaniające dotychczas jego myśli, rozproszyły się, gdy poczuł drobne palce wplatające się w jego dłoń. Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się ciepło, dziękując w duchu, za jej obecność.- Wszystkiego najlepszego, mamo – wyszeptał w kierunku miejsca spoczynku swojej rodzicielki. - Możemy już iść – szepnął do towarzyszącej mu brunetki, ściskając mocniej jej dłoń.
Jego niechęć do cmentarzy pozwalała mu odwiedzać groby bliskich tylko z jakichś okazji, całkowicie symbolicznie, bo nadal średnio wierzył, że to ma jakiekolwiek znaczenie dla zmarłych. Gdyby nie Mia, bardzo możliwe, że nie przyjechałby dzisiaj w to miejsce. Nie mógł oprzeć się myśli, że tak niewiele brakowało, a to ją musiałby odwiedzać na cmentarzu. Nadal miał ciarki na wspomnienie feralnego dnia, gdy został napadnięty i jego ukochana była w to wmieszana zupełnie przez przypadek. Coś musiało nad nimi czuwać. Chyba po raz pierwszy wtedy uwierzył w istnienie jakiegoś Anioła Stróża. Nigdy nie zapomni momentu, gdy broń wystrzeliła w kierunku nastolatki. Nie potrafił wówczas oddychać. Nawet gdy kula przeleciała tuż obok niej, nie czyniąc jej najmniejszej krzywdy, nie był w stanie się pozbierać. Patrzył na nią w szoku, nie mogąc się ruszyć. Zupełnie nie słyszał, co się do niego mówiło. To była ta chwila, w której uderzają w człowieka wszystkie wspomnienia i kończą się uczuciem, że już nigdy niczego nie przeżyjesz z tą osobą. Gdyby tak się stało, chyba już nie wróciłby do normalnego funkcjonowania. Jak mógłby żyć, gdyby jej już nie było? Nie byłoby jej przez niego. Kolejny raz zostałaby skrzywdzona z jego winy. Nie potrafił jej wystarczająco dobrze ochronić. Powinna być przy nim bezpieczna. To nasuwało wiele nowych wątpliwości. Mimo że nic złego się nie stało. On wciąż wracał pamięcią do tamtego dnia i pluł sobie w brodę. Bo tak niewiele brakowało, aby świat runął.- Tom, pamiętasz, co mi obiecałeś? - Mia sprowadziła go na ziemię, gdy już wsiedli do samochodu. Spojrzał na nią, marszcząc brwi, sprawiając wrażenie, jakby nie miał bladego pojęcia, o czym dziewczyna mówi. Jej głośne sapnięcie, nie wróżyło niczego dobrego. - Już zapomniałeś. - Skwitowała obruszona.- Oj, niczego nie zapomniałem. Droczę się tylko – oznajmił z uśmiechem. - Pamiętam. Sobota, godzina 18.- Tylko bez żadnych niezwykłości, proszę. Wiesz, że nie chcę robić z tego wielkiego wydarzenia. Szczególnie w okolicznościach, gdy wszyscy nasi przyjaciele są w dość posępnych nastrojach od jakiegoś czasu...
- Ech... Wiem, Skarbie. Obiecałem ci i dotrzymam słowa. Ale i tak wciąż uważam, że nie powinnaś ograniczać się tylko ze względu na to, że ktoś ma gorszy czas w swoim życiu. To jest twój dzień, jedyny taki w życiu i powinnaś świętować go na całego. - Stwierdził, licząc po cichu, że może jeszcze uda mu się cokolwiek wskórać, lecz Mia była nieugięta pod tym względem. Zarzekła się, że nie chce żadnej hucznej imprezy na pięćdziesiąt osób. Najchętniej w ogóle udawałaby, że ten dzień nie istnieje, ale to już by nie przeszło. Ostatecznie zgodziła się na symboliczne spotkanie w jednym z klubów, w gronie najbliższych przyjaciół. Tych, którzy mają przed sobą wiecznie jakieś tajemnice. Tych, którzy mają między sobie niewyjaśnione kwestie i spięcia. I każdy z nich będzie musiał stawić się w ten wieczór, zapominając o wszelkich nieprzyjemnościach. Zapowiadała się przednia zabawa. Niemniej, Tom także okazał się nieugięty. Nie chciał nawet słyszeć, by w jakikolwiek sposób nie uczcić jej osiemnastych urodzin. Na myśl o swojej osiemnastce miał naprawdę fajne wspomnienia, uważał, że Mia też zasługuje na podobne. Ale ona nie należała do tych osób, którym zależałoby na czymś takim. Nie przepadała za imprezami, nawet jeżeli były z okazji urodzin. Nie odczuwała potrzeby świętowania takich wydarzeń. Może wiele się zmieniło, ale na pewno nie to, że wciąż na swój sposób była inna.
- Moglibyśmy po prostu spędzić ten wieczór razem i też byłoby dobrze.- Obiecuję, że po tej imprezie, spędzimy również czas tylko we dwoje – zapewnił, posyłając jej swój pełen uroku uśmiech. Znowu westchnęła.- Po prostu nie wyobrażam sobie nas wszystkich, w jednym miejscu... Czuję, że to nie skończy się dobrze. Za dużo się wydarzyło, Tom.- Nie możesz się tak tym przejmować, Mia. To nie jest twoja wina, że niektórzy z nas postanowili okłamywać siebie nawzajem albo co lepsze, nie mówić, że mogą umrzeć na raka piersi – rzekł już z lekką ironią, przypominając sobie o Rebecce i Andreasie. Do tej pory ciśnienie mu skacze na samą myśl o tym, że wszystko wydarzyło się tuż pod jego nosem, a jednocześnie tak bardzo za jego plecami.
- Rebecce było ciężko... to był słaby czas dla was wszystkich, by o tym mówić.
- To bez znaczenia... Co jakby operacja się nie udała? Nie wiem, mogła się choćby wykrwawić, cokolwiek. Wszystko się teraz może zdarzyć w tym popapranym świecie. I co wtedy? Nie mielibyśmy okazji nawet się z nią zobaczyć przed tym... Uch, dlaczego my w ogóle o tym rozmawiamy? - Spojrzał na dziewczynę, czując, że cała dyskusja zmierza w naprawdę złym, a przede wszystkim, przygnębiającym, kierunku. Powinni po prostu cieszyć się życiem. Cieszyć się sobą. A ciągle wracają do tego, co było. Może byłoby prościej, gdyby wszystko zostało już wyjaśnione a ludzie, na których im zależy, zaczęliby się dogadywać między sobą.- Bo uparłeś się, żeby zrobić wielkie zjednoczenie w dniu moich urodzin. - Mruknęła, wzdychając przy tym ciężko.- Myślę, że wszystkim nam przyda się takie rozluźnienie, Mia. Potrzebujemy jakoś odbudować te relacje... ale przede wszystkim, wyluzować. Możemy przynajmniej spróbować. Najwyżej wszystko znowu się posypie. Ale chociaż zaczynamy coś działać. A ty znowu próbujesz zamknąć się na świat... wiesz, że nie możemy się cofać.- Dobrze już. Jedźmy do domu.- Do mnie? - Uniósł brwi, zerkając na nią z tajemniczym uśmiechem. Zdawał sobie sprawę, że zabrał jej już pół dnia i nie będzie łatwo ją przekonać do poświęcenia mu kilku kolejnych godzin. Ostatnio miała zbyt wiele spraw związanych ze szkołą i właściwie, nie mógł, wymuszać na niej tego czasu, który przeznaczała głównie na naukę. Niemniej, zawsze pozostawała nadzieja, że dziewczyna jednak się skusi.- Mówiłam raczej bardziej ogólnie... - Zmrużyła oczy, ale mógł dostrzec po jej twarzy, że miała trudny orzech do zgryzienia. Uwielbiał jej dylematy. Coś, co dla każdej innej osoby wydawało się proste, dla Mii za każdym razem było walką, niemal jak o śmierć i życie. Jakby jedna decyzja miała przeważyć szalę nad całym jej losem.- Tylko na chwilkę. - Zapewnił, choć chyba obydwoje mieli różne pojęcia na temat wyrażenia chwila. - Spędziliśmy dziś tyle czasu w drodze, potem na cmentarzu... Nie chciałbym tak ponuro kończyć naszego spotkania.- Och, tak. Z pewnością właśnie o to ci chodzi – rzekła z lekkim rozbawieniem. - Ale okej, niech stracę.- Stracisz? Kobieto, chyba zyskasz!- To się okaże.- Już ja się postaram, by się okazało. - Podsumował i odpalił w końcu silnik, by nie tracić ani minuty więcej. Takie dyskusje mogły trwać między nimi całą wieczność. I w sumie, nigdy by mu się nie znudziły. Co mogło wydawać się lekko dziwne. Może już jest tak stary, że nie potrzebuje zbyt wielu szalonych rozrywek...

Autostrada Uczuć ©2012-2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz