72. Zagubieni.

35 3 0
                                    

[BRAK KOREKTY]


Dużo czasu minęło i wiele łez zmoczyło poduszkę, nim w ogóle zdołała zasnąć. Gdyby nie zmęczenie, możliwe, że nigdy by jej się to nie udało. Tom odwiózł ją do domu i pożegnali się tak po prostu. Bo co jeszcze miałoby się wydarzyć? Jeśli chodzi o ten wieczór i tak już wszystko poszło nie tak, jak tego chcieli. Pierwszy raz w życiu, nie chciała go tłumaczyć. Nie chciała idealizować. Pierwszy raz potraktowała go, jak winnego. To bolało, ale była już zmęczona ciągłym bronieniem jego zachowania przed samą sobą. Ile można starać się kogoś zrozumieć? Nawet jej wyrozumiałość miała swoje granice, które właśnie zostały niebezpiecznie naruszone. Coś pękło. Czuła, że już nie będzie potrafiła po tym wrócić do normalności, nawet gdy Tom obdarzy ją milionem kolejnych czułych pocałunków. Kochała go, to było pewne. Ale czy to wystarczy? Wciąż była młodą dziewczyną. Przyszłość stała przed nią otworem. A ostatnio jedyne na czym się skupiała to jej związek. Związek, który wydaje się pozornie idealny. Skoro jest taki idealny to dlaczego czuje się zmęczona? Nigdy nie spodziewała się, że nie będzie żadnych problemów. Znała życie wystarczająco, by wiedzieć, że to jest po prostu niemożliwe. I nie chodziło nawet o problemy. Bo gdyby jakieś były, można by znaleźć dla nich rozwiązanie. To całkiem logiczne. Ale tu nawet nie było nic konkretnego. Żadnego punktu zaczepienia. Była sobie Mia, był sobie Tom i była sobie jego przyjaciółka. Wszystko wydawało się nieskazitelne. Można jedynie przyczepić się tego, że Tom czasem zachowywał się słabo wobec swojej dziewczyny, gdy musiał nagle gdzieś wyjść, zostawiając ją samą. Niemniej, czy to był problem? To było życie. I ona o tym doskonale wiedziała. Wiedziała, że zawsze będzie pojawiał się ktoś albo coś, dla którego Tom po prostu zdecyduje się wyjść w trakcie ich spotkania. Takie sytuacje zwyczajnie zdarzają się w życiu. Więc dlaczego sobie z nimi nie radziła? To było zbyt trudne do ogarnięcia. Już nie chciała nawet próbować. Wolała odpuścić. Bo przecież jeśli coś przestaje wychodzić, to czy warto brnąć w to na siłę? Pewnie tak. Większość powiedziałaby nie poddawaj się.Myślała o tym pół nocy i pół dnia. Mimo potwornego bólu głowy, który jej towarzyszył. Snuła się po domu jak cień. Tom w tym czasie próbował się z nią kontaktować kilka razy, ale nie czuła się na siłach, by jeszcze się z nim konfrontować. Przeżywała wewnętrzną walkę z samą sobą. Musiała sobie wszystko poukładać. Potrzebowała czasu. Dużo czasu... Próbowała być w końcu rozważna i dojrzała, ale za każdym razem przypominały jej się najcudowniejsze chwile z Tomem. To zakłócało całkowicie jej rozważność. Bo nie wyobrażała sobie, by mogła to przerwać. By miała już więcej nie poczuć jego ust na swoich, nie zatopić się w jego spojrzeniu, czy nie schować w jego ramionach. Nie chciała, żeby to wszystko stało się tylko wspomnieniami. A czy chciała dalej patrzeć, jak idzie pomóc swojej przyjaciółce, która potrzebuje tej pomocy tak często? To było tak bardzo okropne uczucie, że miała ochotę wyrwać je ze swoich wnętrzności. Czuła się jak najgorsza osoba na świecie, wciąż wracając myślami do Vanessy i Toma. Ale w głębi siebie wiedziała dobrze, że to był tylko pretekst. Wcale nie chodziło tylko o głupią zazdrość. Przecież była na to zbyt mądra. Musiała tylko przyznać się do tego przed samą sobą.Dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia, gdy nalewała sok do szklanki. Spojrzała odruchowo na swoją rodzicielkę krzątającą się po kuchni, jakby miała ją wybawić. Obawiała się, kto może stać za drzwiami, mimo że wcale nikogo nie zapraszała.- Otworzysz? – Kobieta zwróciła się do niej, przyglądając jej się dość podejrzliwie. Cały dzień tak na nią patrzyła. Na pewno wyczuwała tym swoim matczynym zmysłem, że coś jest nie tak. Aż dziwne, że jeszcze nie próbowała tego z niej wyciągać.Mia kiwnęła tylko głową i odkładając szklankę, bardzo niechętnie i bardzo powoli udała się do przedpokoju. Była niemal pewna, że to Tom. I wcale jej to nie cieszyło. Jego obecność w niczym teraz nie pomoże. Wręcz przeciwnie. Znowu wszystko utrudni. Nie bez powodu unikała dziś z nim kontaktu. Widocznie on miał inne zdanie w tej sprawie. Na pewno tak po prostu nie odpuści.Nie myliła się. Gitarzysta stał przed wejściem.- Co ty tu robisz? – wypaliła, nie zastanawiając się nawet, że mogłoby to zabrzmieć niegrzecznie. Trochę tak było, ale nie zraził się. Wiedział, że Mia nadal była na niego zła. Może alkohol zdążył już wyparować, ale jej wspomnienia raczej nie.- Nie odbierasz ode mnie telefonów. Martwię się.- Niepotrzebnie... Nic mi nie jest – odparła z naiwną nadzieją, że tyle mu wystarczy i zwyczajnie sobie pójdzie.- Porozmawiamy? Wiem, że nadal jesteś na mnie zła.- Wcale nie jestem – zaprzeczyła, sama już nie wiedząc, w jaki sposób miałaby mu to wyjaśnić. – Zaczekaj – dodała i zniknęła na chwilę w przedpokoju, by założyć buty i jakąś kurtkę. Była tak zamroczona tym wszystkim, że nawet nie powiadomiła swojej mamy, że wychodzi. Jeśli już miała rozmawiać z Tomem, to na jakimś neutralnym, otwartym gruncie. Miała nadzieję, że świeże powietrze pozwoli jej dłużej zachować przy nim trzeźwość myślenia. To wszystko teraz brzmiało, jakby ten chłopak był dla niej toksyczny. Wcale tak nie było. Uwielbiała, gdy zawracał jej w głowie. Naprawdę to uwielbiała. Po prostu teraz potrzebowała być silna. Nie dać mu się przekonać. Ten jeden raz. Bo czuła, że właśnie tego potrzebowała.- Chcesz się przejść?- Gdziekolwiek – mruknęła, wsuwając ręce do kieszeni kurtki.Nie patrzyła na niego zbyt wiele. Po prostu szła obok. I przez długi czas obydwoje milczeli, aż to Tom ponownie nie zabrał głosu.- Przepraszam cię za wczoraj, Mia. To wszystko nie powinno tak wyglądać. Wiem, że zawaliłem. Vanessa po prostu...- To jest nieważne, Tom – przerwała mu, wiedząc, że będzie jej się tłumaczył, dopóki nie powie mu, że wszystko jest w porządku. A wcale nie było. I ot tak się nie stanie. – Tu nie chodzi już nawet o wczoraj.- Nie? – zdziwił się. Był przekonany, że to jedyny problem. Nawet nie miał pojęcia, jak bardzo się mylił. – Więc stało się coś jeszcze? – Spojrzał na nią pełen niepokoju. Od samego rana miał złe przeczucia. Mimo że starał się myśleć pozytywnie. Może to za mało. Może tym razem, to za mało...- Nic się nie stało, Tom. – Westchnęła głęboko, nadal nie wiedząc, co mu powiedzieć, by ją dobrze zrozumiał. Nigdy nie przeprowadzała takich rozmów. Nie miała nawet podobnych sytuacji w swoim życiu. To było trudne z każdej możliwej strony. Nie wiedziała, od której będzie właściwe zacząć.Dotarli do jakiegoś parku, praktycznie nikogo poza nimi w nim nie było. Wydawałoby się, że to idealne miejsce na trudne rozmowy. O ile w ogóle takie miejsce istnieje na świecie.- Mia. – Zatrzymał się nagle, wypowiadając jej imię i stanął naprzeciwko niej, by móc widzieć jej twarz. Męczyła się. Nie umiała zacząć. A on był pewien, że nie usłyszy nic dobrego. Ale jeśli miała mu to powiedzieć, był na to gotowy. Chciał usłyszeć wszystko, co miała mu do powiedzenia. Chciał zrozumieć, co się dzieje. Chciał pomóc. Naprawić, co się tylko da. – Co się dzieje? – Próbował dotknąć jej policzka, ale spuściła głowę spoglądając w ziemię. To był bardzo słaby unik, ale nie było ją stać na nic więcej.- Ja chyba się pogubiłam Tom – wyznała, zdobywając się w końcu na odwagę, żeby w ogóle zacząć mówić. – Potrzebuję trochę czasu.- Jakiego czasu, Mia? Powiedz mi, co mogę dla ciebie zrobić, a na pewno to jakoś rozwiążemy.- Nie, Tom. – Uniosła głowę, by obdarzyć go swoim spojrzeniem. Skoro miała dzisiaj wszystko zepsuć, to chociaż będzie patrzyła mu przy tym w oczy. Nie będzie tchórzem. – Potrzebuję czasu bez nas.Głos jej zadrżał, a on miał wrażenie, że się przesłyszał. Albo bardzo chciał się przesłyszeć. Czy ona z nim zrywa?- Nie rozumiem, Mia. Czy ja zrobiłem coś nie tak? Możesz mi powiedzieć? – dopytywał z przejęciem. Czuł, jak serce zaczyna bić w jego piersi nienaturalnie szybko. I tym razem nie było to nic przyjemnego. Po prostu się bał.- To zupełnie nie ma związku z tobą, Tom – zapewniła go od razu. Widziała, że mężczyzna wciąż nie rozumie zbyt wiele. – Tu całkowicie chodzi o mnie. To ja po prostu przestałam sobie radzić z tym wszystkim. Nie wiem, może to po prostu zbyt wiele, za szybko... Zgubiłam siebie w tym i po prostu potrzebuję przerwy.- Przecież możemy razem to wszystko poukładać... - zaczął, ale nie pozwoliła mu nawet na dobranie odpowiednich słów, by ją przekonać.- Nie, nie razem, Tom. Proszę cię... Nie utrudniaj tego. To i tak jest już wystarczająco trudne.- Wcale nie musi takie być, Mia. Nie musimy się rozstawać.- Proszę cię, daj mi trochę czasu. Uwierz, że naprawdę nie chcę cię stracić – powiedziała cicho, mając wrażenie, że jej serce za moment rozpadnie się na tysiąc drobnych kawałków.- Więc nie zostawiaj mnie. – Złapał ją za dłonie, przyciągając ją bliżej siebie. Miał wrażenie, że brzmiał totalnie desperacko. Ale jego serce aż rwało się, by tylko ją przy sobie zatrzymać. Nie mógł jej teraz stracić. Nie widział powodu, aby tak miało się stać.- Nie zostawiam... Nadal będę. Tylko trochę inaczej...- Mia...- Proszę... Tom, potrzebuję tego. Daj nam trochę czasu.- Ile właściwie to ma trwać? - Nie wiem. Muszę sama wiedzieć, czego chcę. A potem... jeśli obydwoje nadal będziemy chcieli siebie...- O mój Boże... - Odsunął się od niej, nie wiedząc już, co ma powiedzieć. Czuł, że zaczyna się rozpadać. Kochał tę dziewczynę. Naprawdę ją kochał. I nie spodziewał się, że taki dzień nadejdzie w ich życiu. Całkowicie bez zapowiedzi. Jakaś jego część gdzieś głęboko ukryta, rozumiała ją doskonale. Ale ta druga część szalała na samą myśl o tym, że nie będzie mógł jej więcej pocałować, przytulić. Ale przerwa kiedyś się skończy, prawda? To nie jest wieczność. – Nie zmuszę cię... choć chyba bardzo bym chciał móc to zrobić.- Przepraszam...- To ja przepraszam. Gdybym nie spieprzył, gdybym zachowywał się bardziej odpowiednio, nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji. A chyba sam zdążyłem cię gdzieś zgubić po drodze... - wyznał, zdając sobie sprawę, że to on zawalił sprawę. Zbyt wiele ostatnio się działo między nimi, a jeszcze więcej zostało przez niego pominięte.- Nie obwiniaj się, Tom. To naprawdę wszystko leży po mojej stronie.- Nie prawda. Wina nigdy nie leży po jednej stronie – zaprzeczył surowo.- Ale tutaj nie ma żadnego winowajcy, Tom. Po prostu... tak się czasem zdarza. Może naprawdę to wszystko potoczyło się zbyt szybko. Dajmy sobie czas...- Mam rozumieć, że nie chcesz mnie widzieć w tym czasie? – Z trudem te słowa przeszły mu przez gardło. Naprawdę nie wyobrażał sobie nie móc się z nią widywać. Znaczyła dla niego zbyt wiele, by mógł przyjąć to ot tak. A słowo „przerwa" nie istniało dla niego, jeśli chodzi o związki. Miał już w tym zbyt wiele doświadczenia, by wiedzieć, jak to się zawsze kończyło. Ludzie sobie po prostu odpuszczają. Przestają się widywać, przestają dbać o swoją relację. I to się po prostu samo rozpada. Potem nie ma nawet czego zbierać. Nie ma do czego wracać.- Nie mów tak. – Podeszła do niego. Zaczynała mieć już wątpliwości, czy w ogóle robi dobrze. Krzywdziła ich oboje. – Nadal jestem twoją przyjaciółką. I nadal cię kocham. To nie zniknie tylko dlatego, że nie będziemy się całować, czy nazywać się parą.- Więc po prostu muszę zaakceptować twoją decyzję – rzekł, starając się zepchnąć emocje na bok, co było w tym momencie najtrudniejsze. Bo właściwie miał ochotę rozpaczliwie ją teraz błagać, żeby tego nie robiła.- O nic więcej nie proszę...- Dobrze. Skoro uważasz, że potrzebujesz tej przerwy... Ale nie mogę ci obiecać, że nie będę próbował naginać twojej przestrzeni – oznajmił całkowicie szczerze. Bo choć nie mógł jej do niczego zmusić, czy przekonać, nie zamierzał też stać bezczynnie z założonymi rękami. Na pewno się nie podda. Bo jeśli to zrobi, straci ją na zawsze.- Tom...- Kocham cię, Mia. I nie widzę powodu, byśmy mieli się rozstawać. Po prostu...- Proszę...Szepnęła ledwo dosłyszalnie, ale słyszał ją. I choć tego nie rozumiał, wiedział, że jej również nie jest łatwo. Kochała go, dlatego tym bardziej to wszystko wydawało mu się niepotrzebne. Nie chciał jednak sprawiać jej jeszcze więcej bólu. Może jedyne co mógł jej teraz dać to właśnie ten czas.- Wiem, wiem. Pójdę już, po prostu, pójdę... - Spojrzał na nią po raz ostatni. Nie mógł dłużej tu stać i znęcać się nad nimi obojgiem. Najlepszym wyjściem w tym momencie było wycofanie się.Mia skinęła jedynie głową. Co mogłaby więcej powiedzieć? Prawdopodobnie właśnie zraniła faceta, którego kocha nad życie. I wyraźnie jest to miłość odwzajemniona. Mogła już tylko patrzeć, jak odchodzi. A odchodził, bo właśnie o to go poprosiła. I czy dzięki temu będzie lepiej?

Autostrada Uczuć ©2012-2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz