23. Szansa.

67 2 0
                                    

[BRAK KOREKTY]

Czas wydawał się stanąć w miejscu. Już nie pierwszy raz ogarnęło ją to uczucie, lecz tym razem nie wiązało się ono z niczym przyjemnym. To było najgorsze, co kiedykolwiek było dane jej czuć. I taka wielka pustka, w głowie, sercu, duszy... Poczuła się pusta. Jedyne, co do niej docierało to krzyk, przeraźliwy krzyk, a potem już tylko głośny płacz przyjaciółki. Dookoła zaczęło robić się niewielkie zamieszanie, które tworzyło kilku akurat przechodzących w momencie wypadku ludzi. Kierowca samochodu nadal siedział na swoim miejscu wyraźnie będąc w szoku. Rebecca ciągle krzyczała coś niezrozumiałego lekko potrząsając leżącym na ulicy chłopakiem. Dopiero Tom, który nie wiedzieć kiedy znalazł się przy nich odciągnął ją od niego na siłę. Sam był w szoku i kompletnie nie ogarniał sytuacji, działał jednak instynktownie. Po prostu nie myślał, tylko robił. Zaczął od sprawdzenia pulsu, ale za nic nie potrafił nic wyczuć. W dodatku Rebecca znowu wróciła utrudniając mu jakiekolwiek działania. Znowu musiał ją odpychać od przyjaciela, ale była nieugięta. Mia widząc to wszystko w końcu oprzytomniała i biorąc się w garść podbiegła do nich od razu pomagając Tomowi z Rebeccą. Chwyciła ją za ramiona z całych sił odsuwając na bok i ścisnęła ją mocno w swoich objęciach, aby nie próbowała ponownie zbliżać się do jej brata.

- Uspokój się Rebecca – powiedziała czując, jak dziewczyna cała drży ciągle histerycznie płacząc. Tom w tym czasie zaczął robić masaż serca Andreasowi, choć nawet nie miał pewności, czy przyjaciel tego potrzebuje.

- Nie powiedziałam mu, że go kocham! On teraz umrze! To moja wina... Boże, on chciał ze mną tylko porozmawiać! Znowu nie dałam mu szansy... A on teraz umrze! Umrze...

- Przestań, zamknij się! – rozkazała surowo sama nie mogąc tego słuchać. Nie chciała dopuszczać do siebie nawet myśli, że jej brat może tego nie przeżyć. To nie mogło się stać. Jedyne, co teraz miała w głowie, to jej własne słowa, gdy wykrzyczała mu, że go nienawidzi.

- Nie, puść mnie! – blondynka próbowała wyrwać się z jej uścisku, ale z marnym skutkiem. Mia była w tej chwili znacznie silniejsza i nie zamierzała popuścić. Wiedziała, że Tom właśnie ratuje życie jej brata i nie pozwoli nikomu mu w tym przeszkadzać. – Musze mu powiedzieć!

- Nic mu teraz nie powiesz! Uspokój się, słyszysz? Powiesz mu, jak będzie przytomny...

- Gdzie ta pieprzona karetka?! Ja nie wiem co mam już robić... - Gitarzysta odsunął się od nieprzytomnego chłopaka spoglądając na niego z przerażeniem. – Ktoś w ogóle zadzwonił po pogotowie!? – przebiegł spanikowanym wzrokiem po wszystkich osobach.

- Tak, już jadą – odezwała się jakaś kobieta jednocześnie przynosząc wszystkim wielką ulgę.

- Chyba żyje... - szepnął przecierając rękoma twarz, na której pozostawił ślady krwi przyjaciela. W oddali już było słychać sygnał nadjeżdżającego ambulansu, stojący obok ludzie od razu się odsunęli na bok, aby niczego nie utrudniać. Mia również podniosła się z ziemi ciągnąc za sobą przyjaciółkę, która wyglądała już na znacznie spokojniejszą. Choć tak naprawdę był to efekt chwilowego szoku.

Po chwili wszystkim w uszach dudnił już drażliwy dźwięk sygnału pogotowia. Sanitariusze bardzo szybko zajęli się Andreasem następnie od razu przenosząc go do karetki.

- Co z nim? – Tom natychmiast zaczął wypytywać jednego z mężczyzn w tym czasie samochód z Andreasem już odjechał.

- Proszę się uspokoić. Wieziemy go do najbliższego szpitala. Jest pan z rodziny?

- Jestem przyjacielem. Tu jest jego siostra – wskazał na Mię, która wyglądała naprawdę fatalnie. Choć się jakoś trzymała widać było po niej, że jest bardzo źle. Łzy same ciekły po jej twarzy razem z resztkami makijażu, czego już nawet nie czuła.

Autostrada Uczuć ©2012-2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz