4. Życie zaczyna się, gdy zajdzie słońce!

112 5 0
                                    

Brunetka z przeszywającym bólem głowy, niczym zombie wlokła się w kierunku kuchni, mrużąc przy tym, co chwilę oczy, przez ostre światło, które ją raziło. Jak na złość za oknem była piękna pogoda i promienie gorącego słońca wdzierały się do domu, rozświetlając go na wszystkie możliwe sposoby.

„Ja zawsze wiedziałam, że alkohol to jedno z największych zła! Zła? Zło? Złych? Kij z tym, jak się to powinno odmieniać... głowa mi pęka. Albo nigdy więcej nie będę pić, albo zacznę pić tyle, aby przywyknąć... Żeby mi nie odwalało po kilku drinkach! A może oni coś mi dosypali po prostu!? W końcu kto ich tam wie..."

W kuchni równie jasnej, jak reszta domu, zastała swojego „ukochanego" brata, który leżał z głową na stole. Prawdopodobnie był w jeszcze gorszym stanie niż ona sama. Od razu na jego widok jej humor znacznie się pogorszył. Miała ochotę mu teraz czymś przywalić... Ale nie za bardzo miała siłę.

– Fajnie się wczoraj bawiłeś? – Odezwała się do niego nieprzyjemnym tonem.

– Mhm. – Mruknął, nawet nie podnosząc głowy. – Ty pewnie lepiej.

– Dlaczego mnie z nimi zostawiłeś? To twoi znajomi! – Zarzuciła ze złością, ściągając w końcu na siebie jego spojrzenie. – A potem jeszcze musiałam sama wracać do domu i tłumaczyć się przed rodzicami. Masz szczęście, że są w pracy.

– Yhh... Jak zwykle biedna, mała Mia. – Zakpił. – Przecież świetnie się z nimi zgrałaś, więc w czym problem? – Zapytał, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. W końcu to ona była wczoraj lepiej traktowana niż on sam. Nastolatka nie bardzo wiedziała, co właściwie ma mu powiedzieć. W sumie nie stało się nic złego... Ale był jej bratem i powinien z nią być! Pilnować jej... – No właśnie. Jak widzisz, zostałaś wręcz pokochana przez wszystkich... Więc powinnaś być mi wdzięczna, a nie mieć pretensje. Masz dzięki mnie znajomych.

– Nie znam ich jeszcze, aż tak dobrze... – Westchnęła cicho, jednak wiedziała, że Andreas i tak jej nie zrozumie. On nigdy jej nie rozumie i nawet nie próbuje.

– To ich poznasz. Weź, nie marudź, głowa mnie boli... – Bąknął z grymasem na twarzy. – Dziś też ze mną idziesz? – Uniósł brwi, spoglądając na nią pytająco.

– Co? Znowu? Poszaleliście? Dzień za dniem? – Otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Dla niej ta jedna impreza była już wystarczająca na cały miesiąc!

– Dziś nie idziemy do klubu. Nie spinaj się tak.

– A gdzie?

– Spotykamy się u kogoś, jeszcze nie wiem u kogo. – Wzruszył ramionami. – Oczywiście nie musisz iść, ale lepiej, żebyś poszła. Bo przecież jeśli ze mną nie pójdziesz, od razu będzie na mnie!

– Wolałabym nie... – Stwierdziła cicho. Wprawdzie wczoraj nie było tak źle, ale jednak nie czuła się jeszcze na tyle pewnie, aby spotykać się częściej w takim gronie. Choć w sumie jak miała zbudować tę pewność, nie spotykając się z nimi?

– Weź Mia, Rebecca znowu się na mnie wścieknie. – Skrzywił się na samą myśl o tym, co go będzie czekać z blondynką. – Nie wiem, czy jej wpadłaś w oko, czy co... Ale musisz ze mną iść! Sama widzisz, że nie musisz robić nic specjalnego. Byłaś sobą, a i tak się polubili. – Próbował ją jakoś przekonać. Oczywiście, że jak dla niego, mogłaby zostać w domu... Ale naprawdę nie chciał mieć znowu jakichś spięć z przyjaciółmi. I tak mają mu za złe, że ukrywał swoją siostrę. Może nawet mają rację... Więc musi jakoś się zrehabilitować! Poza tym, jakby nie patrzeć, Mii wyjdzie to, jak najbardziej na dobre.

„Ohh, tak oczywiście, nagle mu zależy, żebym dołączyła do grona jego przyjaciół... Yhh... I co mam zrobić? Właściwie to są mili ludzie i fajnie byłoby znać kogoś nieco bliżej... Spędzać z kimś czas, tym bardziej, teraz gdy mam wakacje. No ale z drugiej strony oni są nieco starsi... Nie wiem, czy to odpowiednie towarzystwo dla mnie. Przecież jestem kompletnie z innej bajki! No, ale jak będę tak na to patrzeć... To przecież na tym świecie nie ma nikogo, kto by do mnie pasował. Więc?"

– To tylko kilka godzin w miłym towarzystwie, rodzice się ucieszą. – Kontynuował z nadzieją w głosie.

– Nie wiem sama. Wiem, że gdyby nie twoja przyjaciółka, wcale byś mnie tam nie chciał. – Skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na niego z lekką urazą.

– To wcale nie tak... Po prostu ja też cię zbyt dobrze nie znam Mia.

– Eh... Może pójdę. Ale masz być dla mnie miły! – Zastrzegła. Nie chciała mieć żadnych nieprzyjemności tego dnia ani tym bardziej wieczora. A Andreas lubił być wobec niej złośliwy.

– Przecież jestem...

– Ehee. I nie zostawiaj mnie samej!

– Dobra no! Będę cię prowadził za rączkę, może być? – Zatrzepotał rzęsami, uśmiechając się przy tym głupio, na co dziewczyna się naburmuszyła.

– Albo mnie zaakceptujesz, albo w ogóle zapomnij, że masz siostrę i dalej sobie udawaj przed wszystkimi, że jesteś jedynakiem! – Warknęła zdenerwowana. Miała dosyć jego zachowania. Był od niej starszy i powinien być mądrzejszy. A już na pewno powinien ją tolerować. To on powinien być tą osobą, w której miałaby zawsze oparcie i zrozumienie. Nie pojmowała, czemu Andreas jest wobec niej taki oschły...

– Oj uspokój się... Ja nigdy nie udawałem, po prostu tak wyszło, że się o tobie nie mówiło. – Wyjaśnił spokojnie, czując się nieco głupio. – I może bym cię zaakceptował, gdybyś dała się poznać. Ale ty się zamknęłaś jak jakiś ślimak w tej swojej muszli... Jak niby mam cię poznać?

– Nie wiem. Jesteś moim bratem... – Westchnęła cicho. Znowu było jej przykro, bo sama nie wiedziała, co ma zrobić, aby było lepiej. Żeby chociaż Andreas miał jakiś większy dostęp do niej. Może zbyt długo już trwa w tej swojej izolacji...

– No czasem sam nie mogę w to uwierzyć, wyobraź sobie. – Skwitował, marszcząc brwi. – Kiedyś byłaś inna...

– Ludzie się zmieniają. Ty też byłeś inny. Kochasz mnie w ogóle? – Zaskoczyła go teraz totalnie. Aż go zamurowało, co nie zdarza mu się niemal nigdy. Przecież zawsze ma coś do powiedzenia, nawet jeśli to coś głupiego. Tym razem jednak milczał jak zaklęty, patrząc na nią skołowany.

„No właśnie... Takie skomplikowane pytanie. Wręcz trzeba się kogoś poradzić i spędzić pół dnia na przemyśleniach..."

Dziewczyna nie słysząc żadnej konkretnej odpowiedzi z ust brata, uśmiechnęła się tylko niewyraźnie i wyszła, pozostawiając go samego sobie. Ten nawet nie drgnął, trwając wciąż w tej samej pozycji z mętlikiem w głowie.

Autostrada Uczuć ©2012-2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz