Kiedy przekroczyli próg mieszkania, od razu można było usłyszeć głośne rozmowy i śmiechy dochodzące z wnętrza. Mia wciąż była lekko zestresowana tym, że jest tu chwilowo bez Andreasa. A jakby nie patrzeć, to raczej on był zaproszony, a nie ona. Miała tylko nadzieję, że chłopak szybko do nich dołączy. Swoją drogą nie miała pojęcia, czemu tak dużo czasu zajmuje mu kupienie paczki papierosów!
– Wchodź śmiało, a psów się nie obawiaj. One wszystkich wręcz kochają. – Rzekł Wokalista, gdy jego pupile przyleciały, aby się przywitać. Podczas gdy jeden skakał na swojego pana, drugi zaczął z zainteresowaniem obwąchiwać nieznajomą. Następnie zwierzaki zamieniły się rolami. Brunetka każdego z nich pogłaskała po futrzanym łebku, uśmiechając się przy tym mimowolnie i chyba od razu zyskała ich sympatię. – Sama widzisz.
– Jesteście! Miaa! Miło cię widzieć znowu! – W przedpokoju nagle zjawił się Georg bardzo ucieszony widokiem nowej koleżanki i nie omieszkał tej radości w sobie skrywać, gdyż niemal rzucił się na zdezorientowaną nastolatkę, ściskając ją, co najmniej, jakby nie widział jej całą wieczność. Dziewczyna ponownie tego wieczora poczuła, że sztywnieje. Nie spodziewała się takiego powitania, poza tym to wciąż było dosyć krępujące. Nigdy wcześniej nie była tak blisko z innymi ludźmi, do tego dopiero co poznanymi właściwie. To wszystko było jeszcze dla niej nowe i choć bardzo miłe nadal nie zmieniało to faktu, że czuła się niezręcznie. I wolałaby jednak, aby ta otwartość była jej okazywana nieco bardziej stopniowo... Ale mimo wszystko w jakiś sposób było to miłe i wywoływało na jej twarzy uśmiech. – Chodźcie, my wybieramy film. I w ogóle jest propozycja, żeby zagrać w pokera! – Odsunął się od niej i skierował się do następnego pomieszczenia, gdzie przebywała cała reszta. – Rozbieranego! – Zawołał, jeszcze zanim zniknął im z pola widzenia.
– No tak... – Mruknął pod nosem Bill. – Musisz przywyknąć, że jesteśmy dziwni. A chłopacy wszystko kojarzą z jednym. – Stwierdził z bezradnością.
– Cześć, Mia. – Ciało brunetki przeszył niespodziewany dreszcz, na dźwięk znajomego głosu, który wczorajszego wieczoru tak bardzo przypadł jej do gustu. A przynajmniej, zanim wlała w siebie zbyt wiele mocnego trunku. Właściciel tego głosu stał w tej chwili w wejściu do przedpokoju i uśmiechał się do niej przyjaźnie. A ten uśmiech zwalał z nóg. Modliła się w duchu, żeby przypadkiem nie upaść z wrażenia. Bo w końcu, kto ją tam wie, do czego jest zdolna!
– Cześć. – Wykrztusiła, mrugając przy tym nerwowo powiekami. Czuła się przed nim trochę głupio przez to, jak potraktowała go wczoraj na sam koniec. Żałowała tego i to bardzo. Właściwie to była jedyna rzecz, jakiej żałowała ze wczorajszego pobytu w klubie. Bardzo chciała to naprawić, ale nie miała pojęcia, w jaki sposób to zrobić. Tym bardziej z tą swoją nieśmiałością, która zawsze tak ją ogranicza. Jej zamyślenie i jednocześnie zapatrzenie na pięknego, według niej Gitarzystę, było na tyle silne, że nie spostrzegła, nawet kiedy Bill przeszedł obok, znikając gdzieś w głębi mieszkania, które było jej jeszcze obce. Dodatkowo w tym samym czasie w pomieszczeniu zdążył zjawić się Andreas i dopiero szelest reklamówek i stukot znajdujących się w nich szklanych butelek, przywrócił zielonooką do rzeczywistości. Wtedy też zorientowała się, że Tom nie omieszkał zauważyć jej natarczywy wzrok wbity w jego osobę. Stał sobie, jak gdyby nigdy nic ciągle w tym samym miejscu i nawet nie drgnął. Zupełnie, jakby chciał pozwolić jej na te krótką chwilę zapomnienia.
– Widzisz, jak sobie świetnie poradziłaś siostrzyczko. – Andy przerwał panującą ciszę. – Ale jednak uparcie sterczysz tu i na mnie czekasz? – Uniósł brwi, nie bardzo rozumiejąc, czemu jego siostra wciąż stoi przy drzwiach.
– Chciałam ci pomóc. – Odparła znienacka i bez zastanowienia wyrwała mu z rąk jedną z reklamówek. Było jej totalnie głupio przed Tomem, a jakby tego było mało, on wciąż stał na swoim miejscu i przyglądał się temu wszystkiemu.
„Świetnie. Jak ja w ogóle wyglądam w jego oczach!? Na pewno jestem super ciekawym i śmiesznym okazem...! Ohh... W dodatku widział, jak się na niego gapię! Czemu ja w ogóle się na niego tak patrzyłam!? Naprawdę totalnie straciłam nad sobą kontrolę, nie wiem, nawet kiedy to się stało. Po prostu uniosłam wzrok... i patrzyłam. Patrzyłam, nie mogąc przestać. A odpłynęłam na tyle, że nawet nie czułam, nie byłam świadoma tego, że on to widzi!"
– Ah... dzięki? – Mruknął, spoglądając na nią nieco niepewnie. Wydawała mu się być jeszcze dziwniejsza niż zazwyczaj, a to było już niepokojące! – Przedłużyło mi się, bo ci inteligenci stwierdzili nagle, że im jeszcze brakuje dużo rzeczy. Tak więc sama widzisz. – Dodał, wskazując na reklamówki wypełnione różnymi produktami. – Do kuchni z tym nie? – Zwrócił się do Toma, który skinął twierdząco głową. – To cho. – Rzucił w stronę siostry i sam ruszył do kuchni, wskazując przy okazji jej drogę. Mia nie zwlekając, podążyła za nim, z trudem przechodząc obok Toma, który uparcie nie ruszał się z miejsca i w dodatku ciągle na nią patrzył swoimi brązowymi, błyszczącymi ślepiami. Gdy go mijała, poczuła przyjemny zapach męskich perfum, który niemal zakręcił jej w głowie. Nie łatwo było jej nad sobą panować. I w ogóle nie wiedziała, co się z nią dzieje! Nigdy wcześniej nie zachowywała się w taki sposób. Nie poznawała dziś samej siebie. Nie zamierzała jednak na niego nawet ukradkiem spojrzeć, bo wiedziała, że mogłoby to się źle dla niej skończyć. Poczuła ulgę, jak w końcu wydostała się z zasięgu jego wzroku i w ogóle całej osoby. – Weź, połóż to na stole. – Polecił jej blondyn, gdy już znaleźli się w kuchni. Brunetka była w takim amoku, że wręcz nieświadomie wykonała jego polecenie, ciągle będąc myślami, gdzieś w innym wymiarze. Było to na tyle silne, że przechodząc przez obszerny salon, nie zwróciła nawet uwagi na Rebeccę i resztę osób siedzących w nim.
„Mia, co z tobą? Odbiło ci... Naprawdę! Tak i jeszcze mów do siebie w trzeciej osobie... Weź, się uspokój, po prostu się uspokój. Aptfu! Muszę się uspokoić znaczy się. Ja muszę się uspokoić. Nie wiem skąd nagle we mnie tyle niezrozumiałych uczuć? Mam wrażenie, jakby to mnie zaczynało przerastać! Czuję coś, czego nigdy wcześniej nie znałam i nie umiem tego zidentyfikować. Ale jestem pewna, że ma to związek z Tomem. On po prostu tak działa... Wysyła jakieś niewidzialne... nie wiem nawet co! Nie wiem, co on robi... Czemu wczoraj tak nie było!? Przecież nic się nie zmieniło...? Nie mogłam się zmienić przez jedną noc!"
– Mia, chcesz tu stać cały wieczór? – Pytanie brata wyrwało ją w końcu z zamyślenia.
– Nie. – Potrząsnęła energicznie głową, co właściwie też wyszło jakoś samo.
– Ehh... Co z tobą? Jakoś dziwnie się zachowujesz. – Mruknął, jednak nie oczekiwał odpowiedzi. – Trzeba przekąski w coś powykładać. Czekaj, nie będę się rządził w cudzej kuchni w ogóle. Gdzie są gospodarze!? – Powiedział oburzony i wyszedł, pozostawiając ją samą sobie. Westchnęła cicho, starając się, jakoś uspokoić. Miała nadzieję, że kilka głębokich oddechów jej w tym pomoże. I tak też po części było. Czuła, jak nieznane emocje powoli z niej upływają... Jednak zostało to gwałtownie przerwane. Nie tylko gwałtownie, ale też i drastycznie, gdy do pomieszczenia wkroczył nie kto inny, jak cały sprawca tego całego zamieszana w jej uczuciach. Myślała, że padnie trupem, kiedy go znowu ujrzała.
„I jak niby mam się ogarnąć, skoro on ciągle się zjawia!? Pojawia się i znika... W sumie to nie znika, tylko ja chcę, aby zniknął! Naprawdę, ja oszalałam... ŹLE ZE MNĄ".
Chłopak w przeciwieństwie do niej czuł się całkowicie swobodnie, a nawet wydawał się znacznie pewniejszy siebie niż zwykle. Nic nie mówiąc, jak gdyby nigdy nic podszedł do stołu od jej prawej strony i chwycił za folię reklamówki, jednak nie wykonał już następnego ruchu poza tym, że spuścił swój wzrok, skupiając go na czymś. Mia natomiast stała jak zaklęta, nieruchomo i prosto, niczym struna. W pomieszczeniu panowała zupełna cisza, co powinno zacząć wydawać jej się dziwne. W ogóle to, że Tom nie tylko milczy, ale też stoi, nic nie robiąc, powinno wzbudzić w niej jakieś zainteresowanie. Jednak ona znowu totalnie odpłynęła. Dopiero gdy jego znaczące spojrzenie uniosło się i zatrzymało na jej twarzy, zamrugała powiekami, orientując się, że coś zdecydowanie jest nie tak. Domyśliła się, że na pewno znowu zrobiła coś głupiego. Miała ochotę w tej chwili zniknąć, nawet nie sprawdzając, gdzie tym razem popełniła błąd.
„Proszę, tylko nie znowu..."
Jęczała w duchu, jakby to miało cokolwiek zmienić. W końcu spuściła wzrok na swoje dłonie, które były odpowiedzią na wszelkie nasuwające się w tej chwili pytania. A mianowicie kurczowo zaciskała je na reklamówce, uniemożliwiając chłopakowi zrobienia z nią cokolwiek.
– No tak... oczywiście... – Szepnęła ledwo dosłyszalnie i zabrała ręce, chowając je za siebie, tak jakby chciała ukryć „narzędzie zbrodni".
„Ja się zabiję... w końcu naprawdę to zrobię! Czemu muszę być taka głupia!? Matko, jestem totalną ofiarą! Chodzącym nieszczęściem!"
Gdy Gitarzysta mógł już zacząć rozpakowywać zakupy, Mia zamknęła oczy, wzdychając cicho. Teraz tylko przeklinała się w duchu za swoją głupotę. I dodatkowo zastanawiała się, dlaczego właściwie Tom się do niej nie odzywa. Dzisiaj jedynie się z nią przywitał i nic poza tym! Żadnego zdania! Nic! Jego zachowanie było dosyć dziwne. Może jest na nią obrażony za wczoraj? To właściwie było jedyne uzasadnienie, jakie przychodziło jej do głowy i było bardzo prawdopodobne.
„Powinnam go przeprosić... Na pewno powinnam to zrobić! Tylko jak? Jak mam go przeprosić!? Tak po prostu? Co mam powiedzieć?! Tom przepraszam za wczoraj... No jak to głupio brzmi! Przepraszam, że wczoraj tak się zachowałam... no nie! To bezsensu! Ja nawet nie umiem zacząć takiej rozmowy!"– Żelka? – Otworzyła gwałtownie oczy, słysząc nagle jego głos i ujrzała miskę wypełnioną po brzegi kolorowymi przysmakami. – Nie mów, że nie lubisz. Wszyscy lubią żelki. – Dodał, widząc jej niepewną minę.
„On do mnie mówi...!"
– Lubię. – Odparła, szybko stwierdzając, że dłuższe zwlekanie byłoby nieodpowiednie w tej sytuacji. Teraz musiała się po prostu ratować, jak tylko mogła. – Dzięki. – Wzięła jednego, przypominającego nieco spasioną glistę i ku jego zadowoleniu włożyła do buzi.
– Pewnie nie będziesz grała w pokera? – Zapytał, kontynuując wykładanie różnych przysmaków do misek.
– Nie umiem nawet. – Stwierdziła niechętnie. Jakby nie patrzeć, kolejna jej słaba strona. I dowód na to, że w ogóle nie pasuje do tych światowych ludzi.
– Tak myślałem. – Uśmiechnął się delikatnie, obdarzając ją przelotnym spojrzeniem. – Ale to nic, my z Billem i tak będziemy oglądać film. Pewnie jeszcze ktoś dołączy. Georg oczywiście napalił się na rozbieraną grę, więc nie każdy będzie chciał w tym uczestniczyć.
„Z pewnością nie ja..."
– Gotowe. Możemy teraz zanieść to do salonu. Pomożesz mi nie? – Uniósł brwi, spoglądając na nią z zapytaniem.
– Jasne! – Potwierdziła, energicznie zaskakując tym nawet samą siebie. Koniecznie musiała się zreflektować. Po prostu chciała pokazać się z jak najlepszej strony, co do tej pory w ogóle jej się nie udawało niestety. Musiała, jakoś ożyć... Szczególnie w jego oczach. Naprawdę chciała dobrze wypaść. Dlatego musiała też zacząć się pilnować, aby nie popadać w takie częste zamyślenie, bo to zaczynało już być uciążliwe.
– Tylko jak to zrobić, żeby się nie nachodzić. – Zastanowił się, uśmiechając się przy tym szeroko. – Może tek... – Podał jej dwie miski, które od razu wzięła bez protestów, przyglądając się z uwagą, co pocznie dalej. Sporo tego było, więc sama zastanawiała się, jak chce zrobić to za jednym razem. Jednak okazało się, że to wcale nie jest takie skomplikowane. Gitarzysta po prostu zaczął układać miski jedna na drugiej, lecz z umiarem, aby przypadkiem się nie przeliczyć. – Świetnie. Do twarzy ci nawet. – Zaśmiał się uroczo, co również rozbawiło i ją. Ale nie pozwoliła sobie zbytnio na okazanie tego, po części ze względu na swoją nieśmiałość, ale także ze względu na miski, które trzymała. Nie chciała, aby dzieło Toma runęło na ziemię i w dodatku wyszłaby przy tym na niezdarę, po raz kolejny. – Okej, to ja wezmę resztę i gotowe. Dasz radę?
– Tak, to nie takie skomplikowane. – Zapewniła z uśmiechem i ostrożnie odwróciła się w kierunku wyjścia z kuchni.
– Swoją drogą, nie wiem, czemu nikt nam nie pomoże. Każdy chciałby tylko przyjść na gotowe. – Burknął z oburzeniem.
„Matko, on jest słodki...! No przecież!"
Przejście z kuchni do salonu nie było na szczęście takie trudne i powiodło się bez żadnych przykrych niespodzianek. A gdy Mia zjawiła się w salonie, od razu chłopcy zerwali się, aby ją odciążyć. Może bardziej z myślą o pożywieniu niż niesienia pomocy biednej dziewczynie... ale liczy się efekt! A efektem było to, że brunetka miała wolne ręce.
– Heej, nie przywitałaś się jeszcze ze mną. – Usłyszała przyjazny głos Rebecci, która uśmiechała się do niej radośnie.
– Cześć, wybacz tak jakoś... Nie widziałam cię wcześniej. – Spojrzała na nią przepraszająco.
– I mnie też! – Zawołał zbulwersowany Gustav. – A ponoć jestem największy.
– To Georg jest największy! – Sprostował starszy Kaulitz. – I nie degraduj go, bo to się źle dla ciebie może skończyć. – Zmrużył groźnie oczy, co raczej wyglądało bardziej zabawnie niżeli przerażająco.
– Dobra, dzięki Tom, że tak pilnujesz mojego miejsca... Ale teraz pokerek! – Basista zatarł chytrze ręce.
– Zastanawiam się, czy ty bardzo chcesz się przed nami rozebrać, czy może masz jakiś inny skryty cel? – Mruknęła Vanessa, unosząc przy tym wysoko swoje brwi. Mia znowu dostrzegła ją z dużym opóźnieniem. W ogóle miała wrażenie, że ta dziewczyna zjawia się wręcz znikąd.
„Chyba to jej będę bała się najbardziej..."
CZYTASZ
Autostrada Uczuć ©2012-2017
FanficMia to zamknięta w sobie i bardzo nieśmiała siedemnastolatka. Jej życie jest dosyć monotonne i przygnębiające, jednak wszystko nieco zmienia bieg, gdy jej brat wprowadza ją w środowisko swoich przyjaciół (między innymi Tokio Hotel). Początki nowych...