rozdział piąty.

73 12 0
                                    

– Czy ty wybierasz się dziś do pracy? – Rzucił tata, zasiadłszy na jednym ze stołków barowych obok wyspy kuchennej.

– Tak, mam dzisiaj zabookowany cały dzień – rzuciłam krótko, skupiając się na rysunku leżącym tuż przede mną – Wiesz, jak długo nie miałam umówionej sesji, na której robilibyśmy całe plecy? To jest tak piękna sprawa, a strasznie mało osób się na to decyduje.

– A nie wolałabyś dziś zostać w domu?

– Słucham?

– Ostatnio i tak rzadko chodzisz do pracy, więc jeden dzień w tę czy we w tę nie zrobi ci różnicy – dodał, wzruszając ramionami.

– Chodzę do pracy rzadko, dlatego że biorę same wielkie projekty i zgarniam za nie kupę kasy – prychnęłam, dopijając swój sok – Ale muszę sobie pomiędzy nimi trochę odpocząć, bo dwanaście godzin dziarania w prawie tej samej pozycji potrafi podłamać plecy.

– Ile dostaniesz za tą sesję? – burknął, podsycając tym jedynie moją konsternację.

– Trzy kafle.

– Dam ci cztery, jeśli zostaniesz dzisiaj w domu – westchnął, pocierając dłonią skroń – Kurwa, Lolly, ja wiem, że nie jesteś z tych, którzy lubią siedzieć na dupie w domu, ale dziś nie chciałbym, żebyś gdzieś wychodziła. To może być niebezpieczne,.

– Bo?

– Bo... – powtórzył, robiąc w moją stronę jedną ze swoich głupkowatych min – ...w mieście ponoć kręci się jeden z moich przeszłych kolegów. Tutaj de facto nawet nie chodzi o ciebie, bo nikomu nie zależy na tym, żeby się na mnie mścić. Nikt nie wie też, jak wygląda moja córka.

– Więc w czym problem?

– Nie znam osoby, która ładowałaby się w niepotrzebne kłopoty bardziej, niż ty – skwitował, powodując u mnie napad śmiechu – To nie jest śmieszne, młoda. Znam cię, jak nikt inny i wiem, że jeśli ktoś ma się znaleźć w środku najbardziej popieprzonej sytuacji świata, będziesz to ty. Przypadkiem, czy celowo– nieistotne; ciebie się po prostu trzymają kłopoty.

– Swoją rację w tym masz – palnęłam, dolewając sobie soku – Ale co takiego ma się wydarzyć akurat dziś? Przecież wczoraj też nie było mnie w domu, a jakoś nie narzekałeś.

– Bo jego wczoraj w mieście też nie było. Dziś już jest.

– Udostępnię ci lokalizację i wezmę klamkę na wszelki wypadek – odparłam, kreśląc ostatnie z linii – Ładne?

– Bardzo ładne – westchnął zrezygnowany, po czym ruszył w kierunku jednej z szafek zamykanych na klucz. Sięgnął po wspomniany przeze mnie pistolet, po czym zmierzył mnie od góry do dołu. – Dowiem się, jeżeli użyjesz go bez potrzeby. Zero straszenia kretynów na ulicy, zero popisywania się.

– Straszyłam nim kogoś kiedyś? – parsknęłam, spoglądając na niego spod byka – Nie wyda...

– Tak, niejednokrotnie – wtrącił, usilnie kamuflując rozbawienie – Ale przypomnę ci, że Evie już z nami nie mieszka i nie musisz płoszyć jej towarzystwa. Po prostu nie pakuj się w kłopoty, dobra?

– Dobra. – Przytaknęłam, pakując wszystkie potrzebne rzeczy do wielkiej, bawełnianej torby. – Jeśli tylko dziewczyna wytrzyma, sesja powinna trwać dziesięć godzin. Dla świętego spokoju wrócę do domu od razu po pracy.

Tata obserwował uważnie każdy mój ruch, gdy narzucałam na siebie mleczny płaszcz i pakowałam do jego kieszeni klucze do mojego samochodu. Na żaden komentarz się jednak nie zdecydował.

Ciemniejsza strona bieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz