rozdział drugi.

120 10 1
                                    

twitter: @dekliinacja + #csbwatt

miłego czytania!

Chłopak zerwał się dziś z łóżka dużo wcześniej, niż zwykle, czego geneza zastanawiała mnie przez dłuższy chwilę. Modliłam się w duchu, by nie zamarzył mu się jakiś weekendowy wyjazd, gdyż miałam już zaplanowane dla niego pewne atrakcje.

Wiedziałam, że nie miał dziś zmiany w pracy, więc jedną z najbardziej prawdopodobnych opcji była Camille.

Węszyłam ostatnimi czasy dość mocno wokół ich dwójki, jednak miałam spore problemy w zdobyciu nowych informacji, bo nie widywałam ich razem praktycznie wcale. Niemożliwą była dla mnie ich uchwytność, przez co stawiałam na problemy w związku.

Caden nie pisał pamiętnika, nie prowadził też długich i rzewnych rozmów telefonicznych, celem zwierzania się innym; nie wychodził z przyjaciółmi praktycznie nigdzie, gdzie dałoby się ich odpowiednio podsłuchać. Utrudniał mi zadanie, co z jednej strony cholernie mnie kręciło, z drugiej zaś irytowało. Przywykłam już do jego banalnej wersji, z której dało się czytać jak z otwartej książki.

No, a temat Camille był problematyczny.

Na wszystkich innych płaszczyznach jego życia dało się zorientować z drugiej ręki, jednak o tej małej, ciemnowłosej zołzie nikt nie wiedział nic.

Nie mogłam przepuścić okazji, więc gdy z okna dojrzałam, że pakuje się on już do swojego czarnego samochodu, również ruszyłam ku wyjściu.

Najciekawszy testem, przed jakim postawiłam rodzinę Grantów były buty. Choć w większości gościłam tu nocami, zdarzało się również tak, że całe dopołudnia przesiadywałam na strychu, z braku laku rozrysowując wtedy nowe wzory tatuaży. Podczas wszystkich tych posiedzeń moje buty zostawiałam na stojaku przed wejściem.

Nigdy nie przykuło to niczyjej uwagi. Za pierwszym razem obawiałam się cholernie, ponieważ był to rzucający się w oczy występek, jednak ich zlewcze podejście do całego otaczającego świata po raz kolejny wprawiło mnie w spore zaskoczenie.

– Bylebyś zbyt szybko nie jechał, Caden – sapnęłam, wiążąc drugą ze sznurówek – Nie lubię prowadzić w tych butach, więc nie mam zamiaru cię ganiać.

Wiedziałam, że najgłupszym, co mogłabym zrobić, było opuszczanie domu frontowymi drzwiami, więc zgarnąwszy telefon i paczkę cienkich papierosów z komody, ruszyłam ku piwnicy, tak intensywnie przeszukiwanej dzisiejszej nocy.

Wbiegłam do lasku za jego domem. Samochód zostawiałam zazwyczaj dość daleko, ponieważ obawiałam się o niego naprawdę mocno; nie miałabym serca porzucić go na leśnej uliczce, nawet jeżeli miałabym pewność, że w okolicy nie ma żywej duszy. Zazwyczaj wybierałam oddalony o pięciominutowy bieg parking przy stacji benzynowej po drugiej stronie gąszczu.

Poczułam naprawdę silne przeczucie, które kazało mi się zatrzymać tuż przed wyjściem z lasu. Przystanęłam za jednym z większych drzew i wychyliłam nieznacznie, uważnie skanując otoczenie. Stacja nie zmieniała się praktycznie wcale; roiło się na niej od tirów, a zwykłe samochody osobowe były dość sporą rzadkością.

Dziś jednak sytuacja rysowała się zgoła odmiennie.

– Jeżeli dalej to będzie tak dziecinnie proste, daję sobie tydzień na to, by przetestować twoje umiejętności manualne – parsknęłam pod nosem, kręcąc przy tym głową – Nie znam osoby łatwiejszej od ciebie, Caden.

Ciemniejsza strona bieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz