rozdział dwudziesty ósmy.

27 6 0
                                    

twitter: @dekliinacja + #csbwatt

miłego czytania!

– Macie mi w tym momencie wyjaśnić, co się, do cholery jasnej, wydarzyło – pisnęła mama Cadena równo z naszym wejściem do domu. – Tyle trzeba było czekać... Chryste, dziecko, co ty masz z twarzą?

– Pytanie raczej do ciebie, bo to ty mnie robiłaś – stęknął, ruszając w stronę lustra. – Nie jest źle. Przez całą drogę byłem pewien, że gorzej to wygląda. Głupio wyszło, bo okazuje się, że nie mam apteczki w samochodzie, więc nie miałem jak umyć się, by oszczędzić ci widoków.

– Caden pomógł dziewczynie, którą napadnięto na ulicy – wyjaśniłam, uśmiechając się niezręcznie. – Zauważył z daleka, że coś jest nie tak, więc specjalnie zjechał na pobocze, by zareagować. Niestety wywiązała się z tego bójka.

– Czy boli cię coś oprócz nosa? – spytała zaaferowana, po czym zbliżyła się do syna. – Byliście z tym na pogotowiu? Może jest złamany?

– Nie jest, niespecjalnie mnie w ogóle boli. Poszła mi farba, ale nie stało się nic poważnego – westchnął nieco poirytowany już Caden.

– Pomogę mu opatrzyć ewentualną ranę i wrócimy do pani, dobrze? – rzuciłam do kobiety, po czym uśmiechnęłam się pokrzepiająco i pociągnęłam chłopaka do łazienki na piętrze.

Gdy tylko zamknęłam drzwi na klucz, zrozumiałam, że Granta nic tak naprawdę nie bolało. Kompletnie niewzruszony pociągnął mnie w głąb pokoju, po czym usadził na tej samej szafce, na której tak intensywnie się kiedyś nade mną znęcał.

Jego pocałunki były raptowne; smakowały krwią zmieszaną z miętowymi gumami. Choć czułam ten smak po raz drugi w życiu, wciąż stanowił on dla mnie swego rodzaju zagadkę – nie brzmiał bowiem, jak coś przyjemnego, a w rzeczywistości smakował tak nieoczywiście, że aż dobrze.

– Twoja mama czeka, głupku – sapnęłam, gdy odsunął się ode mnie na krótki moment. – Później.

– Później nie będę miał takiej okazji, by dokończyć coś, co już kiedyś zacząłem – stęknął, ledwie widocznie oblizując wargi. – Wyglądasz dzisiaj tak kurewsko dobrze, że nie jestem w stanie myśleć o niczym innym.

– Ile ty masz jeszcze osobowości, Grant? Poznałam już dzisiaj przynajmniej trzy i obstawiam, że na tym się nie skończy – parsknęłam, kciukami gładząc jego policzki. – Był już znerwicowany agresor, był zakochany szczeniak, no i był bohater... Wiesz, spodziewam się, że niedługo nowe odsłony Cadena Granta zaczną mi wyskakiwać z rękawa w najmniej spodziewanym momencie.

– Każda z tych osobowości jest w ciebie równie mocno wpatrzona. Nawet furiata, któremu zabraniasz pić – mruknął, po czym ucałował mnie krótko. – Zakochany szczeniak mógłby wręcz paść na kolana, a bohater... On też, wiesz? – dodał, po czym znów przelotnie złączył nasze usta.

– Zapamiętam i wykorzystam tę wiedzę troszkę później – zaśmiałam się pod nosem. – Wyciągaj apteczkę, dzieciaku. Naprawdę musimy coś zrobić z tym nosem.

– Myślałem sobie ostatnio, żeby pokłócić się o to durne przezwisko, ale faktycznie – z naszej dwójki to ty jesteś stara i opanowana.

– Dawaj tą apteczkę, albo rozwalę ci ten nos porządniej, niż chłop z ulicy.

– Powiem mamie – rzucił prześmiewczo, po czym założył ręce przed sobą. – Powiem, że mnie bijesz, straszysz i na dodatek kurewsko testujesz moją cierpliwość, Lolly.

Ciemniejsza strona bieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz