rozdział jedenasty.

68 4 0
                                    

– Lorelei Soleil Quinn, zapraszam tu do mnie w tym momencie. – Dobyło się z parteru, sprowadzając na mnie niemałe zaskoczenie. – Masz pięć sekund!

Tata bardzo rzadko zwracał się do mnie pełnym imieniem i nazwiskiem, ponieważ wiedział, że zarówno nie było ku temu najmniejszej potrzeby, jak i nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Zazwyczaj nie miałam żadnego problemu, by przyznać się otwarcie do tego, co odwaliłam poprzedniej nocy; tata w takich momentach zwykł– zamiast dawać mi reprymendę– plasować moje kolejne pomysły w pewnej hierarchii, oceniać je w skali lub wręcz dawać mi rady na przyszłość.

Nie mogłam zatem odwalić niczego, co sprowadziłoby na mnie kłopoty.

Zresztą tata sam nieraz uciekał przed policją.

– Dzień dobry – ziewnęłam, zasiadając wreszcie na krześle w kuchni.

– Chyba nawet bardzo dobry – burknął od razu, kręcąc przy tym głową – Cieszę się, że twoja praca pozwala ci na aż tak dobre zarobki i nie musisz się dzięki niej ograniczać...

– Chyba nie rozumiem.

– Po chuj ci dwa takie same auta? – odparł błyskawicznie, unosząc na mnie jedną brew – Przecież tłumaczyłem ci już, że części do niego są drogie, tak samo jak naprawa. Nie mogłaś wybrać czegoś lepszego?

– Ale to nie jest mój samochód, tato.

– Nie no, wiem. Posrałbym się z ciekawości, gdybym nie sprawdził, na kogo jest zarejestrowany. Byłem po prostu ciekaw tego, co odpowiesz – zaśmiał się krótko, w czym od razu mu zawtórowałam – Kim jest Caden Grant i czemu masz jego samochód?

– Caden to kolega Gabe'a. Trochę przygłupi jest, bo wypił dość sporo i zapomniał, że przyjechał samochodem, więc coś trzeba było z nim zrobić. Bał się go zostawić na parkingu w środku miasta, więc odwieźliśmy go tutaj – wyrecytowałam, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie – Zresztą, jejku, ten samochód stoi tu od trzech dni, jak mogłeś go zauważyć dopiero teraz?

– Bo przez ostatnie trzy dni mnie nie było, paniusiu – burknął, spoglądając na mnie bykiem – Jak mogłaś nie zauważyć?

– Spałam i rysowałam nowe wzorki, prawie w ogóle nie wychodziłam z pokoju. – Wzruszyłam ramionami, finalnie odpowiadając zgodnie z prawdą. – Gdzie byłeś w tym czasie?

– Po mieście kręci się ostatnimi czasy strasznie dużo dziwnych ludzi, o których usiłowałem się dowiedzieć troszkę więcej. No, poza tym jeden z moich bliższych kolegów miał okrągłe urodziny, więc spędziłem jeden wieczór na zabawianiu go. Widzisz, nic wyjątkowego się u mnie nie dzieje; raczej norma – wyrecytował, dolewając sobie kawy z dzbanka – Nie dowiedziałem się nawet niczego wybitnie interesującego.

– Ale dowiedziałeś się chociaż czegokolwiek?

– Tak, teoretycznie tak, ale niewiele to wnosi do mojego życia. Na twoim miejscu jednak pilnowałbym się i nie zostawiał auta na niestrzeżonych parkingach po nocach. Ostatnio coraz więcej kradzieży, a sprawcy wciąż pozostają nieuchwytni.

– Aktualnie raczej nie masz się o co martwić. Teraz lecę do pracy, a wieczorem najpewniej złapię się z Cadenem, żeby zabrał już swój samochód.

– Chcesz, żeby ci z tym pomóc? – rzucił niespodziewanie, uśmiechając się przy tym lekko – Tak czy tak jestem umówiony z dwójką kolegów na wieczór, więc mógłbym jedno z aut gdzieś podrzucić. Nie będę musiał brać taksówki w jedną stronę, więc jest mi to nawet na rękę.

Ciemniejsza strona bieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz