– Najgłupszym, co moglibyśmy zrobić, jest zostawienie dwóch ciał w tym samym miejscu, ty cholerny jełopie – warknęłam, rozglądając się po okolicy celem znalezienia jak najlepszej kryjówki na nieszczęsne, zalegające w samochodzie zwłoki – Jednego możemy pizdnąć gdzieś w okolicy, a drugiego na przykład... No nie wiem, rozpuścić w kwasie?
– Wiesz ile będziemy czekać na dostawę takich ilości kwasu? – skwitował, przewracając oczami – Gra niewarta świeczki. Nie dość, że trzeba by się babrać z zepsutymi zwłokami za kilka dni, to jeszcze ewentualnie tłumaczyć policji na chuj zamówiło się aż taką ilość środków żrących.
– Niegłupie, to muszę ci przyznać. Zmęczony myślisz trochę lepiej, niż wyspany, Grant – westchnęłam, klepiąc go po ramieniu – Jednego– mówiąc szczerze, wrzuciłabym do rowu, zasypała ziemią i przykryła liśćmi. Drugiego... Drugiego też, ale z pół kilometra dalej.
– Ale to nam zajmie trochę czasu. Musimy gdzieś schować samochód na wypadek, gdyby ktoś tędy jechał. Jakieś pomysły?
– Umm... Raz, kiedy jechałam tędy do ciebie, widziałam jakąś dróżkę odbijającą kompletnie w las. Kończył się tam asfalt, ale raczej dało się przejechać. Obu delikwentów można by było gdzieś tam zostawić, bo tutaj dość mocno się narażamy.
– Dobra, to racja. Nie chciałbym, żebyś dotykała któregoś z nich, także odwróć się na moment i staraj nie zwracać uwagi na to, że upierdolą ci tylne siedzenia – skwitował, po czym ze skwaszoną miną ruszył w stronę postrzelonego przez siebie mężczyzny. Dość szybko przejrzał jego kieszenie, a wyjęte z nich fanty wrzucił wprost w moje dłonie – Trzymaj. Sama zdecyduj, co chcesz z tym wszystkim zrobić. Telefon rozjebałbym już tutaj, ewentualnie wyłączył i wrzucił do jakiegoś stawu po drodze...
– Dokumenty sobie zostawimy. Może akurat uda nam się znaleźć coś ciekawego na temat naszych chłopców. – westchnęłam, ładując dość spory portfel do torebki, którą z ciężkim sercem wyjęłam z samochodu – Tylko błagam cię, pospiesz się. Jeśli dobrze pójdzie to zdążę zmyć krew zanim na dobre zaschnie.
Caden jedynie przytaknął głową, po czym usadził w dość naturalnej pozycji dotarganego do samochodu mężczyznę. Ułożył jego głowę tak, by wyglądał na śpiącego, po czym finalnie zabrał się za delikwenta zajmującego miejsce kierowcy.
Widok nie był dla mnie rażący czy też wybitnie nowy, niemniej jednak miałam się do widoku trupów chyba nigdy w życiu nie przyzwyczaić. Wciąż pustka, jaka od nich biła, była dla mnie cholernie niepokojąca; powiedziałabym wręcz, że na swój sposób poruszająca.
I choć nie był to pierwszy raz, gdy zabiłam w obronie własnej, wciąż czułam się z tym dość dziwnie. Nie paskudnie i nieludzko, najgorzej wręcz na świecie... Czułam się dziwnie.
Wiedziałam, jak moralnie ponure było moje posunięcie, jednak miałam również pełną świadomość warunków i tego, co mogłoby się stać, gdybym nie pociągnęła za spust; w tamtej chwili wybierałam między życiem jego, a swoim własnym. Nie zabiłam go dla własnej, chorej przyjemności, a dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Nie miałam zatem wyrzutów sumienia– to on mógł mnie w biały dzień nie napadać.
– Ten jest ciężki jak skurwysyn – stęknął, wyrywając wreszcie mężczyznę z wnętrza samochodu – Ja miałem, do chuja pana, odpocząć dzisiaj. Odpocząć! Wygląda ci to, kurwa, na odpoczynek?!
Chłopak dość głośno stękał i wyraźnie krzywił się podczas całej akcji, niemniej jednak przeprowadził ją cholernie szybko i sprawnie. Miał znacznie więcej siły, niż dotychczas bym zakładała; zwłoki zazwyczaj były trochę cięższe, niż żywe ciała, on jednak wyglądał, jakby nie robiło to na nim żadnego wrażenia.
CZYTASZ
Ciemniejsza strona bieli
RomanceZa wszystkie czyny ponosiło się konsekwencje, o czym tegorocznej jesieni miał się przekonać Caden Grant. Ten sam chłopak, przez którego Lorelei straciła siostrę, miał uzmysłowić sobie, że nie zawsze cienie były jedynie przyciemną, oddaloną mgłą. Jeg...