rozdział trzydziesty.

14 4 0
                                    

twitter: @dekliinacja + #csbwatt

miłego czytania!

Gdy nie uzyskałam żadnej odpowiedzi w przeciągu dwóch minut, westchnęłam zrezygnowana i powlokłam się w kierunku piwnicy. Jeżeli nie było go również tam, najpewniej wypadł z domu jak ostatni oszołom i szukał wiatru w polu.

Ja natomiast – nawet pomimo częściowo odczuwanego w ciele strachu i skonfundowania – byłam śmiesznie wręcz zadowolona. Kolejny raz z rzędu doszłam przed Cadenem, w zamian za co nie musiałam robić kompletnie nic. Po raz kolejny miałam z niego same korzyści przy zerowym wkładzie własnym. Same plusy, minusów natomiast brak.

– Znalazłeś coś? – westchnęłam, gdy zastałam chłopaka krzątającego się po zagraconej piwnicy. – Ktoś wybił okno w pokoju twojej mamy, jeśli nie zdążyłeś zauważyć.

– Zdążyłem – burknął rozemocjonowany, a następnie zwrócił się w moją stronę. – Myślisz, że to mój ojciec?

Albo człowiek, który nachodził mój dom w ostatnim czasie.

Jeśli intruz był zainteresowany jego mieszkańcami, a nie zawartością, mógł również posunąć się do śledzenia mnie i uprzykrzania życia Cadenowi. Caden bowiem w przestrzeni publicznej figurował jako mój chłopak. Mógł za to obrywać po głowie.

– Tak mi się wydaje – odparłam bez większego przejęcia. – To byłoby strasznie głupie z jego strony, ale widzieliśmy wszyscy, w jakich emocjach był. Afekt robi z ludźmi chore rzeczy, jeśli mam być szczera. Twój ojciec nie jest chyba najmądrzejszy, skoro nie pomyślał, że takim posunięciem jasno na siebie wskaże.

– Mój ojciec jest jebanym debilem, co udowodnił dziś nawet tobie – parsknął, choć w jego głosie przebrzmiewała gorycz. – Skoro on porwał się na kurestwo, chciałbym odpłacić się tym samym.

– Słucham?

– Słuchaj uważnie i skup się. Zgarniemy mojego kolegę i pokręcimy się po miejscach, w których może przesiadywać mój ojciec, i... No nie wiem, przestrzelimy mu opony albo coś.

Plan szósty: wkopanie Granta za podlegające pod paragraf występki. Cholera, nie musiałam tego wymyślać osobiście; on sam się podstawiał. Na tacy podawał mi pomysły, które działały wyłącznie na moją korzyść.

– Chcesz przejechać całe Denver?

– Masz mnie za debila? – spytał, a ja zmierzyłam go rozbawionym spojrzeniem. – Nie odpowiadaj. Śledziłem go kilka razy i zapisałem sobie pinezki w odpowiednich lokalizacjach. Nie mam, co prawda, pewności, że go tam zastaniemy, ale spróbować warto.

– Moje drogie dziecko porywa się na nielegalne rzeczy? – zacmokałam pod nosem, nim położyłam mu dłoń na policzku. Pogładziwszy go kciukiem, uśmiechnęłam się krótko. – Jestem za. Zbieraj się i pozamykaj dom na wszystkie zamki. Mógł to być twój ojciec, ale mógł też być ktoś kompletnie obcy. Skąd wiesz, że pod naszą nieobecność ten ktoś nie wróci i nie wyjebie ci absolutnie wszystkich szyb w domu?

– Mam ubezpieczenie na dom, mądralo – parsknął, nim ruszył w stronę schodów. – Weź sobie bluzę z mojego pokoju. Jest zimno jak sam skurwysyn.

– Jedziemy moim autem czy twoim?

– Twoim. Moje rozpoznałby bez najmniejszego problemu.

– W moim jest ogrzewanie, więc poradzę sobie. Grant, mam już z pięć twoich bluz, trzy podkoszulki... Starczy mi na ten moment.

– Ile?

Ciemniejsza strona bieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz