rozdział dwudziesty.

55 6 0
                                    

twitter: @dekliinacja + #csbwatt

miłego czytania!

Tata naprawdę dobitnie pokazał mi, jak mocno nie lubił mojego samochodu. Dołożył wszelkich starań, by „biała niunia" zniknęła z podjazdu w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin.

Czas poszukiwań nowego samochodu był za to niezwykle specyficzny. Gdy wreszcie zostałam pozbawiona mojej poprzedniej zabawki, tata poczuł się na tyle pewnie, by wprost uziemić mnie w domu i zabronić jakichkolwiek wyjść. Sam nie pozostawał jednak zbyt daleko w tyle i przeniósł swoją pracę do domowego biura na kilka następnych dni, by dotrzymywać mi towarzystwa i gwarantować bezpieczeństwo.

Nadal bowiem niejasnym było, kto znalazł nasz adres. Nie udało się wytropić, kto stał za podrobionym, meksykańskim prawem jazdy oraz czy persona ta została na mnie nasłana, czy też atak był kompletnym przypadkiem.

Tata nieprzerwanie węszył i stawiał na nogi wszystkie swoje źródła, jednak w trakcie siedemdziesięciu dwóch godzin nie udało im się znaleźć niczego, co mogłoby nas naprowadzić na jakiś trop. Miasto ponoć było czyste jak łza, nie grasował w nim nikt niepożądany, a wokół naszej posiadłości było cicho, jak nigdy.

Spędzaliśmy zatem popołudnia na gotowaniu obiadów, przeglądaniu samochodów w internecie i oglądaniu CSI: Kryminalne zagadki Nowego Jorku. Tata spędzał ze mną czas tak, jakby wcale nie był głową narkotykowego świata całego naszego miasta; nie dało się po nim poznać, że miał za uszami naprawdę bogatą kartotekę przewinień i nagięć prawa. Jedynym, co wskazywało na jego korelację z nielegalnym półświatkiem było to, że podczas przeglądania ofert raczej nieszczególnie obchodziły go ceny.

Nie licząc tego, wyglądaliśmy jak najnormalniejsza, choć niepełna rodzina.

Dużo rozmawialiśmy też z Evie, którą ostatnimi czasy zaniedbałam kosztem zatruwania życia Cadenowi. Choć codziennie czytałam jej raporty i wywody na temat całkiem nowego, zgoła odmiennego studenckiego życia, raczej nie angażowałam się w relację tak, jak powinnam. Ja najzwyczajniej w świecie zapominałam już w tym wszystkim, że oprócz zemsty za krzywdy Evie, na świecie pozostawała również sama w sobie Evie.

Zrobiłam zatem kilka kroków wstecz, właśnie w tym tygodniu. Przewertowałam w głowie priorytety, założone plany i cele; ułożyłam grafik, by nie poświęcać zbyt wiele czasu na głupoty...

Musiałam wrócić do mojego planu uwiedzenia Cadena Granta, ponieważ w przeciągu ostatnich kilku dni naprawdę zdążył już ode mnie odwyknąć. Może zdążył już zapomnieć o moim istnieniu; może odwykł od wizyt?

A może zapomniał, że ostatnimi czasy nasz topór wojenny przysypywała coraz to grubsza warstwa ziemi, którą sama celowo podsypywałam...

A tak być nie mogło.

*

Caden nie widział mnie przez nieco ponad tydzień.

Był dziś wtorek. Wtorki lubiłam, ponieważ to właśnie w te dni Grant miał najdłuższe w tygodniu treningi, podczas których mogłam go bezwstydnie podglądać, zaszywając się w gęstwinie to ojców, to dziadków, to miejscowych gapiów, od zawsze upatrujących rozrywki w potyczkach tej bandy spoceńców.

– Nie wracasz dziś na noc, prawda? – westchnęłam, zasiadając na pufie w przedsionku.

– Wiesz, muszę nadrobić pewne rzeczy na mieście, porozmawiać z chłopakami i ogarnąć dwie sprawy. Niczego wyjątkowego nie planuję; to raczej kwestia tego, że byłem nieuchwytny stacjonarnie przez cały ostatni tydzień – odparł tata, który wyglądał na gotowego do wyjścia. – Jeśli masz taką opcję, nie śpij dziś w domu.

Ciemniejsza strona bieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz