Rozdział 35

7 1 0
                                    

To właśnie dziś staniemy się maturzystami naszej szkoły. Dzień przed rozpoczęciem roku każda klasa ma spotkanie w szkole. Nikt tak naprawdę nie wie co się będzie działo ale czek na to przez trzy lata. Czekając na resztę naszej paczki Stiles był jakiś dziwny. 

- Co się stało Stiles? - pytam chłopaka. 
- Gdy dziś zapytałem tatę co się stało z jego przyjaciółmi z liceum on odpowiedział mi że nie utrzymują kontaktu. - mówi smutny.
- My nie będziemy jak oni nas łączy coś więcej więc proszę nie zadręczaj się tym. - mówię.
- Dzięki Lily za te słowa nie chciałbym was stracić gdy wszyscy wyjedziemy na studia. - mówi.
- Będziemy utrzymywać kontakt przecież tyle się znamy a po skończonych studiach znajdziemy jakieś fajne miasto i w nim zamieszamy. - proponuje. 
- To nie jest taki głupi pomysł. - mówi.
- Świetnie a teraz chodźmy do reszty. Hektor miał jechać po Kirę a niewiadomo gdzie są. - mówię .

Idąc w stronę przyjaciół rozglądam się za zaginioną dwójką ale ich niestety nie widzę. 

- Dalej ich nie ma? - pytam zmartwiona.
- Nie ale słyszysz? - pyta Scott a ja wytężam słuch i po chwili słyszę odgłosy walki. 

Od razu patrzę znacząco na Scotta i ruszamy do odgłosów. Gdy tam docieramy widzimy że Hektor walczy z jakimś potworem więc od razu mu pomagamy ale jest bardzo silny więc odrzuca mnie w mgnieniu oka. Pojawia się jednak ktoś kto nam pomaga zwalczyć tego nie wiem jak go nawet nazwać. Gdy ten leży Scott nie zabija go tylko każe mu odejść i nigdy się nie pojawiać. 

- Pokaż się. - mówi do postaci która stoi w cieniu. Gdy ten się wyłania zaczyna się szok dla chłopaków.
- Theo? - pyta Stiles.
- Cześć Stiles witaj Scott. - mówi chłopak.
- Co ty tu robisz? - pyta Scott.
- Usłyszałem w wielkim świecie że mój dawny kumpel został prawdziwym alfą więc postanowiłem wrócić. - mówi.
- Dobrze cię widzieć ale my teraz musimy iść. - mówi Scott biorąc mnie za rękę.

Wchodząc do biblioteki aby się wpisać czuję ekscytację. To będzie nasz ostatni rok w tej szkole a później czekają na nas tylko studia. Wpisuje swoje inicjały i podaje marker Scottowi. Ten oprócz swoich wpisuje także inicjały Alison. 

- Jest tu pewnie z nami i się do nas uśmiecha. - mówi Lydia.
- Tak szkoda że nie może być tu ciałem i sama wpisać swoich inicjałów. - mówię.
- Jest w naszych sercach a to jest najważniejsze. - mówi Stiles.
- Macie rację to co teraz zrobimy jakiś psikus trenerowi? - pytam z uśmiechem.
- Oj tak dwa razy nie musisz pytać . - mówi Hektor. 

I tak właśnie owijaliśmy cały gabinet papierem toaletowym a na biurku zostawiliśmy prezent w formie kubka z napisem "Najlepszy trener na świecie". Po pierwszej wychodziliśmy ze szkoły z dobrym humorami. 

- Ten rok będzie lepszy czuję to. - mówię.
- Obyś miała rację bo inaczej nie skończę tej szkoły. - mówi Scott obejmując mnie ramieniem. 
- Z moją pomocą skończysz zobaczysz a potem pójdziemy na te same studia. - mówię.
- Będziemy najlepszą parą weterynarzy w mieście. - mówi.
- Oczywiście  że tak. - mówię.

Wchodząc do domu każe chłopakowi być cicho aby nie obudzić jego mamy. W pokoju od razu zabieram swoje rzeczy do spania i od razu ruszam pod prysznic. Kiedy włączam wodę kabina prysznicowa się otwiera.

- Mogę dołączyć czy wolisz zostać sama? - pyta chłopak.
- Zawsze możesz dołączyć choć w naszym mieszkaniu chciałabym mieć wannę co ty na to. - proponuje.
- Świetny pomysł będziemy szukać mieszkania z wanną. - mówi całując mnie. 

Po prysznicu kładziemy się do łóżka i wtuleni w siebie zasypiamy. Kolejnego dnia rano po ubraniu się schodzę na dół gdzie pani Melissa czeka ze śniadaniem.

- Dzień dobry kochanie wyspana? - pyta.
- Tak a gdzie Scott?
- Kazałam mu z rana jechać i zatankować bo wczoraj nie miałam na to siły. - mówi.
- Już jestem!!! - krzyczy chłopak na wejściu.
- To dobrze siadaj podaje śniadanie. 

Po śniadaniu razem ze Scottem zabieramy plecaki i kaski aby jechać do szkoły. Przemogłam się i wreszcie świetnie się czuje na motorze chłopaka. Docierając do szkoły na dziedzińcu widzę już naszych przyjaciół.

- Jak tam wyspani i gotowi na nasz ostatni pierwszy dzień szkoły? - pyta Lydia.
- Ja bardzo chętnie ale Scott jest bardziej myślami co z tymi pazurami i skąd one pochodzą. - mówię.
- Dowiemy się tego po szkole wiesz jaką mamy teraz frekwencję. - mówi Stiles.
- Wiem dlatego idziemy na lekcje a po szkole do Deatona. - mówi obejmując mnie ramieniem.

Wchodząc do szkoły po dzwonku czuję że coś jest nie tak i niedługo zdąży się coś złego. Te pazury i pojawienie się dawnego przyjaciela chłopaków to nie przypadek. Ja w bynajmniej w to nie wierzę ale zobaczymy co zrobi z tym Scott. Wchodząc na rozszerzoną biologię siadam sama w ławce aby zaraz do mnie dołączył chłopak no i się nie mylę bo chwilę później wchodzi uśmiechając się do mnie znacząco.

- Scott wiesz że to rozszerzona biologia. - szepcze do niego Lydia.
- No tak po to tu przyszedłem. - odszeptuje. 

Przerywa im jednak nauczycielka która zaczyna wyjaśniać co będziemy w tym roku robić. W czasie lunchu razem całą grupką spotykamy się w bibliotece aby obgadać spawy. 

- Mam coś co może was zaskoczyć. - mówi podekscytowany Stiles.
- Co tam masz? - pytam pokazując na kartki.
- To mandat podpisany przez ojca Theo przed ich wyjazdem a to podpis przyjęcia do szkoły. Zobaczcie są różne te kreski się nie zgadzają. - mówi.
- One są takie same po co węszysz? - pyta poirytowany Scott.
- Bo wiem że on jest oszustem. - mówi Stiles.
- Zgadzam się ze Stilesem coś tu jest nie tak. - mówię.
- Nawet ty przeciwko mnie? - pyta spoglądając na mnie znacząco.
- To dziwne że pojawił się tak znikąd. - mówię.
- Wiesz że nie lubię się z tobą kłócić. 
- A ja nie lubię kłamstwa i kombinowania a ten chłopak nie podoba mi się. 
- Lily proszę...
- Nie jadę z Stilesem po lekcjach więc nie czekaj na mnie. - mówię odchodząc od przyjaciół.

Po lekcjach wsiadając do jeepa od razu uśmiecham się do przyjaciela.

- Nie chciałem abyście się kłócili się przez mnie. - mówi.
- Ja po prostu jestem po stronie prawdy a nie jakiego innego gówna. - mówię.
- Mimo wszystko przykro mi. - mówi.
- Nie potrzebnie a teraz dawaj jedziemy bo coś czuje że mamy zagrożenie w Beacon Hills. - mówię.

Chłopak po moich słowach od razu rusza w kierunku kliniki Deatona. Gdy tam docieramy motor Scotta już stoi. Wchodząc do kliniki od razu kieruje się do odpowiedniego pomieszczenia. 

- Właśnie na was czekałem. - mówi Deaton.
- Co wiadomo o tych szponach? - pytam.
- Nie jest dobrze Lily ktoś ingeruje w świat nadprzyrodzony tworząc dwa gatunki w jednym ciele. - mówi.
- Czyli dobrze rozumiem że ktoś tworzy istoty nadprzyrodzone? - dopytuje.
- Dokładnie ale to nie jest dobrze bo równowaga musi się dobrze działać a ta została zaburzona. - mówi. 

Wychodząc z kliniki od razu kieruję się w stronę jeepa przyjaciela. Nadal nie chcę rozmawiać ze Scottem dlatego będę jeździć teraz ze Stilesem. 

- Przyjedziesz po mnie jutro? - pytam chłopaka.
- Pewnie ale powinnaś porozmawiać ze Scottem. - mówi.
- Spróbuje ale moje zdanie się nie zmieniło coś mi śmierdzi w tej sprawie z Theo. - mówię.
- Mi też ale muszę mieć więcej dowodów na to inaczej Scott nie uwierzy.
- Trzymaj się Stiles. - mówię wychodząc z samochodu.
- Ty też i powodzenia w rozmowie z tym uparciuchem. - mówi.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Zaczynamy sezon 5a!!! Mam nadzieje że rozdział się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz