Rozdział 27

29 5 0
                                    

Kolejny dzień jest już inny niż zwykle. Razem ze Scottem wstajemy i idziemy na dół za zapachem naleśników. W kuchni zastajemy panią Melissę.

- Dzień dobry dzieciaki. Wyspane? - pyta.
- Jakoś nie bardzo ale wiem że to będzie zły dzień. - mówię.
- Oj nie nastawiaj się tak źle kochana. - mówi.
- Coś się dziś wydarzy wiem to. - mówię.
- Jedzcie zanim wystygnie. - mówi.

Po śniadaniu pomagam sprzątać a Scott idzie ogarnąć swoje rzeczy. Potem jedziemy jego motorem do szkoły. Gdy jedziemy z obu stron jadą bliźniacy z czego się bardzo nie cieszę bo wiem już o co im chodzi. Deucalion uciekł ale swojego stada nie zabrał. Chłopaki chcieli do nas dołączyć ale Scott nie za bardzo chciał. Gdy docieramy do szkoły okazuje się że prąd wysiadł ale lekcje są prowadzone normalnie. Witamy się z wszystkimi i idziemy do klas na lekcje. Ja siadam z Stilesem na biologii ale coś widzę jak zasypia.

- Stiles nie śpij bo pani cię zabije. - mówię do przyjaciela.
- Dzięki Lily ostatnio nie sypiam najlepiej. - mówi.
- Może wybiera się do pani Melissy ona na pewno ci pomoże. - mówię.
- Wybiorę się ale wiesz że dużo mi to nie pomoże. - mówi.
- Pomoże da ci dobry lek nasenny i się porządnie wyśpisz bo długo tak nie pociągniesz. - mówię.
- Daje radę nie musisz się martwić naprawdę. - mówi.
- Stiles nawet mnie nie denerwuj bo cię ukrzywdzę. - mówię zła.
- Dobrze pani doktor pójdę po jakieś leki nasenne. - mówi.
- No i dogadani jak super. - mówię.

Po lekcjach było już inaczej. Razem z Scottem pojechaliśmy do domu aby ugotować obiad i zabrać go dla pani Melissy. Ta bardzo się ucieszyła bo miała zmianę od rana do wieczora. Martwiłam się że już jest zmęczona bardzo i sobie nie radzi ale ta jednak miała ducha tego szpitala. Po pożegnaniu pojechaliśmy do Stilesa bo musiałam zobaczyć jak się czuję.

- Scotty z nim jest coraz gorzej. - mówię.
- Wiem i się bardzo martwię ale teraz nie możemy zostawić go samego. - mówi.
- Nie ma o czym mówić jest naszym przyjacielem i musimy dać mu wsparcie. - mówię.
- No to jesteśmy dogadani ale jak nas wygoni? - pytam chłopaka.
- To i tak tam będziemy nie możemy go tak zostawić. - mówi.
- No tak.

Potem idziemy do domu chłopaka. Drzwi otwiera nam szeryf i serdecznie zaprasza nas do środka. Stiles jak się okazało spał więc go zostawiliśmy. Kolejnego dnia znowu nie było prądu i okazało się że ze szpitala psychiatrycznego uciekł jeden pacjent. Polował on na istoty nadprzyrodzone dlatego musieliśmy się pilnować. Czułam że coś jest nie tak i trzeba jak najszybciej odnaleźć go bo będą kłopoty. Po dziwnych lekcjach wróciliśmy do domu. W salonie zobaczyłam nieznajomego mi mężczyznę. Widzę minę Scotta który nie jest zadowolony z wizyty.

- Czego ty tu szukasz? - pyta zły Scott.
- Synku musiałem cię odwiedzić. - mówi a mi oczy wychodzą na wierzch
- Tyle lat się mną nie interesowałeś i nagle zjawiasz się z nikąd. - mówi zły.
- To nie tak wiesz że po rozwodzie jest inaczej. - mówi mężczyzna.
- Inaczej to by było gdybyś odwiedzał mnie regularnie a nie zjawiał się nagle. - mówi.
- Scott ja nie mogłem. - mówi.
- Mogłeś ale nie chciałeś taka jest prawda. - mówi.
- Nie to nie tak teraz powołali mnie abym sprawdził komisariat dlatego jestem. - mówi.
- No to widzisz teraz możesz wyjść stąd bo nie mam ochoty na ciebie patrzeć. - mówi Scott.
- Ale...
- Żadnego ale masz wyjść bo ja nie mam ochoty cię oglądać. - mówi.

Mężczyzna patrzy jeszcze na syna smutnym wzrokiem ale wykonuje polecenie i wychodzi z domu. Ja nie wiem co mam teraz powiedzieć. Scott nie dużo mi mówił o swoim ojcu to zawsze był temat zakazany. Nie chciałam wyciągać informacji od niego na chama bo to było nie fer. Widzę jak chłopak jest zły dlatego podchodzę i go przytulam.

- Scott wszystko dobrze? - pytam.
- Nie wiem czy jest dobrze mój ojciec się pojawił a ja go tak bardzo nienawidzę. - mówi.
- Teraz musisz się uspokoić bo jeszcze się tu zmienisz. - mówię.
- Lily wiesz że on był okropny. - mówi.
- Domyślam się po twojej reakcji na jego przyjazd. - mówię.
- Pił a teraz jest wielce policjantem. - mówi zły.
- Spokojnie Scotty damy radę razem przetrwać ten trudny okres. - mówię.
- Dziękuję jestem dla mnie wielkim oparciem. - mówi.
- Tak jak ty dla mnie. - mówię.
- Kocham cię. - mówi.
- Ja ciebie bardziej. - mówię.

Wieczorem dostajemy telefon od Hektora że właśnie uratował Kirę spod rąk Bruńskiego. Szczerze bardzo się zdziwiłam po co polował na niewinną dziewczynę. Nie była jedną z nas więc o co mogło chodzić. Jednak to nie był koniec kłopotów. Hektor musiał razem z dziewczyną usunąć zdjęcia z jej telefonu aby nikt nie zobaczył czegoś co mogło ją pogrążyć. Okazało się że dziewczyna jednak należy do świata nadprzyrodzonego i jest kitsune czyli lisem. Zdziwiłam się bardzo ale teraz należała do naszego stada po decyzji Scotta.

Dziś miała się odbyć impreza na którą zapraszali bliźniacy. Nie było prądu ale oni mieli swoje sposoby i jakoś mieli ją zorganizować w lofcie mojego brata z czego się nie cieszyłam. Wiedziałam że Derek może wrócić w każdej chwili ale już nawet nie ingerowałam bo to bliźniacy a ich się nie da przekonać. Tak więc szykuje się już od 30 minut i nadszedł czas aby założyć sukienkę.

Potem schodzę na dół gdzie czeka na mnie Scott

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Potem schodzę na dół gdzie czeka na mnie Scott.

- Pięknie wyglądasz kochanie. - mówi całując mnie w policzek.
- Ty też się świetnie prezentujesz. - mówię uśmiechając się do niego.
- To co jedziemy? - pyta.
- Tak teraz czas dla nas aby odpocząć choć na chwilę. - mówię.

Potem jedziemy moim autem gdzie to Scott kieruje. Po kilkunastu minutach wreszcie docieramy do celu gdzie już słychać głośną muzykę. Wchodzimy do loftu gdzie już znajduje się większość ludzi. Wchodzimy przepychając się przez nich aż w tłumie znajdujemy znajome osoby. Hektor jak widać zabrał ze sobą naszą nową koleżankę. Widać było że robi do niej maślane oczy. Oj życzyłam mu dobrze bo z tego co wiedziałam poprzednia dziewczyna go zdradziła z jego najlepszym przyjacielem co było dla niego niezłym ciosem dlatego postanowił wyjechać i właśnie dotarł do nas. Chłopak był fajny i można było pogadać z nim o wszystkim dlatego żal mi było jak opowiadał nam swoją historię. Zabawa trwała już trochę ale na chwilę zniknął mi Scott. Gdy go szukam na balkonie dopadają mnie jakieś dziwne postacie i na chwilę tracę świadomość. Gdy ją odzyskuję do loftu wpada Derek i rozgania towarzystwo. Zostają tylko osoby z naszego stada i bliźniacy. Potem nagle znowu pojawiają się te dziwne postacie w maskach i sprawdzają jednego z bliźniaków. Potem znikają.

- Co to było? - pytam.
- Nie wiem ale to znaczy że musimy być ostrożni bo pojawiło się nowe zagrożenie. - mówi Scott.

Kolejnego dnia siedzieliśmy przy stole jedząc śniadanie gdy po chwili dostałam telefon od Dereka aby jak najszybciej do niego przyjechać. Po szybkim śniadaniu od razu udałam się do samochodu i jak najszybciej znalazłam się w lofcie mojego brata.
Tam już czekał na mnie Peter i Derek.

- O co chodzi? - pytam.
- Patrz co dostałem. - mówi pokazując na pudełko.
- Co to jest? - pytam.
- Otwórz a się przekonasz. - mówi Peter.

Biorę od nich pudełko i patrzę w jego zawartość. Na dnie pudełka znajdują się wilcze pazury.

- Do kogo należały? - pytam.
- Do naszej matki. - mówi Derek a ja czuję że mamy jakąś pamiątkę po niej niż tylko wspomnienia.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz