Rozdział 17

42 3 0
                                    

Kolejnego dnia było dziwnie. Podczas śniadania atmosferę przy stole można było ciąć nożem. Gdy pani Melissa wyszła do pracy pożegnała się tylko zwykłym dowidzenia. Czułam się źle z tego powodu. Kobieta zawsze była uśmiechnięta i roześmiana na codzień a dziś jakby ktoś ją podmienił. Przez ten świat nie jest dobrze z naszymi bliskimi bo musimy ukrywać to co się dzieje w mieście przed nimi. Nie wiem jak tak ma być to może ja znajdę jakieś mieszkanie i się wyprowadzę albo wyjadę. Choć to drugie nie za bardzo mnie przewiduje. Muszę znaleźć coś bo nie chcę aby kobieta i chłopak mieli takie jazdy przez to co się dzieje. Po śniadaniu razem ze Scottem ruszamy do szkoły. Chłopak ma dziś zaliczyć ważny sprawdzian i chcę aby miał spokój i się o mnie nie martwił jak on to ma w swoim zwyczaju. Właśnie idę do Stilesa do szatni dla zawodników lacrosse. Jednak nie zastaję tam przyjaciela tylko Jacksona.

- No proszę dziewczyna McCalla niezłą wyrwał. A mogłaś wybrać mnie i mieć cudowne życie. - mówi.
- O czym ty mówisz? - pytam.
- Ze mną miałbyś lepiej a co ty z nim masz. Zabiera cię gdzieś. Daje prezenty?
- Dla mnie liczą się gesty a nie jakieś prezenty i wyjścia. - mówię.
- A może jak wezmę cię dla siebie nic mi nie zrobi co? - pyta łapiąc mnie w pasie.
- Zostaw mnie wyciągnę pazury. - mówię wyrywając się.
- Nic mi nie zrobisz kochanie dam ci radę mimo twojej specjalnej siły. - mówi.
- Zostaw mnie proszę. - mówię mając łzy w oczach.
- McCall cię posuwa a ja to co nie mogę. - mówi śmiejąc się.
- Scott to mój chłopak jemu wolno.
- Mi też nie przejmuj się wyobraź sobie tego debila. - mówi.
- Proszę zostaw mnie. Nikt się nie dowie. - mówię płacząc.
- W dupie to mam chcę cię i będę miał.

Po chwili do szatni wapda Scott i zaczyna okładać pięściami twarz Jacksona. Po chwili widzę jak Stiles go odciąga i wyprowadza na korytarz. Stoję przytulona do torsu chłopaka i cały czas płacze. Gdyby nie zdolność chłopaka że jestem jego kotwicą nie wiem co by się ze mną stało. Za karę każdy ląduje z nas w bibliotece. Niektórzy są niewinni ale nauczyciel nic sobie z tego nie robi.

Po lekcjach siadamy za karę w bibliotece.

- Siadać i się nie odzywać. - mówi pokazując na stoliki.
- My mamy zakaz zbliżania się do niego. - mówi Stiles pokazując na Jacksona.
- A wy też? - pyta pokazując na Alison i Matta.
- Nie. - odpowiadają.

Siadamy i siedzimy każdy w ciszy. Jestem oparta o ramię Scotta. Stiles aby zabić czas szepcze o Jaksonie z Ericą której ojciec zajmuje się jego ubezpieczeniem. Chłopak po śmierci rodziców ma dostać niezłą sumkę jak to określiła dziewczyna. Okazało się że chłopak został wyciągnięty z łona martwej matki. Nawet nie wiedziałam że ten kretyn jest adoptowany. Po godzinie nauczyciel wychodzi zostawiając nas samych abyśmy poukładali książki. Jestem zła ale no cóż to też z mojej winy. Dyskretnie rozmawiamy z Alison która w szkole jest pilnowana przez mamę i dziadka. Tłumaczy nam że kanima nie ma przyjaciela tylko pana. To było szokujące i to bardzo myśleliśmy że ma przyjaciela a nie pana ale nasza rudowłosa przyjaciółka nam przetłumaczyła cały tekst z nudów. Cieszyłam się bardzo że przyjaciółka nam pomogła. Nagle wszystko przestało mieć znaczenie bo Jakson zaczął się zmieniać w kanimę. Zaczęła się walka Erika chciała go zaatakować ale to on swoim ogonem powalił dziewczynę. Po chwili na tablicy napisał abyśmy nie wchodzili mu w drogę bo inaczej zabije wszystkich.
Matt też oberwał więc Alison wzięła go na ostry dyżur. Scott za namową blondynki zabrał dziewczynę do mojego brata. Nie chciała nigdzie indziej dlatego Derek się nią zajął a my nie wiedzieliśmy co dalej.

Kilka dni później odkryliśmy że kanima poluje na byłą drużynę pływacką. Jedna z dziewczyn z tej właśnie drużyny pracowała w klubie do którego mieliśmy iść. Chris Argent miał nam pomóc w schwytaniu Jaksona aby go nie zabić. Musieliśmy sprawić kto jest jego panem. Ubrana typowo na imprezę weszłam do salonu gdzie czekał na mnie Scott.

- Wyglądasz cudownie kochanie mam nadzieję że Issac będzie cię tam dobrze pilnował

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Wyglądasz cudownie kochanie mam nadzieję że Issac będzie cię tam dobrze pilnował. - mówi całując mnie.
- Przecież wiesz że ty jesteś dla mnie najważniejszy. - mówię.
- Tak jak ty dla mnie dlatego proszę cię uważaj na siebie. - mówi.
- Będę a teraz chodźmy bo jeszcze nie zdarzymy na czas. - mówię.

U Deatona czekają już na nas Stiles Derek Issac i Erika. Dziewczyna też jest odstrojona i to bardzo odważnie.

- Zakochańce ile można na was czekać? - pyta dziewczyna.
- Tyle ile będzie trzeba. - mówię.
- Widać że się dziś pobawimy. - mówi uśmiechając się do mnie.
- Możliwe ale to jest misja a nie impreza. - mówię.
- Erika Lily ma rację i to ona dowodzi wami gdy ja nie będę obok. - mówi Derek.
- Ona nie jest alfą. - mówi zła dziewczyna.
- Ale jej mogę zaufać na tyle aby pokierowała dobrze wami. - mówi.
- Okej niech będzie. - mówi dziewczyna.

Tak więc teraz oto razem z betami mojego brata jestem w klubie i jednak staram się dobrze bawić. Nie chciałam ich kontrolować ani nimi rządzić wiem że oni nie byli z tego powodu zadowoleni. Chciałam wreszcie zakończyć to co niszczy Jakson. Tańcząc rozglądam się po klubie aby zlokalizować chłopaka ale jak na razie go nie widać. Widzę także że Alison przyszła z Mattem aby się włączyć do działania. Jej tata obiecał nam że chłopakowi się nic nie stanie dlatego Scott mu zaufał. Stiles miał wokół klubu rozsypać zmielony jarząb. Chłopak nie był zadowolony ale takie było jego zadanie. Po chwili zauważam Jaksona i pokazuję to moim towarzyszom. Potem dzieje się akcja szybko Issac wbija igłę z środkiem usypiającym a potem Jakson pada a my zabieramy go w odpowiednie miejsce aby nikogo nie skrzywdził. Czekamy aż zjawi się Scott ale niestety nie przychodzi. Idę w poszukiwaniu chłopaka bo jestem bardzo zmartwiona nigdy by mnie nie wystawił. Coś musiało się stać. Nagle słyszę odgłosy walki gdy wchodzę do pomieszczenia od razu się duszę bo czuję wilcze ziele które jest w powietrzu. Scott ledwo oddycha ale pomaga mu mój brat. Za tym wszystkim stoi matka Alison. Szybko zabieram stamtąd Scotta i wyprowadzam szybko na powietrze aby mógł spokojnie oddychać.

- Lily musisz zobaczyć co z Derekiem. - mówi.
- On sobie poradzi a ty jesteś teraz osłabiony i muszę ci pomóc. - mówię.
- Twój brat jest tam z nią musisz mu pomóc. - mówi.
- Już jest nawet nie wiesz jak ja się o ciebie bałam. - mówię przytulając chłopaka.
- Już spokojnie Lily. Derek co zrobiłeś? - pyta Scott.
- To na co zasłużyła chcąc zabić chłopaka mojej siostry. - mówi.
- Derek powiedz że nic głupiego nie zrobiłeś. - mówię.
- Spokojnie siostrzyczko wszystko będzie dobrze. - mówi.
- No mam nadzieję ale wiesz że tutaj to różnie bywa. - mówię.
- No cóż fakt.

Po chwili przybiega Issac jest strasznie zdenerwowany.

- Jakson uciekł. - mówi.
- Jak to uciekł przecież dostał dużą dawkę leku usypiającego. - mówię.
- Stiles przerwał krąg bo mógł nas zabić. Teraz musimy wymyśleć nowy plan. - mówi chłopak.
- No teraz to nie mamy wyjścia trzeba coś innego wymyśleć. - mówię.

Po tej rozmowie każdy idzie w swoją stronę. Gdy wchodzimy do domu Scotta czeka na nas pani Melissa.

- Jak impreza? - pyta.
- Taka sobie myślałam że będzie lepiej.
- Oj no to szkoda bo przecież bilety były drogie. - mówi.
- No cóż więcej nie pójdziemy.
- Kładzie się już spać dzieciaki.

Potem faktycznie idziemy spać ale jeszcze nie wiemy co będzie dalej.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz