Rozdział 1

208 10 1
                                    

Dziś wstałam o 7 zaczynał się rok szkolny a mój genialny brat uparł się abym skończyła liceum. Nie byłam zachwycona tym pomysłem ale z nim lepiej się nie sprzeczać. Kocham go ale jest strasznie nadopiekuńczy i upierdliwy w jednym. Laura stwierdziła to samo że muszę skończyć liceum iść na studia i zacząć żyć normalnie. Ale jak ja mam żyć normalnie jak co noc mam koszmary w których nasza rodzina pali się żywcem. Nikomu nie życzę patrzeć jak ich rodzina umiera. Może mają trochę racji. Zawsze chciałam zostać weterynarzem nie ważne że jestem wilkołakiem ale to było moje marzenie. Postanowię je spełnić za wszelką cenę. Tak właśnie stoję przed bramą liceum. Boje się bo mogą mnie nie zaakceptować a tego boję się najbardziej. Po szkole muszę zobaczyć się z Laurą bo dawno się do mnie nie odzywała a stęskniłam się za nią. Powoli wchodzę do budynku i kieruje się w stronę sekretariatu. Tam wita mnie sekretarka i dyrektor oraz jakaś nowa dziewczyna która też dochodzi do tego liceum. Po zapoznaniu się z regulaminem planem lekcji dostajemy kod do naszych szafek i dyrektor zaprowadza nas do klasy po czym przedstawia a potem siadamy do swoich ławek i słuchamy co ma do powiedzenia nauczycielka od angielskiego. Nie dane było mi się skupić ponieważ jakiś brunet zaczął nawijać do swojego kumpla o jakimś ciele a raczej jego połowie które znaleźli w lesie. Zdziwiłam się bo Derek nic mi nie mówił. Pewnie nie chciał mnie martwić. Od wypadku zawsze przeżywałam takie rzeczy. Zrozumiałam więcej po stracie rodziców. Mama była alfą i zawsze rządziła sprawiedliwie. Nie wchodziła  w drogę myśliwym chciała żyć w pokoju. Niestety jej pokojowe zamiary poszły w błoto i zginęła. Moje rozmyślenia wyrwał dzwonek na przerwę. Podeszłam do mojej szafki i wyciągnęłam potrzebne książki na następną lekcje kiedy podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna i jak się domyśliłam jej chłopak. 

- Cześć jestem Lydia a to mój chłopak Jakson. - powiedziała.
- Ja jestem Lily. - mówię.
- Miło mi cię poznać świetna kurtka. Gdzie ją kupiłaś? - pyta.
- Byłam z bratem w Nowym Jorku i gdzieś tam. - mówię.
- Świetna jest naprawdę. Zapraszam cię do mnie na imprezę. - mówi.
- Nie wiem czy mój brat mi pozwoli. - mówię.
- Mieszkasz z bratem? - pyta.
- Tak dlatego on musi wyrazić zgodę.
- Rozumiem dam ci swój numer i napiszesz mi jak będziesz mogła.
- Okej niech będzie.

Potem dziewczyna podaje mi swój numer i razem z chłopakiem odchodzi. A ja właśnie wyczułam nowego wilka. Nie możliwe żeby Laura kogoś przemieniła. Moja siostra nie byłaby taka głupia. Moje rozmyślenia przerywa dwóch chłopaków którzy stoją przed mną.

- Cześć jesteś nowa prawda? - pyta jeden z nich.
- No tak jestem. - mówię.
- Jestem Scott a to jest Stiles. - mówi.

A ja już wiem że Scott jest wilkołakiem. Oj chłopaku będziemy musieli pogadać.

- Jak ci się podoba w naszej szkole? - pyta Scott.
- Jak na razie nie narzekam. - mówię.
- To może przyjdziesz zobaczyć nasz trening bo i tak mamy okienko. - mówi Stiles.
- Z miłą chęcią. - mówię.

Na okienku siedzę i obserwuje ja ak chłopacy grają w lacrosse. Scott pokazał popis wiedziałam że to dzięki umiejętnościom wilkołaka.

Gdy wracam do domu nie zastaję Dereka w domu co jest dziwne. Biorę telefon i wykręcam numer do Laury ale ta nie odbiera. Zaglądam do lodówki i jak zwykle nic nie ma choć Derek miał zrobić zakupy. Biorę kluczyki i wsiadam do auta jadę do jakiegoś pierwszego sklepu. Pod koła nagle wybiega mi pies. Niestety nie udaje mi się wychamować i najeżdżam mu na dwie łapy. Biorę zwierzaka do samochodu i próbuje go opatrzeć ale wiem że nie dam rady bo nie mam odpowiednich opatrunków. Jadę więc do przychodni weterynaryjnej. Tam szybko pukam do drzwi choć wiem że może nikogo nie być ale jednak drzwi się otwierają a w nich staje Scott.

- Najechałam na niego. Chciałam go opatrzeć ale nie mam odpowiednich opatrunków. - mówię spanikowana.
- Już dobrze Lily pomogę ci. - mówi.
- Naprawdę go nie zauważyłam. - mówię.
- Gdzie on teraz jest? - pyta.
- Na tylnim siedzeniu. - mówię.

Chłopak otwiera drzwi i bierze pieska na ręce. Po chwili znajdujemy się w klinice. Czuję że jest tu zmielony jarząb. Rozglądam się po pomieszczeniu i dostrzegam dużo różnych rzeczy które używają tylko wilkołaki. Z moich rozmyśleń wyrywa mnie głos Scotta.

- Nic jej nie będzie. - mówi.
- Tak bardzo się cieszę. - mówię.
- Dam ci bluzę jesteś przemoczona. - mówi.
- Nie trzeba. - mówię.

Ale chłopak nic z tego sobie nie robi i idzie do pomieszczenia obok a gdy z niego wychodzi podaje mi swoją bluzę która zakładam i jest mi o wiele cieplej.

- Wiesz w sobotę jest impreza u Lydi. - mówi nieśmiało.
- No tak nie wiem czy iść. - mówię.
- A może pójdziesz ze mną? - pyta nieśmiało.
- Mogę pójść. - mówię.
- To super gdzie mam po ciebie przyjechać? - pyta.
- Może spotkamy się już u Lydi?
- Może być. - mówi.

Chłopak odprowadza mnie do samochodu a na pożegnanie całuje mnie w policzek. Rumieni się ale ja także. Nie wiem nawet czemu ten chłopak tak na mnie działa. Co jest ze mną nie tak? Moje zachowanie nie jest podobne do tego z przed miesiąca.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że rozdział się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w piątek!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz