Rozdział 26

26 2 2
                                    

Jest noc a ja idę szukać do lasu Scotta. Od minionego rytułału jest tak codziennie a ja później nie kontaktuje ze światem. Kładziemy się razem spać w jednym łóżku a później w nocy gdy się budzę go nie ma. Tak więc oto jestem w lesie niedaleko spalonego domu. Już z daleka widzę jak chłopak leży w liściach.

- Scotty ty musisz iść z tym do Deatona inaczej tak długo nie pociągniemy. - mówię.
- Lily to znowu ty. Przecież mówiłem ci że masz mnie nie szukać. - mówi.
- Tak i co mam leżeć i czekać aż wrócisz albo nie wrócisz. - mówię.
- Nie chcę abyś zasypiała na lekcjach bo w środku nocy idziesz mnie szukać. - mówi.
- Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko wiesz o tym. - mówię.
- Ja też cię bardzo kocham. - mówi przytulając mnie.
- Wracajmy do domu to jeszcze pośpimy kilka godzin. - mówię.
- Masz rację. - mówi i idziemy w stronę wyjścia z lasu.
- Mam nadzieję że teraz mi nie uciekniesz. - mówię.
- Postaram się zostać ale wiesz jakoś inaczej się czuje. - mówi.
- To wszystko zaczęło się od tego rytułału. - mówię.
- Wiem ale co ja mam zrobić. - mówi
- Jak najszybciej udać się do Deatona bo inaczej tak długo nie pociągniemy. - mówię.
- Okej jutro zobaczę co da się zrobić. - mówi.
- Musisz iść i koniec bez dyskusji. - mówię.
- Pójdę zaraz po szkole. - mówi.
- Świetnie cieszę się a teraz chodźmy już spać. - mówię wchodząc do domu.

Potem idziemy do pokoju i kładziemy się spać. Tej nocy chłopak już mi nie nawiał. Rano od razu wchodząc do kuchni zaparzam kawę. Bez niej nie wytrzymuje ekscesów Scotta. Mimo to i tak jestem zmęczona że niekiedy na nudnej lekcji to zasypiam. Jak zwykle budzi mnie Lydia albo ktoś z naszych przyjaciół.

Wchodzimy na dziedziniec szkoły i widzę od razu Stilesa Lydie i Alison. Chłopaki i Alison nie wyglądają najlepiej.

- Coś mi się zdaje że musicie iść wszyscy do Deatona. - mówię.
- Musimy ja tak dalej nie pociągnę. - mówi Alison.
- Ja też Scott cały czas znika w nocy a ja go szukam po lesie. - mówię.
- To przez ten rytułał innego wyjaśnienia nie ma. - mówi Lydia.
- Tak bo to od tego się zaczęło. - mówię
- Dobra ale teraz musimy iść na lekcje po nich się tym wszystkim zajmiemy. -  mówi Lydia.
- Tak to dobry pomysł. - mówię.

Tak właśnie siedzimy teraz na lekcji historii gdzie nowy nauczyciel opowiada nam okres z tamtego wieku. Świetny pan i bardzo zabawny bo nawet przedstawił nam swoją córkę która się zawstydziła jak tylko na nią wskazał. Dziewczyna była bardzo nieśmiała z tego co widziałam a zaczął ją podrywać jeden z chłopaków który dołączył do naszego stada niedawno. Jest wilkołakiem i przeprowadził się tutaj nie dawno. Natrafił na nas przypadkiem ale okazał się świetną osobą. Ma na imię Hektor i jest bardzo śmieszny. Hektor był w naszym wieku więc chodziliśmy razem do lasu i nie musieliśmy go zbytnio szukać po szkole. Chłopak umilał czas każdemu komu się dało. Chłopak wniósł do naszego życia dużo śmiechu i radości co było nam potrzebne w tym trudnym czasie. Po lekcjach wszyscy razem udaliśmy się do Deatona. Stiles pokazał mu ruchy dłoni które mu się śniły na jawie. Oznaczało to że ich podświadomość jest nie domknięta i muszą coś z tym zrobić bo będzie gorzej. Zmierzenie się ze swoimi demonami było strasznie trudne a do tego dochodzi sprawa prawdziwego alfy czyli Scotta. Jego oczy gdy je zobaczyłam pierwszy raz wtedy gdy walczyliśmy z Blake zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Moja mama była alfą a teraz mój chłopak z czego się bardzo cieszę. Chłopak jednak miał problem z tym ale powiedziałam mu że na to zasłużył jak nikt inny. Po wyjściu od Deatona dostaliśmy telefon od szeryfa aby zjawić się u niego bo miał do nas sprawę która gryzła go od kilku lat a teraz gdy odkrył świat nadprzyrodzony może to być z tym związane. Wchodzimy na komisariat razem ze Scottem i Stilesem. Chłopaki od razu wchodzą do gabinetu bez pukania.

- Dzień dobry szeryfie co ma pan dla nas? - pytam.
- Kiedyś miałem sprawę wtedy to były moje początki jak byłem szeryfem i był wypadek. Matka z dziećmi uderzyła w drzewo. Matkę i jedno dziecko znaleźliśmy ale Mali niestety nie. - mówi.
- I myśli pan że ona jest wilkołakiem? - pytam.
- Nie wiem ale możliwe przecież nie rozpłynęła się w powietrzu. - mówi.
- No nie sprawdzimy to tylko musi podać nam współrzędne abyśmy zobaczyli miejsce. - mówi Scott.
- Dobrze ja wam nawet je pokaże abyście dotarli. - mówi.

Tak więc oto pół godziny później stoimy przy wraku samochodu gdy nagle przed nami pojawia się kojot. Scott zaczyna za nim biec a ja z Stilesem czekamy aż wróci. Wiem jak już możemy ocalić dziewczynkę. Scott musi zaryczeć rykiem alfy wtedy ona posłucha. Tak więc oto do tego przydali się bliźniacy. Chociaż nie wiem czy to był dobry pomysł. Spotkaliśmy się w lofcie mojego brata aby ogarnąć temat. Chłopacy zaczeli bić chłopaka ale nic to nie dało więc musiałam to przerwać.

- Stop!! - krzyczę.
- Musimy to zrobić bo inaczej się nie da. - mówi Aiden.
- W dupie z tym poradzi sobie. - mówię.
- Nie ma szans. - mówi.
- Nie ważne jak coś jest prawdziwym alfą on da sobie radę. - mówię.

Tak właśnie kolejnego dnia jesteśmy w szkole. Nagle w niej pojawiła się Malia pod postacią kojota okazało się że Stiles z wraku samochodu zabrał lalkę która należała do jej siostry. Tak więc znowu znaleźliśmy się w lesie. Malia była znowu w wraku samochodu i kładła właśnie lalkę do niego. Scott zaczął za nią biec a ja zaraz za nimi. Nagle Scott ryczy rykiem alfy i przed nami znajduje się naga nie dziewczynka tylko nastolatka w naszym wieku. Zadzwoniliśmy do szeryfa i on przyjechał w ciągu 15 minut. Zabrał dziewczynę do domu gdzie czekał na nią ojcec. Cieszyłam się że nasz świat przydał się kiedy to mogliśmy pomóc komuś.

Ten świat miał wystawić nas na trudną próbę.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że rozdział się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! No i właśnie zaczynamy sezon 3b!!! Jesteśmy już w połowie!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz