Rozdział 8

86 6 0
                                    

- Stiles to na pewno stąd wysłano? - pytam.
- Tak sprawdził to dla mnie Danny. - mówi.
- Już wiem kto jest alfą. - mówię a po chwili słyszę śmiech.
- Brawo moja niezawodna siostrzenica. - mówi głos za mną.
- Dobrze cię widzieć wujku choć nie wiem czy mogę to powiedzieć. - mówię.
- Jesteś zła za Laurę? - pyta.
- Jestem wściekła a nie zła zaraz zobaczysz. - mówię pokazując pazury.
- Oj Lily przecież jesteś tylko betą. - mówi.
- A Scott do czego ci? - pytam.
- Tworzę stado mam nadzieję że się dołączysz. - mówi.
- Nikt się do ciebie nie dołączy. - mówi głos za mną i wiem że to Derek.
- Oj i mój kochany siostrzeniec. - mówi.
- Zabiję cię tak jak ty zabiłeś Laurę. - mówi wściekły Derek.

Potem zaczyna się walka. Derek odpycha jak najdalej Stilesa a później atakuje Petera. Ten niestety go odpycha więc ja wkarczam do akcji i atakuje go. Zaczyna się zawzięta walka którą Peter wygrywa. Potem wychodzi ze szpitala jak gdyby nigdy nic.

- Derek co teraz? - pytam.
- Musimy jak najszybciej go znaleźć i zabić. - mówi.
- Wiesz co powiedziałeś Scottowi. - mówię.
- Wiem ale przecież to nic nie zmienia. - mówi.
- Będą kłopoty. - mówię.

Po incydencie w szpitalu ja udałam się jak najszybciej do domu Deatona. Derek nie chciał abym coś jeszcze dziś robiła a co najgorsze włóczyła się po nocy.  Nie mogę zasnąć wiedząc że po Beacon Hills chodzi Peter. Nie wiem co u Scotta i Dereka a to mnie dobija najbardziej. Stiles na pewno skontaktował się z przyjacielem i powiedział kto jest alfą.

Następnego dnia po nieprzespanej nocy idę do szkoły. Przy budynku spotykam Scotta i oddycham z ulgą że nic mu nie jest.

- Wiem jaki to dla ciebie szok. - mówi przytulając mnie.
- Chciałam go tam zabić ale nie miałam tyle siły. - mówię.
- Spokojnie jakoś sobie z tym poradzimy. - mówi.
- Scott a co jeśli będę musiała dołączyć do jego stada tak samo jak i ty. Nie chcę nikogo zabijać. - mówię.
- Nikogo nie będziesz zabijać. - mówi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Wiesz że nie możesz iść nawet na bal. - mówię.
- Znajdę jakoś sposób i tam się pojawię aby z tobą zatańczyć. - mówi przytulając mnie.
- Nie rób sobie problemów. - mówię.
- Dla ciebie zrobię wszystko. - mówi.

Potem idziemy na lekcje na których nie za bardzo mogę się skupić. Peter będzie chciał abym dołączyła i Scott także będzie musiał dołączyć bo to on go stworzył.

Po szkole razem z Scottem idziemy do niego aby się pouczyć. W jego domu spotykamy jego mamę która się szykuję jak można się domyślić na randkę.

- Dzień dobry pani! - mówię wchodząc
- Dzień dobry kochanie miło mi cię wreszcie poznać. - mówi.
- Mi panią również.
- Szkoda że dziś cię przyprowadził kiedy ja szykuje się na randkę. - mówi
- Spokojnie spotkamy się jeszcze na pewno nie raz. - mówię.
- Oj jaka ty jesteś miła skarbie.
- No cóż taka już moja natura.
- Mamo nie męcz mi dziewczyny. - mówi Scott.
- My tylko rozmawiamy synku.
- Scotty przecież wiesz jakie są mamy ona się o ciebie troszczy. - mówię a po chwili słychać dzwonek do drzwi.
- Jeszcze nie jestem gotowa Scott pójdziesz otworzyć. - mówi pani McCall.
- Tak mamo choć wyglądasz piękne.
- Oj synku dziękuję.

Gdy odchodź Scott otwiera drzwi a przed nimi stoi Peter.

- No proszę obydwie moje bety w jednym miejscu. - mówi.
- Czego tu szukasz? - pytam.
- No cóż po tylu latach śpiączki należy mi się kolacja z piękną kobietą. - mówi.
- Musisz brać mamę Scotta mało jest kobiet w Beacon Hills? - pytam.
- Nie denerwuj się odstawię twoją przyszłą teściową w całym kawałku.
- To nie jest śmieszne Peter.

Po tych słowach pani McCall schodzi do nas cała rozpromieniona. Scott daje buziaka mamie na pożegnanie i życzy miłej zabawy. Gdy znikają zaczynamy obmyślać plan.  Scott dzwoni do Stilesa aby ten śledził parę my szybko udajemy się w miejsce gdzie miał spowodować stłuczkę.
Siedzimy w ukryciu i widzimy jak Stiles kłóci się z mamą Scotta.

- Myślicie że wygraliście ale to dopiero początek wojny. - mówi Peter bo dobrze wie że tu jesteśmy.

Po tej akcji uważałam na siebie i nie chodziłam sama. Peter nawet przyszedł kiedy ja i Scott pomagaliśmy w klinice. Chłopak od razu po naszym dyżurze odprowadził do domu.

- Śpij dobrze. - mówi całując mnie w czoło.
- Ty też i nie biegaj po lesie. - mówię.
- Nie musisz się o to martwić. - mówi
- Wiesz ja zawsze będę się martwić. Proszę napisz jak dotrzesz do domu.
- Oczywiście napiszę.

Potem odchodzi a ja idę w stronę domu. Gdy po prysznicu wreszcie kładę się do łóżka moje myśli są wciąż przy tym jak to Peter mógł zabić Laurę własną rodzinę. Status alfy jest dla nas ważny ale to Laura na niego zasługiwała nie Peter. Był to jeden z moich ulubionych wujków ale to się zmieniło. Z moich rozmyśleń wyrywa mnie SMS od Scotta.

Jestem już w domu nie musisz się martwić.

Kocham Scott ❤️

Po tym SMS jestem spokojniejsza więc w mgnieniu oka zasypiam.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!! Mam nadzieję że się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz