Rozdział 10

74 5 0
                                    

Dziewczyny gdy do mnie przyszły była godzina 16:30 szczerze to nawet nie wiedziałam po co tak wcześnie przecież aż tak długo nie będziemy się szykować. Lecz gdy zobaczyłam co przyniosła ze sobą Lydia to aż mi szczęka opadła. Ta dziewczyna miała tyle kosmetyków co nie jedna drogeria. A ile biżuterii że nawet sama mogłaby otworzyć jubilera i zgarnąć za te błyśkotki dużo kasy.

- Lily to co siadasz pierwsza ja ci zrobię fryzurę a Lydia się umaluje. - proponuje Alison.
- Dla mnie spoko wiecie dziewczyny ja nie jestem do tego wszystkiego przyzwyczajona. - mówię wskazując na to co przyniosła rudowłosa.
- My się wszystkim zajmiemy aż Scott zaniemówi. - mówi Lydia.
- Tylko proszę trochę stonowane kolory. - mówię.
- Takie jakie będą ci tylko pasować. - mówi Alison.
- Dzięki jesteście najlepsze. - mówię.
- Po to tu kochana jesteśmy jesteś naszą przyjaciółką. - mówi Alison.
- Oj tak i bardzo dobrze że przyszłaś do naszej szkoły. - mówi Lydia.
- A ja to co? - pyta śmiejąc się Alison.
- Ty sobie radziłaś a nasza Lily ma tylko brata który nie zna się na modzie. - mówi rudowłosa.
- Oj dobra niech ci będzie. - mówi Alison.

Potem dziewczyna upina mi ładnego koka i zostawia kilka wolnych kosmyków. Gdy rudowłosa wreszcie zabiera się za pracę na mojej twarzy aż zaczynam się bać. Efekt był już po 30 minutach. Gdy zobaczyłam się w lustrze aż oniemiałam. Nie poznałam się w lustrze. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty. Gdy przyszedł czas zakładania sukienki byłam bardzo podekscytowana.

Gotowa razem z Lydią i Stilesem ruszyliśmy w stronę szkoły

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gotowa razem z Lydią i Stilesem ruszyliśmy w stronę szkoły. Przed wejściem trener sprawdzał czy nie ma nieprzyzwoitych osób. Weszłam sama i szukałam wzrokiem bruneta ale jak widać nie było go jeszcze na sali. Jakiś chłopak chciał mnie zaprosić do tańca ale odmówiłam. Nie chciałam z nikim tańczyć tylko czekałam na mojego księcia. Potem przyszedł kolejny przychlast. Nie wiedziałam że chłopaki nie rozumieją słowa nie. Po chwili ktoś zasłonił mi oczy rękoma.

- Zgadnij kto to? - słyszę szept obok ucha i od razu się uśmiecham.
- Mój książę. - mówię.
- Zgadza się czy księżniczka zrobi mi tą przyjemność i zatańczy ze mną? - pyta.
- Tak księżniczka zatańczy. - mówię.

Potem idziemy na parkiet i ktoś włącza wolną muzykę. Przytulam się do chłopaka i kołysamy się w rytm muzyki.

- Pięknie dziś wyglądasz. - mówi.
- Dziękuję ty też świetnie wyglądasz.
- Starałem się dla ciebie. - mówi.
- Nie musisz się dla mnie starać wystarczy że będziesz przy mnie.
- Jestem i będę dla ciebie cały czas.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też Lily bardzo.

Po chwili jednak dowiadujemy się o stanie Lydi. Dziewczyna zostaje zabrana do szpitala w ciężkim stanie a my wypatrujemy Petera który maczał w tym palce. Stiles dokładnie powiedział że to on jak ja go dorwę to go udusze gołymi rękami. Po tragicznym balu udajemy się do szpitala ale tam nie udzielają nam żadnych informacji bo nie jesteśmy z rodziny. Czuję się wtedy taka bezużyteczna bo to z mojej winy dziewczyna może stać się wilkołakiem. Po za tym Alison dowiedziała się kim jesteśmy. Scott nie robił sobie nic z tego ale ja tak przecież jej nie powiedziałam a to moja przyjaciółka mimo tego jaką ma rodzinę. Gdy nikt nie udzielił nam informacji Scott i ja udaliśmy się do mnie do domu. Tam przebraliśmy się i pożyczyliśmy spać. Choć sen przychodził nam opornie. Deaton nie miał nic przeciwko gdy przyprowadziłam Scotta chyba wie jak to było dla mnie ważne tej nocy. Peter posunął się za daleko i ja musiałam go zatrzymać. Wieczorem następnego dnia gdy dzwoniłam do Dereka ten nawet nie odebrał. Zaczynałam się martwić bo zawsze od mnie odbierał telefon. Nie ważne gdzie był i co robił taką mieliśmy zasadę.

- Scott musiało się coś stać. - mówię przytulając się do chłopaka.
- Zaczniemy go szukać. - mówi.
- Derek tak o sobie nie znika. - mówię.
- Wiem Stiles też go nigdzie nie mogę znaleźć ani się dodzwonić. - mówi.
- Czyli obydwa zniknęli coś musiało się stać nawet Stiles nie znika bez zadzwonienia do nas. - mówię.

Naradzamy się jeszcze aż nagle słyszę rozpaczliwy ryk Dereka.

- Scott to był Derek jemu dzieje się krzywda. - mówię rozpaczliwe.
- Wiem musimy mu jakoś pomóc ale nawet nie wiemy gdzie on się znajduje. - mówi chłopak.
- To mój brat muszę mu pomóc. - mówię.
- Wiem i pomożemy mu obydwoje.
- Scotty to na pewno łowcy nikt inny by go nie krzywdził. - mówię.
- Tylko gdzie oni mają kryjówkę?
- Nie wiem ale musimy się pospieszyć Derek jest wytrzymały ale to bardzo boli i siada na psychikę. - mówię.
- Nie chcę mnie wydać dlatego to robi oni myślą że to Jackson jest nową betą bo miał przecież zadrapanie. - mówi.
- Masz rację oni szukają nowej bety.
- Teraz musimy działać incognito.
- Jak tylko dorwę Argentów to pozabijam wszystkich. - mówię.
- Spokojnie teraz tylko gdzie oni mogą go przetrzymywać.
- Nie mam pojęcia przecież nie będę pytać Alison i tak jest wkurzona. - mówię.
- To jej rodzina robi krzywdę innym a nie ty jesteś tym złym charakterem. - mówi przytulając mnie.
- To co teraz robimy? - pytam.
- Idziemy na wojnę. - mówi głos za mną i już wiem że to Peter.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale mam nadzieję że się spodobał!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Jeszcze jeden rozdział i skończymy 1 sezon. Do zobaczenia wkrótce.

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz