Rozdział 36

9 0 0
                                    

Wchodząc do domu nie wiem czego mam się spodziewać. Scott na prawdę był zły ale ja już tak mam gdy nie wiem kim jest ta osoba której nie znam więc gdy wyczułam od niego zagrożenie to musiałam to powiedzieć głośno. 

- O kochanie już jesteś Scott mówił że miałaś coś do załatwienia ze Stilesem dlatego będziesz później. - mówi uśmiechając się do mnie.
- Tak nie mogłam odmówić temu głupkowi. Scott u siebie? - pytam.
- Tak pewnie czeka na ciebie.
- No to idę.

Gdy znajduje się pod drzwiami nie wiem czy mam wejść a może zapukać. Decyduje się na to pierwsze i wchodzę bez pukania. Chłopak leży na łóżku i patrzy nieobecnym wzrokiem w sufit.

- O już jesteś myślałem że będziesz później. - mówi zaskoczony. 
- Jestem choć może mnie nie być skoro nie chcesz. - mówię.
- Chce oczywiście że chce nie musimy się kłócić o jakieś głupoty. - mówi.
- Scott to nie są głupoty ten chłopak ma coś na sumieniu i Stiles też to wie. 
- Zmienił go wilkołak alfa a później zostawił go samego. Ja miałem ciebie i Dereka a on był sam i zastanawiam się czy nie przyjąć go do naszego stada. - mówi.
- Ja cię rozumiem Scotty ale ty też zrozum mnie i postaw się w mojej sytuacji. Wiesz że nie ufam nowym ludziom i trudno zdobyć moje zaufanie dlatego się nad tym zastanów. - mówię.
- Jakoś z Hektorem od razu zaczęłaś normalnie rozmawiać z Kirą już mniej rozmawiasz. - mówi analizując moje relacje z pozostałymi.
- Hektor gdy do nas dołączył biła od niego taka dobra aura a od Kiry czy Theo nie bije. - mówię
- Lily możemy skończyć już tą wymianę zdań i się położymy? - pyta.
- Jeżeli wstrzymasz się z dołączeniem do stada Theo. - mówię poważnie.
- Dobrze poobserwuję go i zobaczę czy się nadaje a ty mi w tym pomożesz. - mówi. 
- Na taki układ to ja mogę pójść. - mówię.
- No to teraz chodź i mnie przytul. - mówi wyciągają ręce. 

Kolejnego dnia gdy docieramy na parkingu stoi już nasza grupka. W niej znajduje się także Mason który miał się dowiedzieć od Liama o świecie nadprzyrodzonym. 

- Czyli wy wilkołaki ty banshie a ty lis. - mówi wskazując na nas.
- Kitsune ale może być lis. - mówi dziewczyna.
- Ale czad czyli co teraz należę do waszego stada? - pyta.
- Nie rozpędzaj się tak szybko. - mówię.
- Okej ale dzięki że mi powiedzieliście. - mówi.
- To była decyzja Liama więc wiesz my tylko daliśmy mu zielone światło. - mówi Scott.

Gdy słyszymy dzwonek od razu kierujemy się do właściwych klas. Razem ze Scottem siedząc w ławce od razu powtarzam materiał i przygotowuje pracę domową do sprawdzenia. 

- Nie gadaj że była praca domowa. - mówi zdziwiony Scott patrząc na mój zeszyt. 
- Była ale ty oczywiście jak zwykle miałeś lepsze rzeczy do roboty niż przyłożenie się do biologii. 
- Przepraszam ale wiesz jak teraz jest. - mówi.
- Nie mnie powinieneś przepraszać. - mówię.
- Masz rację.

Gdy przychodzi nauczycielka od razu zaczyna lekcje która bardzo podpada mi do gustu. 

- Pani profesor a gdyby zmieszać dwa różne gatunki? - pyta Scott.
- Wtedy stworzone zwierzę nazywamy chimerą. - mówi.

Zaskakuje mnie tym i to bardzo teraz już wiemy że stworzone przez kogoś wilkołaki z czymś innym to chimery. Wychodząc z klasy od razu dopada mnie pani Martin.

- Lily a twoja aplikacja na studia jak? - pyta.
- Na pewno weterynaria tak samo jak Scott więc jestem już przygotowana. - mówię uśmiechając się do niej.
- A plan b masz czy może raczej nie? - pyta.
- Niestety nie raczej nie widzę się w innej roli. - mówię.
- A moim zdaniem bardzo dobrze byś się nadawała na medycynę. - mówi.
- To nie moje klimaty nie lubię ludzi a zwierzęta to co innego. - mówię.
- No skoro tak stawiasz sprawę. - mówi.
- To dziękuje pani za pomoc i rozmowę. - mówię wychodząc z gabinetu. 

Wieczorem czekając aż Lydia wyśle mi notatki z tamtego roku zaczęłam robić zadanie na przedsiębiorstwo które nie było takie łatwe jakby się wydawało. Po zrobieniu zadania nadal nie mam żadnych wiadomości od Lydii. Postanawiam więc zadzwonić do dziewczyny.

- Halo Lydia gdzie są notatki z tamtego roku? - pytam gdy ta odbiera.
- Przepraszam cię Lily ale dziś mam całą noc po za domem i nie dam rady ci ich wysłać. - mówi.
- Co ty będziesz robić całą noc? - pytam.
- Obiecałam Tarcy że zobaczę czy ona lunatykuje w nocy i gdzie. - mówi.
- Myślisz że ona może być kolejną chimerą? - pytam. 
- Nie wiem ale muszę to sprawdzić po za tym obiecałam jej że zobaczę co się z nią dzieje. - mówi.
- Jak coś nadprzyrodzonego to dzwoń o każdej porze. - mówię. 
- Okej nie ma sprawy. - mówi i po chwili się rozłącza.
- Lily ktoś dzwonił? - pyta Scott wchodząc do pokoju.
- Lydia możliwe że mamy kolejną chimerę. - mówię.
- Czyli mamy kolejne problemy? - pyta.
- Wiesz że tu nigdy nie jest spokojnie. - mówię.
- No tak a teraz chodźmy spać aby ratować ten świat. - mówi.

W nocy jednak to nie Lydia zadzwoniła a tata Stilesa. Mieliśmy udać się na miejsce zbrodni gdzie napadł ktoś na prawnika. Okazało się że to ojciec Tarcy gdy ten zobaczył policję od razu wypowiedział imię dziewczyny a później oddał ostatni wdech i umarł. Z nim podróżował jeszcze jeden człowiek który został sparaliżowany. To dało nam do myślenia i to bardzo. Tarcy była wilkołakiem i kanimą a to oznacza że będzie chciała zabijać. Na to nie mogliśmy pozwolić dlatego udaliśmy się do jej domu gdzie czekała już na nas Lydia. 

- Zabiła własnego ojca a tamtego człowieka sparaliżowała nie rozumiem jej. - mówię.
- Zabiła kogoś kto chciał jej pomóc. Miała przecież problemy z bezsennością. Jej ojciec robił wszystko aby dziewczynie było lepiej zasnąć. - mówi Lydia.
- Czyli mamy motyw zabija osoby które chcą jej pomóc. - mówię.
- O nie. - mówi zmartwiona Lydia.
- Co się stało? - pyta Scott.
- Moja mama jej pomagała nawet miała załatwić jej jakieś leki czy coś. - mówi.
- Teraz to twoja mama może być celem. - mówi Scott.
- Ocalimy ją Lydia nie musisz się tym martwić. - mówię przytulając dziewczynę.
- Jesteście wspaniali. 

Kolejnego dnia gdy pani Martin miała pojawić się na komisariacie my też się tam zjawiliśmy aby powstrzymać Tarcy. Pani Martin nie wiedziała nic o naszym świecie jak szeryf czy mama Scotta dlatego musieliśmy powstrzymać tą chimerę. Stiles miał przekonać tatę aby ten dziś odpuścił randkę ale ten niestety był nie ugięty. Dlatego zanim go przekonał pani Martin pojawiła się na komisariacie. 

- No to teraz będziemy musieli ich śledzić aby ona jej nie zabiła. - mówię.
- Tak nie mamy innego wyjścia. - mówi Scott.

Po słowach chłopaka zaczyna się zamieszanie związane z wtargnięciem Tarcy na komisariat. Dziewczyna dużo osób sparaliżowała i przy okazji Lydia mocno oberwała ogonem co nie było dla niej dobre. Malia pobiegła za Tarcy do piwnicy dlatego od razu tam pobiegliśmy gdy przy Lydii został Theo. Mimo ze mu nie ufałam zrobił zacisk na brzuchu przyjaciółki aby krew nie leciała. Gdy razem ze Scottem znajdujemy się w piwnicy Malia klęka przy ciele Tarcy.

- To nie ja pojawili się jacyś kolesie w maskach i nawet nie mogłam temu zapobiec. - mówi dziewczyna.
- Już spokojnie będziemy musieli ją zabrać aby nikt tego nie widział. - mówię.
- Masz racje. - mówi Scott.

I miałam ale także do nas dotarło że zagrożenie jest bardzo poważne i nie możemy tak tego zostawić. 

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜



Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz