Rozdział 5

99 5 0
                                    

2/3
Kilka dni później obudziłam się rano i jak się okazało był to najgorszy dzień. Nie chciało mi się nawet wstać z łóżka. Ta dzisiejsza data była dla mnie przygnębiająca. Dziś są moje urodziny które jak zwykle spędzę bez rodziny. Dlatego właśnie ich nienawidzę. Derek dobrze wie że nie lubię obchodzić urodzin dlatego nic nie będzie kombinował. Najbardziej boję się że Scott się dowie i będzie chciał celebrować ten dzień. Ubieram się w

I schodzę na dół do kuchni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I schodzę na dół do kuchni. Tam czeka na mnie stos naleśników i małe pudełeczko owinięte w kokardę. No niech mnie nawet Deaton wie. Rozpakowuje prezent i widzę naszyjnik. Przy nim widzę karteczkę.

"Należał do twojej matki teraz twoja kolej go nosić. " Miałam łzy w oczach. Nie miałam dużo pamiątek po mamie a teraz dostałam naszyjnik który do niej należał. Po zjedzeniu śniadania ruszyłam w stronę szkoły choć tak bardzo nie chciałam tam pójść nie dziś. Przed szkołą spotkałam Scotta.

- Hej Lily dobrze się czujesz? - pyta przytulając mnie.
- Nie za bardzo chciałam odpocząć od tego wszystkiego. - mówię.
- To chodźmy na wagary. - mówi.
- Nie przecież masz niskie oceny. - mówię.
- Dla twojego lepszego samopoczucia mogę iść na wagary i spędzić z tobą ten czas. - mówi.
- Dobra ale mam nadzieję że nie będziesz mieć większych problemów. - mówię.
- Tym się nie przejmuj. Jesteś ważniejsza niż szkoła. - mówi tuląc mnie.

Potem wsiadamy do mojego samochodu i odjeżdżamy z pod szkoły. Jedziemy przed siebie i nie oglądamy się za siebie. Mam nadzieję że Derek nie będzie zły za te wagary.

- Scott chciałabym ci coś powiedzieć. - mówię.
- Coś się stało? - pyta.
- Dziś są moje urodziny. - mówię.
- Naprawdę? - pyta.
- Tak nie chciałam ci mówić bo ich nie obchodzę od czasu pożaru ale teraz jesteś ty i wiem że będziesz mnie wspierać. - mówię mając łzy w oczach
- Lily zawsze będę. - mówi przytulając mnie.
- Wiesz że to jest nie do spełnienia. - mówię.
- Jest dlatego chcę abyś oficjalnie została moją dziewczyną. - mówi.
- Na prawdę? - pytam.
- Oczywiście już wiedziałem że nią będziesz odkąd weszłaś do klasy.
- Jeju jesteś taki kochany. - mówię.
- To jak Lily zostaniesz moją dziewczyną? - ponawia pytanie.
- Oczywiście że tak. - mówię a chłopak mnie całuje.

Spędzamy razem świetnie moje urodziny i nie wspominamy nawet o szkole i alfie. Jesteśmy tylko my i nikt więcej. Scott napisał do Stilesa aby się nie martwił o nas. Taki przyjaciel to skarb na prawdę. Chłopak odpisał mu tylko że mamy się dobrze bawić i że będzie nas informował jak coś się będzie działo. Był dla nas wsparciem i bardzo dobrym przyjacielem. Musieliśmy się mu jakoś za to odwdzięczyć. Dużo robił aby Scott przyjął do wiadomości że jest wilkołakiem. Później pojawiłam się ją i Derek którzy pomogą mu z tym i Stiles nie zostanie sam.

- Scott czy może już tak zostać? - pytam.
- Chciałbym bo nikt by nam nie przeszkadzał i bylibyśmy sami. - mówi.
- Oj chcę tak już zawsze. Nawet nie mam pomysłu kto mógłby zabić moja siostrę dla statusu alfy. - mówię.
- Nie myśl teraz o tym Lily. - mówi.
- Tylko wiesz co Scotty to mnie prześladuje. - mówię.
- Powiedziałaś Scotty? - pyta.
- A co nie podoba ci się? - pytam.
- Nie jest świetnie. - mówi całując mnie.

Kilka godzin spędziliśmy na leniuchowaniu rozmowach i całowaniu. To bardzo mi się przydało tak samo jak Scottowi mam nadzieję że jego mama nas nie zabije. Wieczorem Scott miał się pojawić na wywiadówce razem z mamą ale o niej kompletnie zapomnieliśmy i musieliśmy szybko wracać ale gdy podjechaliśmy pod szkołę widzimy jak wszyscy już wychodzą ze szkoły. Na parkingu nagle zobaczyliśmy pumę i nagle padł strzał. Wielki kot padł na ziemię martwy a mężczyzna który strzelał to Chris Argent. Scotta później zgarnęła mama a ja wróciłam do domu Deatona. Na moim telefonie znalazłam wiadomość.

Kilka dni później razem z Derekiem goniliśmy alfę. Chcieliśmy dorwać mordercę naszej siostry ale był szybszy. Derek biegł z jednej strony a ja z drugiej oboje byliśmy w naszych wilczych formach. Nagle usłyszeliśmy że do towarzystwa dołączyli się łowcy. Zaczęli strzelać do alfy ale ten był szybszy. Nagle jedna z kul trafiła mnie w ramię. Derek natychmiast znalazł się obok mnie.

- Lily musimy uciekać. - mówi.
- Derek to tak boli. - mówię rozpaczliwe.
- Wiem pomogę ci musimy jak najszybciej się stąd ulotnić.

Potem bierze mnie na ręce i uciekamy. Następnego dnia czuję się coraz gorzej idę do szkoły bo nie mogę tak po prostu się migać. Wychodzę z samochodu i widzę Stilesa który parkuję swojego Jeepa. Coraz gorzej się czuje ale idę do przyjaciela bo on na pewno będzie wiedział gdzie jest Scott. Derek próbuje już jakoś znaleźć dla mnie lekarstwo dlatego go nie ma i nawet nie wie że poszłam do szkoły.

- Jeju Lily nie za dobrze wyglądasz. - mówi Stiles.
- I nie najlepiej się czuję. - mówię.
- Może powinnaś wrócić do domu. Derek na pewno się nie pogniewa gdy zostaniesz aby odpocząć. - mówi.
- Nic mi nie jest jakoś to przetrwam. - mówię.
- Lily jak Scott cię zobaczy od razu weźmie cię do domu. - mówi.
- Nie mów nic Scottowi i będzie dobrze. - mówię.
- Czego ma mi nie mówić? - pyta głos za mną.
- Tego że ona źle się czuję. - mówi Stiles.
- Lily co ci jest? - pyta Scott łapiąc mnie w ramiona.
- Spokojnie to tylko grypa. - mówię.
- To na grypę nie wygląda. - mówi.
- Ale to jest grypa.
- Mów prawdę Lily bo jak nie to zadzwonię do Dereka. - mówi Scott.
- Nie zrobisz tego. - mówię.
- Założymy się kochanie.
- Scotty proszę chcę tylko iść zaliczyć sprawdzian nic więcej. - mówię.
- Dasz sobie spokój z tym sprawdzianem a Stiles zawiezie cię do domu ale najpierw powiedz co ci jest. - mówi.
- Dostałam kulką od nowego łowcy. - mówię.
- Jak to? - pyta.
- Goniliśmy wczoraj z Derekiem alfę ale nie tylko my chcieliśmy go złapać.
Przeszkodził nam Chris Argent razem z nową łowczynią. - mówię.
- Jest na twoją ranę jakieś antidotum? - pyta.
- Nie wiem ja pewno jakieś jest ale nie w naszym zasięgu. - mówię.
- Lily gdzie mogę znaleźć je dla ciebie?
- Scotty musiałabyś wejść do domu Argentów a na to nie pozwolę. Wolę umrzeć niż ty masz ryzykować.
- Nie ma innej opcji. Poproszę Alison aby mnie pouczyła jakiegoś przedmiotu pod pretekstem i znajdę dla ciebie odtrutkę. - mówi.
- Jesteś kochany ale proszę nie rób tego. - mówię.
- Nie ma innej możliwości. Stiles zabierz ją do kliniki weterynaryjnej ja zadzwonię do Dereka i on niech się teraz pojawi. Zdobędę te antidotum i wszystko będzie dobrze. - mówi odchodząc i zostawiając mnie w samochodzie Stilesa.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜

Lily Hale I Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz