Philza obudził się leniwie, czując miękkie dłonie przeczesujące jego włosy i kojący dźwięk jego bogini nucącej znajomą melodię. Pochyla się pod dotykiem, pozwalając kilku łzom spłynąć z policzków, gdy stopniowo odzyskuje przytomność.
Jej dłonie są delikatne, wycierają zabłąkane łzy, a Philza otwiera oczy i widzi parę błyszczących fioletowych oczu wpatrujących się w niego, już nie tak jaskrawoczerwonych, jakie były, kiedy widzieli się ostatni raz. Jej oczy przyćmił piękny fiolet, który pasował do kwiatów we włosach. Pozostają tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w siebie, aż w końcu Phil siada i nagle nie może już dłużej powstrzymywać łez.
Łkanie wydobywa się z jego piersi, gdy pochyla się do przodu i chowa głowę w dłoniach. Ramiona obejmują go od tyłu i czuje, jak jej podbródek opiera się o jego ramię. Phil odchyla głowę do tyłu i na bok, tak że jego skroń dotyka jej włosów.
To Phil przerwał ciszę, wciąż powstrzymując łzy, które paliły go w oczach, zły, że powstrzymywano go przed upadkiem.
- Twoje oczy... są fioletowe...Usłyszał jej chichot z niedowierzaniem, lekki, muzyczny dźwięk przypominający dzwonki wietrzne. To sprawiło, że serce anioła podskoczyło jak zawsze, za każdym razem, gdy wydawała znajomy, niepohamowany chichot, który tylko Phil mógł od niej usłyszeć.
- Tak mój aniele. W tej chwili trochę trudno to wyjaśnić, ale obiecuję, że to zrobię, gdy trochę porozmawiamy. Spałeś przez długi czas.
Philza usiadł i wytarł oczy rękawem. Odwrócił się twarzą do niej i wreszcie dobrze przyjrzał się otoczeniu. Nadal byli w twierdzy, ale nie w głównym pomieszczeniu portalowym. Zamiast tego wyglądało na to, że jedno z wielu bocznych pomieszczeń został przebudowany na swego rodzaju grobowiec. Był to duży, rzeźbiony kamienny pokój oświetlony kilkoma pochodniami na ścianie, od łóżka ciągnął się długi zielony dywan do pary gigantycznych, fachowo rzeźbionych świerkowych drzwi. Spoglądając w dół, zauważył, że siedzieli na złotym stole, zaprojektowanym tak, aby wyglądał jak najbardziej niewygodne łóżko na świecie. Złota trumna, która miała pomieścić jego pogrążone w śpiączce ciało przez wiele miesięcy, może lat, a może stuleci.
J-Jak długo jestem w tym pokoju?
Nie było żadnych zewnętrznych oznak, które mogłyby dać mu jakiekolwiek wskazówki, kąty pokoju były nieskazitelne i wolne od pajęczyn. W zasięgu wzroku nie było ani śladu brudu. Pochodnie były świeże. Najwyraźniej ktoś się nim opiekował, gdy spał.
Ale jak długo?
Nagle zimne ręce ujęły jego twarz, odwracając jego uwagę. Słowa Kristin były delikatne:
- Mój kochany, nie panikuj. Wszystko w porządku, spełniłeś swój obowiązek i świat jest bezpieczny. Świat rozkwitł i teraz nadszedł wreszcie czas, aby poprowadzić swój lud do Złotego Wieku. Ale zanim przyjmę rolę nieśmiertelnej Bogini i porozmawiam o twoich obowiązkach wobec ludu, zostańmy przez chwilę Kristin i Philem.Philza trząsł się z zamętu, kręciło mu się w głowie, gdy na nią mrugał. Nic nie miało sensu. Ile czasu minęło? Gdzie on był? Co się zmieniło? Czy jego synowie już żyli? Czy go potrzebowali? I Tezeusz. O mój Boże, Tezeusz. Mój syn. Nasz syn. Ona nie wie!
- Widziałem ich. Widziałem naszych synów, Kristin. - wypalił Phil, czując ucisk w piersi. Przyłożył dłoń do ust, gdy zalała go kolejna fala żalu. Dłoń Kristin powędrowała do dolnej części jego szczęki, a ona skinęła głową na słowa: - Wiem. Widziałam. Wysocy Bogowie dali mi tę wizję, abym ci ją pokazał. Ale zapewniam cię... Los Tezeusza nie jest wyryty w kamieniu, Phil. Możesz go uratować. I wiem ponad wszelką wątpliwość, że tak się stanie.
CZYTASZ
The Golden Phoenix //PL
FanfictionW jego snach zawsze był jakiś głos. Miękki, melodyjny głos, który śpiewał kołysankę ich matki. Bardziej monotonny, ale równie kochający głos, który obiecał, że pewnego dnia nauczy go walczyć, oczywiście gdy będzie już wystarczająco duży. Kochający g...