Jeśli uważacie, że jest jeszcze za mało zamieszania w postaciach i chcecie zobaczyć więcej, zapraszam na ten rozdział. Od razu mówię pojęcie kto jest tak naprawdę tym złym, wam się przestawi. Przynajmniej na razie, bo przypomniałam sobie 1. rozdział i mam wątpliwości.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Młody chłopak siedział przy dużym łukowatym oknie, z którego roztaczał się widok na rozległy las i góry przed nim. Jeśli zmruży oczy, dostrzeże w oddali dużą górę, która przyćmiewa je wszystkie. Wewnątrz góry, zbudowanej na jej zboczu, ujrzał zamek i królestwo, które zostało zbudowane poniżej.
To samo, który widywał codziennie, odkąd rok temu wprowadzili się do wieży.
Chłopak westchnął i skrzyżował ramiona pod głową, aby móc oprzeć ją o parapet okna. Zapadł zmierzch i wiedział, że już prawie pora snu, ale nie mógł zmusić się do odwrócenia wzroku od zamku.
Miał dziwne przeczucie, że tej nocy coś się zmieni. Nie wiedział, dlaczego tak pomyślał, ale patrząc na królestwo, które przez tak długi czas było jego jedynym wartościowym widokiem, po prostu wiedział.
Może dlatego, że dzisiaj były jego urodziny. Jego szóste urodziny.
W zeszłym roku pojawiły się jego znaki i chociaż był z tego powodu zachwycony, jego brat wyraził jedynie zaniepokojenie. Tej nocy przypomniał sobie, jak warczał:
- Oznacza to tylko, że jesteś w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż wcześniej. To nie jest prezent. Czy wiesz, ile ludzie by zapłacili, żeby cię złapać? Dlatego zostajemy w tej wieży.Tej nocy dostał nauczkę. Jego nowo odkryte moce nie były czymś, co można było podziwiać i popisywać się nimi, ale czymś, czego należało się bać.
Nagle jego uwagę przykuło coś w oddali, co pochodziło z królestwa. Chłopiec patrzył z zaciekawieniem, jak dostrzegł pojedynczą gwiazdę światła wznoszącą się w niebo niczym balon. Może to właśnie to? Żadne balony nie świecą, to głupie.
Patrzył, jak światło wznosi się wyżej w niebo, aż znika w chmurach poza zasięgiem wzroku. Myślał, że to koniec, aż nagle całe królestwo rozbłysło jak słońce, a w powietrze wzbiły się tysiące gwiazd.
Chłopak nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. To była najpiękniejsza rzecz, jakiej kiedykolwiek był świadkiem. W tym momencie coś nowego i radosnego rozgrzało się w jego piersi. Po raz pierwszy miał nadzieję.
Mam nadzieję, że pewnego dnia będzie mógł odlecieć niczym te gwiazdy i uwolnić się od tej wieży.
- Tommy. - zawołał głos za nim i blondyn zbladł, szybko zamykając okno. - Och, Dream! Wstałeś! Myślałem, że ty i George...
- Idź do łóżka, Tommy. Teraz. - syknął jego brat z twarzą ciemną ze złości. Tommy skurczył się w sobie, próbując stać się jak najmniejszym, gdy stał.
Dream zazwyczaj nie był na niego aż tak zły. Czy zapomniał o wykonaniu któregoś ze swoich obowiązków? Postanowił nie pytać i cicho pisnął:
- Przepraszam.Powiedziawszy to, sześciolatek pobiegł po schodach do swojego pokoju, gdzie natychmiast rzucił się pod kołdrę. Tej nocy śniło mu się, że niezdarnie gra na pianinie z brunetem o zamglonej twarzy i bez imienia.
A rano, gdy niebo nie było już pełne świateł, opowiedział Dreamowi o chłopcu ze swoich snów. Jego brat tylko się uśmiechnął i zrobił mu najmniej ulubioną herbatę, którą George dał Dreamowi, mówiąc, że pomoże mu to na koszmary.
Po południu w ogóle nie pamiętał rogatego chłopca o niebieskich oczach.
------
Dziesięć lat później...
CZYTASZ
The Golden Phoenix //PL
FanfictionW jego snach zawsze był jakiś głos. Miękki, melodyjny głos, który śpiewał kołysankę ich matki. Bardziej monotonny, ale równie kochający głos, który obiecał, że pewnego dnia nauczy go walczyć, oczywiście gdy będzie już wystarczająco duży. Kochający g...