Ostre paznokcie delikatnie muskały linie jego dłoni. Jest to metodyczne i roztargnione, ale pocieszające, ponieważ wyciąga Tommy'ego z otchłani. Do policzka przyciśnięto miękką bawełnę, a na czole przyłożono mu chłodną szmatę. Tym razem miał wrażenie, że unosi się w powietrzu, w przeciwieństwie do bezlitosnego chłodu Otchłani. Ciepło przepływało przez jego żyły, zagłuszając wszystko, łącznie z mrocznymi myślami.
Czy jestem w domu? Zastanawiał się. Może po festiwalu zachorował? Może te wszystkie smakołyki były błędem. Strasznie smakowity błędem. Takim, który z całą pewnością powtórzyłby, gdyby miał szansę. Tommy jak przez mgłę przypomniał sobie ciepło ramion Techno, gdy niesiono go gdzieś daleko od dachu. Pewnie do łóżka? Ciepłe łóżko i kojąca dłoń we włosach wydawały się cudownym sposobem na zakończenie najlepszego dnia w jego życiu. Techno przytulał go tak mocno, z większą troską i miłością, niż kiedykolwiek miał nadzieję otrzymać od Dreama. Starszy mężczyzna schował głowę pod brodę i przytulił go mocno, jakby chciał go utrzymać w całości. Brwi Tommy'ego zmarszczyły się, gdy coś swędziało go w umyśle.
Było coś jeszcze... Techno płakał, ciche i miękkie łzy spływały na jego zakrwawione policzki. Technoblade nigdy nie płakał. Znał Techno dopiero od niecałego tygodnia, ale wiedział, że to prawda... w jakiś sposób. Ale Techno płakał, a Tommy krzyczał, okropnie i brzydko. Świat stracił swój różowy odcień i został pomalowany na ciemno, gdy chciwość i arogancja odebrały mu wartość. Świat powoli blakł, a jego brat błagał, żeby się trzymał.
Świat zniknął, a wraz z nim jego matka.
Dziecko stało u jego boku, trzymając się jego nogi, ze złotymi włosami i uśmiechem jasnym jak słońce.
Tommy uklęknął u jego boku i pozwolił dziecku zobaczyć, czym się stało.
- Wyglądasz na zmęczonego. - zauważył Tezeusz, trzymając twarz w drobnych rączkach.
Tommy ponownie skinął głową.
- Jestem zmęczony.- W porządku. Myślę, że zasłużyliśmy na prawo do bycia trochę zmęczonymi. - Tezeusz owinął ramiona wokół jego szyi i mocno go przytulił. Tommy natychmiast się roztopił i zachichotał ze łzami w jego ramieniu.
- Tak. Tak, myślę, że tak.
Tommy otworzył oczy.
Po części spodziewał się, że zostanie oślepiony światłem, kiedy je otworzy, ale ze zdziwieniem stwierdził, że w pomieszczeniu jest na tyle ciemno, że nie było to męczące. Tommy zastanawiał się, czy to dlatego, że padał deszcz. Lubił deszcz.
To raczej ironia losu, cieszyć się czymś, co ludzie w książkach uważają za ponure i zimne. Chociaż bogowie wiedzieli, że chętnie wyrwie ironii język, jeśli oznacza to, że nigdy więcej nie splunie na niego nieszczęściem.
CZYTASZ
The Golden Phoenix //PL
FanfictionW jego snach zawsze był jakiś głos. Miękki, melodyjny głos, który śpiewał kołysankę ich matki. Bardziej monotonny, ale równie kochający głos, który obiecał, że pewnego dnia nauczy go walczyć, oczywiście gdy będzie już wystarczająco duży. Kochający g...