- Nie odpowiedziałeś wcześniej na moje pytanie. - powiedział Wilbur, gdy szli do kuchni, na tyle powoli, że Tommy nie miał większego problemu, by za nim nadążać. Oczy Tommy'ego błądziły przez chwilę po pustym korytarzu, zanim spoczęły na jego bracie.
- Hm? - mruknął, rozproszony nieobecnością strażników. Techno powiedział, że starają się trzymać go poza zasięgiem wzroku, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się plotek dalej niż już, ale Tommy domyślił się, że oczywiście nie pozwolą trzem książętom chodzić po zamku, do którego niedawno się włamano, zupełnie bez ochrony. Gdzieś w pobliżu musiał być strażnik. Fakt, że prawdopodobnie się ukrywał, sprawił, że zadrżał nieprzyjemnie. Nagle Techno szturchnął go w bok, wyciągając go z zamyśleń. Lekko się wzdrygnął. - Oh! Przepraszam. Ech... jakie było pytanie?
- O czym teraz myślisz? - zapytał Wilbur. Tommy mruknął z niezadowoleniem.
- Myślałem, że zostawiamy głębokie emocjonalne gówno w Bibliotece. - Tommy zmarszczył brwi, słysząc chichot Techno.
Wilbur pochylił się do przodu z błyskotliwym uśmiechem i zażartował.
- Nie. Nigdzie nie jest bezpiecznie przed uzdrowieniem emocjonalnym i rozwojem.- Nic dziwnego, że ciągle przed tym uciekasz. - stwierdził stanowczo Techno.
Tommy zakrztusił się następnym zdaniem i wybuchnął śmiechem, podczas gdy Wilbur wpatrywał się w swojego bliźniaka. Techno po prostu wzruszył ramionami i zapytał:
- Za wcześnie?- Nie musiałeś go tak robić. - wysapał Tommy, trzymając się za brzuch. Bolały go plecy, ale nie przejmował się tym mniej, gdy bełkotał: - Był nieuzbrojony.
- Przepraszam, Chat mnie zmusił. Nie mogłem nic na to poradzić. - wyjaśnił Techno z lekkim uśmiechem.
- To było nie na miejscu. - warknął Wilbur, a Techno skinął głową, klepiąc swojego bliźniaka po ramieniu. Wilbur spojrzał na Tommy'ego, który wciąż próbował złapać oddech, i zmarszczył brwi. - Nie śmieszne.
- Bardzo śmieszne. Właściwie najśmieszniejsze. - Tommy zakaszlał, a Wilbur pomógł mu wstać, gdy ten lekko się zachwiał. Tommy otarł oczy. - Absolutnie śmieszne i zdecydowanie zasłużone.
- Hmph. - Wilbur prychnął z niezadowolenia, a potem uśmiechnął się lekko. - W porządku, w porządku, kontynuujmy... a raczej wróćmy do poprzedniego tematu...
- Nadal próbujesz się otrząsnąć, co? - zapytał Tommy, przewracając bez przekonania oczami.
-Zdecydowanie, braciszku. - powiedział Wilbur, nagle szczerze. Tommy przez chwilę czuł ból w sercu, zanim uczucie stało się ciepłe i pocieszające. Naprawdę był ich młodszym bratem, prawda? To było prawdziwe. To jest prawdziwe.
- Dobrze dobrze. Poddaję się. - Tommy ustąpił, a Wilbur uśmiechnął się triumfalnie. Tommy zadrwił, gdy mężczyzna machnął pięścią. - Pieprzony dziwak.
- Myślę... - zaczął Tommy. Przez chwilę badał swoje myśli i uczucia, podczas gdy jego bracia zatrzymali się dla niego. Tommy przygryzł wnętrze policzka, gdy zdał sobie sprawę: - Myślę... głównie o Wronie. Tęsknię za moim ptaszkiem, nie tylko za mamą, ale za jedynym przyjacielem, jakiego miałem od dziesięciu lat. Myślę... o swoich skrzydłach... o tym, co straciłem. Myślę o moim piórku, które zostawiłem w zlewie w łazience rano w moje urodziny. Zastanawiam się, czy nadal tam jest. Myślę o tym, jak moje skrzydła zostawiły ślady przypaleń na waszych deskach podłogowych i stanęły w płomieniach w chwili, gdy zdałem sobie sprawę, kim jestem.
- Uh.
- Oni co...?!
Tommy potrząsnął głową.
- Myślę... nie, słyszę trzepotanie moich skrzydeł w jego dłoniach... w kółko... a jednak pomimo wszystko. Tęsknię za moją wieżą. Czy to nie okropne?
CZYTASZ
The Golden Phoenix //PL
FanfictionW jego snach zawsze był jakiś głos. Miękki, melodyjny głos, który śpiewał kołysankę ich matki. Bardziej monotonny, ale równie kochający głos, który obiecał, że pewnego dnia nauczy go walczyć, oczywiście gdy będzie już wystarczająco duży. Kochający g...