- Will, dlaczego mamy zawsze nie ma? - Tezeusz zapytał pewnego dnia. Bliźniacy zamarli i synchronicznie odłożyli swoje zajęcia na ten dzień, aby spojrzeć na swojego prawie pięcioletniego brata.
Cała trójka siedziała obecnie w bibliotece. Techno i Wilbur siedzieli przy stole najbliżej kominka, podczas gdy Tezeusz leżał na podłodze obok nich i bawił się swoimi zabawkami. Mówiąc, blondyn bawił się łańcuszkiem swojego naszyjnika.
- Czy doprowadzamy ją do szału?Oczy Wilbura rozszerzyły się i potknął się wstając z krzesła na podłogę, a Techno podążał tuż za nim.
- Nie, Tezeuszu, nie. Mama bardzo nas kocha, wiesz o tym.Podbródek Tezeusza zadrżał i zmarszczył twarz. Rękawem koszuli wytarł łzy z oczu.
- Mama nie jest jak większość ludzi, Tezeuszu. Jest wyjątkowa. - wyjaśnił Techno i pociągnął chłopca na kolana. Tezeusz narzekał przez chwilę, zanim w końcu ustąpił i usiadł w ramionach brata.
- Ma bardzo ważną pracę i dlatego może widywać się z nami tylko raz w tygodniu. - dodał Wilbur.
- Co jest ważniejsze od nas? - Tezeusz kłócił się, a bliźniacy spojrzeli po sobie nerwowo. W końcu Wilbur wzruszył ramionami i znacząco spojrzał na Tezeusza.
Tezeusz nienawidził, gdy tak robili. Jak można prowadzić rozmowę bez mówienia? Miało to dla niego niewiele sensu.
- Tezeuszu, czy wiesz, dlaczego Wilbur i ja mamy białe pasma we włosach? - zapytał Techno i oparł brodę na Tezeuszu.
Blondyn potrząsnął głową.
- Nasza mama jest wyjątkową osobą. Ona i tata są tu już od naprawdę długiego czasu. Kiedy Techno i ja byliśmy mali, bardzo, bardzo zachorowaliśmy. Tak rozchorowaliśmy, że... umarliśmy. - Wilbur skrzywił się na to słowo i uważnie przyjrzał się reakcji brata.
Jedyne, co osiągnął, to zamieszanie.
- Ale martwi ludzie nie wracają? Jak mogliście umrzeć, skoro tu jesteście?
- To dlatego, że mama nas sprowadziła z powrotem, Tezeuszu. Nasza matka jest Boginią Śmierci.
- Ja nie... nie rozumiem. - Tezeusz wyglądał teraz na zrozpaczonego i Wilbur przygryzł wnętrze policzka, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi, którą czterolatek mógłby zrozumieć. Na szczęście Techno odpowiedział za niego,
- Kiedy mamy nie ma, dzieje się tak dlatego, że pracuje. Jej zadaniem jest między innymi prowadzenie ludzi, którzy umierają do życia pozagrobowego. Kiedy Wilbur i ja umarliśmy, ona nas zobaczyła. Zobaczyła nas i przyprowadziła z powrotem do Phila.
- Czy ja też umarłem? - zapytał Tezeusz, a Wilbur uśmiechnął się, potrząsając głową.
- Nie, Tezeuszu, nie umarłeś. Byłeś prezentem. Nie wiemy dokładnie, jak mama cię dostała i jak zostałeś stworzony, ale byłeś darem. Wierzę, że pewnego dnia będziesz pierwszym z nas, który poleci.
- Nie bądź głupi, Wilby. Nie mogę latać. Nie mam nawet oznaczeń! - Tezeusz przewrócił oczami, zapominając o swoim wcześniejszym zmartwieniu.
- To prawda, ale myślę, że je dostaniesz. - Wilbur patrzy łagodnie i delikatnie sięga po wisiorek Tezeusza. Poluzowuje nieco łańcuszek i pozwala szmaragdowi zwisać przed twarzą chłopca. - To było z tobą w dniu, w którym przybyłeś, stąd wiem.
- Nie masz sensu. - Tezeusz żartobliwie odepchnął chłopca, na co Wilbur zareagował, chwytając dziecko za kostkę i unosząc je w powietrze.
- Postaw mnie! Ugryzę cię, suko! - Tezeusz pisnął przez śmiech.
CZYTASZ
The Golden Phoenix //PL
FanfictionW jego snach zawsze był jakiś głos. Miękki, melodyjny głos, który śpiewał kołysankę ich matki. Bardziej monotonny, ale równie kochający głos, który obiecał, że pewnego dnia nauczy go walczyć, oczywiście gdy będzie już wystarczająco duży. Kochający g...