Rozdział 27: Zakład

26 7 0
                                    


– Co chcesz potem robić? – zapytała nagle Nan, patrząc na zamyślonego mężczyznę, próbując odwrócić jego uwagę.

- Może posiedzimy nad jeziorem? – zasugerował Lien, a mężczyzna skinął głową.

„Szefie, ciocia mówi o... wakacjach..." Diego wszedł do jadalni i zatrzymał się, gdy zobaczył Raeda.

- Tak, wysyłam ją na wakacje. Kup jej bilet, hotel na 2 tygodnie, oraz różne wycieczki. Daj jej pieniądze jako bonus, hm... ile? - Najpierw rozmawiał z Diego, a potem zwrócił się do swojej żony.

– Znowu pytanie o pieniądze do mnie? Och... ok, 30 tysięcy" – odpowiedział ponownie Lien, dzwoniąc pod losowy numer.

– 30 tysięcy dolarów. „Niech ciocia kupi sobie TARDIS" – zaśmiał się mężczyzna, kończąc jedzenie.

– Nie zawracaj mi dzisiaj głowy sprawami związanymi z pracą. Żonie poświęcam cały dzień, jutro będę pracować z domu. Jak tylko załatwisz wszystko dla ciotki, uznaj to za dzień wolny – rozkazał Nan, a Diego skinął głową, choć w ogóle nie rozumiał, co się dzieje.

Nan wstał od stołu, ale Lien chwycił go za rękę.

„Nie odchodź..." – poprosił cicho mężczyzna, a Nan z uśmiechem poczochrał mu włosy.

„Cokolwiek, Króliczku, pod warunkiem, że nie będziesz pamiętał, który to dzień..." – pomyślał Nan, opierając łokcie na ramionach Raeda, który podniósł głowę i spojrzał na mężczyznę.

„Jeśli jesteś pełny, chodźmy do ogrodu" – zawołała Nan, ciągnąc mężczyznę za włosy.

Przystojny mężczyzna skinął głową, wstając od stołu, a mafioso ujął go za rękę. Poszli do altanki nad jeziorem, która była otoczona drzewami o rozłożystych koronach. Nan usiadł na ławce i posadził Lien na swoich kolanach. Mafioso owinął ramiona wokół jego talii i położył brodę na ramieniu. Raed rozluźnił się w silnych ramionach Nan, który zostawiła mu lekkie pocałunki na szyi. To było takie zmysłowe, bo po prostu siedzieli i cieszyli się sobą, bez słów, bez seksu, dwa serca biły zgodnie.

Lien miała wrażenie, że wszystko na świecie przestało istnieć z wyjątkiem mężczyzny, na którego kolanach siedział. Nagle ich idyllę przerwało nadejście Diala.

„Szefie... Tam... Przyszedł do ciebie gość..." chłopak szukał słów, a Lien otwierając oczy, zdenerwował się, czując, że dziecko coś ukrywa.

- Kto? – zapytał Lien, a młody człowiek zbladł.

– Kiedy żona szefa pyta, musisz odpowiedzieć: Mów! – zbeształ go Nan, dając jasno do zrozumienia, że ​​przystojny mężczyzna na jego kolanach nie był tylko gościem.

„Przepraszam, szefie... przybył Khun Akara... Chce się z tobą spotkać" – odpowiedział cicho młody człowiek, a brwi Lien zmarszczyły się.

„Powiedz mu, że nie mam z nim o czym rozmawiać" – powiedział od niechcenia Nan.

„Nie słuchaj go, przyprowadź tu gościa" – Raed uśmiechnął się, a mafioso podniósł głowę z ramienia.

„Rób, co mówi moja żona" – Nanfa skinął głową, decydując się dzisiaj pozwolić Lien na wszystko.

Dial wyszedł, a Nan odwrócił mężczyznę na bok, chcąc porozmawiać, ten jednak przesunął się w jego stronę, opierając się kolanami na ławce.

– Postanowiłeś się zabawić? - mafioso uśmiechnął się, patrząc w przebiegłe oczy w kolorze whisky.

Ale zamiast usłyszeć odpowiedź, mężczyzna został pocałowany. Namiętny i mocny pocałunek, szaleńcze seksualne jęki, figlarne dłonie rozpinające koszulę Nanfy i... już zapomniał, że miał tu teraz przyjść jego były. 

Oswojenie NosorożcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz