Rozdział 36: Wiedza to potęga.

42 5 0
                                    


– Naprawdę to powiedziałeś! Powiedziałeś to! Tak! Mój dzielny mały Króliczku! Kocham cię! Kocham cię bardzo!" - atakując swoje ukochane usta, Nanfa rozradował się w środku, czując nierealną euforię i zupełnie zapomniał, że był zły na ojca.

„ Ach.. Mężu..." ledwie słyszalny jęk wymknął się z ust Lien, gdy Nan na chwilę odsunął się od jego ust, głośno wciągając powietrze do swoich płuc.

– Kocham cię... Tak bardzo cię kocham..." Nan zamruczał, zostawiając pocałunki na twarzy przystojnego mężczyzny.

Teraz to, co zrobił mój ojciec, nie miało znaczenia... nic i nikt się nie liczy, z wyjątkiem człowieka w ramionach mafioso. Nie spodziewał się, że dzisiaj usłyszy te słowa. Jego kochanek zaskakiwał go przez ostatnie kilka dni tak bardzo, że Nanf był zdumiony.

„ A ja kocham Ciebie... spójrz na mnie..." Lien zawołała do męża, a on podniósł głowę, "jesteś taki kochany... Zrobię co zechcesz... "

– Po prostu bądź zawsze przy mnie, Lien... wystarczy..." szepnął Nan, przyciągając męża do siebie, a przystojny mężczyzna prawie położył się w jego ramionach.

Raed siedział wygodnie oparty o pierś ukochanego, słuchając bicia jego serca. Nanfa, czując ciało mężczyzny w dłoniach, zrozumiał znaczenie słów, które Lien powiedział wcześniej o jego ojcu.

Teraz, siedząc tak przy nim, wdychając jego zapach, czując ciepło jego ciała i delikatne głaskanie po klatce piersiowej, mafioso zrozumiał, że dopóki mógł to przyjąć, nie obchodziło go, co się wokół niego dzieje... czy to nagłe pojawienie się ojca, trudności z zaopatrzeniem, a nawet jeśli meteoryt przyleci na Ziemię... to nie ma znaczenia, dopóki długonogi biegły medycyny sądowej będzie na niego patrzył, przytulał go, całował.. .

  Czas...

– Co ?

„Daj swojemu ojcu i sobie czas... jeśli nie jesteś gotowy, aby z nim porozmawiać, nie ma problemu". Ja czekałam osiem lat na osobę, która może mnie uzdrowi... ukrywanie prawdziwego mnie to najtrudniejsza rzecz na świecie... twój ojciec miał szczęście z mamą Fai, tak samo jak ja miałem szczęście z tobą... wiesz... to bardzo przerażające, zdecydować  się jeszcze raz na coś, co sprawiło ci ogromny ból... - Lien mówił cicho, nie odrywając głowy od piersi męża.

 Może pójdziemy do sali bankietowej? Chcę zobaczyć ich miny, kiedy nasz prezent zostanie dostarczony... – zasugerowała Nanfa, gładząc włosy przystojnego mężczyzny.

„ Prezent ?

– Tak... Chodźmy, a potem wróćmy do domu... zamieszkasz ze mną, prawda? - podnosząc twarz ukochanej za podbródek, mafioso spojrzał w odurzające oczy w kolorze whisky.

„Co za przebiegły facet... Dajesz mu palec, a on sięga do łokcia... nie, do łokcia... aż do tyłka..." Lien się roześmiał.

– Grzechem nie chcieć takiego tyłka... Wiesz, o czym marzę? – odpowiedziała Nan, po czym zapytała, ale Raed tylko potrząsnął głową.

– Nigdy nie opuszczę twojej uwodzicielskiej dupy..."  mafioso uśmiechnął się, a przystojny mężczyzna ugryzł go w pierś.

„ Nanfa ...

– Nauczyłem się od ciebie"  – Nan delikatnie pocałował męża we włosy i nie przestał się uśmiechać.

„Chodźmy już..." Lien usiadł prosto na swoim miejscu i uruchomił silnik.

Oswojenie NosorożcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz