rozdział 26- szpital

471 20 6
                                    

A teraz kto jedzie ze mną do domu Daniela?-Spytałam i byłam zaskoczona bo wszyscy chcieli jechać. Ustaliliśmy krótki plan i wsiadliśmy do samochodów.

Plan był taki że każdy bierze swoich ochroniarzy i okrążają dom, a ja z moimi i Adriana ochroniarzami wchodzimy do środka. Jeśli tam nikogo nie będzie to wysyłam swoje drony w powietrze. Wszyscy mieli kamizelki kuloodporne i po 3 pistolety.

Po 20 minutach byliśmy pod domem Daniela Jonesa. Gdy dom był już okrążony, ja i 50 ochroniarzy weszliśmy do środka. Po 5 minutach poszukiwań znalazłam ukryte schody prowadzące w dół. Zawołałam i przepuściłam 25 ochroniarzy przodem. Reszta szła za mną. W połowie schodów usłyszałam 6 strzałów. I krzyk 

- SZEFOWO, CHODŹ SZYBKO.

Ochroniarze zrobili mi przejście i pobiegłam. Dobrze że się przebrałam w spodnie. Zobaczyłam dużą salę. Na środku leżeli bliźniacy. Tony i Shane mieli po 1 kuli w nodze i mieli nóż włożony w rękę. Podbiegłam do nich. Zaczęłam przeszukiwać swoją torebkę. Po chwili znalazłam to co chciałam. Telefon, bandaże, woda utleniona, pęseta, latarka itd. Telefon rzuciłam ochroniarzowi

-Zadzwoń po dwie, moje karetki i powiadom tych co są na dworzu co tu się dzieje. - powiedziałam i skupiłam się na chłopakach.

Podeszłam do Shane i założyłam rękawice. Po chwili wyjęłam kulę która przeszła na wylot. Zawołałam jakiego ochroniarza i poprosiłam go o trzymanie latarki. Po 2 minutach kula była już wyjęta. Sprawdziłam czy oddycha. Oddycha, sukces. Podeszłam do Tonego i powtórzyłam swoje czynności. Wyjęłam kulę, zaszyłam ranę i sprawdziłam czy oddycha. Teraz zajęłam się nożami. Wiadomo, że nie wolno go wyjmować, ale nie można go tak zostawić bez usztywnienia. Wzięłam bandaż i owinęłam go wokół ręki chłopaka. Podeszłam do drugiego brata i powtórzyłam czynność. Teraz żeby tylko to  przeżyli to będzie cud.  Jako lekarz wiem że mają około 10% na przeżycie. Wolę myśleć że przeżyją.

 Po chwili przyszli moi lekarze. Miało przyjść 4 bo w jednej karetce jest po 2, a przeszło 6. Dwóch lekarzy podeszło do i zdjęli mi żakiet który miałam na sobie i zajęli się moim lewym ramieniem. Dopiero teraz poczułam że mnie boli. Spojrzałam na ramię, nie było tam miejsca po postrzale tylko głębokie zadrapanie po nożu. Lekarze mnie opatrywali a ja myślałam kiedy to się stało. W pewnym momencie mnie olśniło. Kiedy biegłam bo schodach bo ochroniarze mnie wołali poczułam lekki ból. Ale później nic nie czułam bo zajęłam się braćmi. Czyli tam ktoś był. Spojrzałam na salę. Na ziemi leżało 10 zabitych mężczyzn. Gdy lekarze skończyli mnie opatrywać wstałam z podłogi i wyszłam z budynku. Karetki z bliźniakami już pojechały w stronę mojej rezydencji do mojego mini szpitala, gdzie byli pozostali bracia. Przed domem stałą ławka. Usiadłam na nią i zasłoniłam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula,  było to kilka osób z Organizacji. 

- Ile mają procent na przeżycie?- Spytała ktoś z Organizacji.

- Po opatrzeniu ran mieli 10% ale gdy przyszli lekarze zobaczyłam że bandaże prze nożach są w krwi. Więc teraz mają około 3%...- Miałam coś jeszcze powiedzieć ale zaczęłąm mocniej płakać. Po chwili usłyszałam szept Lucasa mojej prawej ręki.

-Szefowo, jedz do domu i odpocznij ja się zajmą resztę a ludzie którzy przeżyli zostaną przy życiu, do czasu kiedy pani ich zabije. 

Kiwnęłam głową i otarłam łzy. Wstałam z ławki i przed wejściem do samochodu powiedziałam

- Do widzenia wszystkim- Przerwałam i rozejrzałam się po podwórku Daniela Jonesa, zobaczyłam mojego ochroniarza Olivera i go zawołałam, jako osoba mądra nie będę kierowała w takim stanie.

Przez całą drogę płakałam. To znaczy puściłam kilka łez. Po 25 minutach byliśmy pod rezydencją. Oliver odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju, i gdy już miałam taka wchodzić powiedział:

- Proszę zasłonić okna, na balkonie stoi 4 ochroniarzy, a do mnie dołączy tu jeszcze 7.

Ja skinęłam głową i  weszłam do pokoju. Tam zasłoniłam żaluzje i przebrałam się w piżamę. Ustawiłam budzik w telefonie na 5.30 i poszłam spać. 


Następnego dnia

Obudziłam się o 5.30. Ubrałam się w to :

Pofalowałam włosy i zeszłam na dół

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pofalowałam włosy i zeszłam na dół. W kuchni była Ann:

-Dzień dobry pani, miałam przyjść jutro ale jestem zdrowa i wiem że trzeba pani pomóc więc przyszłam.

-Witam, Dziękuję że pani przyszła, 

-Co sobie życzy pani na śniadanie?

-Poproszę owsiankę

Usiadłam przy stole i po 10 minutach przede mną był talerz:

Usiadłam przy stole i po 10 minutach przede mną był talerz:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy zjadłam zniosłam talerz ze stołu. A potem poszłam do mini szpitalu, który jest w moim domu. Gdy tam weszłam udałam się do pokoju lekarzy. Zastałam tam wszystkich, czyli 12 osób. Po 2 do jednej osoby. Podeszłam do 4 lekarzy bliźniaków

- Co z nimi?- Spytałam

- Przeżyją, widać że chodzą na siłownię albo uprawiają jakiś sport. Dzięki temu przeżyją, są w śpiące i za jakieś 30 minut się obudzą, czyli tak jak wszyscy. A i jeszcze mają rękę w uszczywnieniu ale to nic poważnego.

Kamień zszedł mi z serca, jak to usłyszałam. Przeżyli!!! Jej! I na podatek niedługo się obudzą.

Rodzina Monet i OrganizacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz