Rozdział 34- R.A.S.

417 23 7
                                    

Po 10 minutach byliśmy pod rezydencją Adriena.

Gdy wysiadłam z auta podeszłam do drzwi. Były zamknięte. Usłyszałam za sobą szepty braci ale się nie odwróciłam. Grzebałam w torebce. W końcu znalazłam to czego szukałam. Kluczyki do domów wszystkich w Organizacji. Znalazłam kluczyk z napisem. R.A.S. co znaczyło Rezydencja Adriena Santana. Otworzyłam drzwi i to co ujrzałam mnie przeraziło. Na ziemi leżało szkło i było dużo krwi. Na dodatek wszędzie leżeli martwi  ochroniarze. Podeszłam do jednego i zbadałam mu puls. Nie ma. Ciała wyglądały jakby jakieś 2 dni temu stały się martwe. Zadzwoniłam do Lucasa:

- Halo, co się stało?

-Jestem u Adriana. Od równo 2 miesięcy nie dawał oznak życia. W jego rezydencji leży około 20 martwych ciał ochroniarzy. Są martwi około 2 dni. Wiesz co trzeba zrobić?

- Oczywiście że tak. A przyjechać do szefowej?

-Tak, ale jestem z braćmi.

- Trudno, już jadę. Nie zostawię szefowej bez sparcia psychicznego. Za 4 minuty jestem.

-Okej.

Wiem, że Lucas nie lubi dużego skupiska ludzi. Czasem się poświęci ale to muszę mu to powiedzieć albo czegoś zapomnę i musi mi coś przywieść to wiem że musi być ze mną do końca jakiegoś spotkania. Wracając, poszłam na górę po schodach. Usłyszałam że za mną idzie 1 osoba, ale nie zwracałam na to uwagi. Weszłam do sypialni Adriena. Okno balkonowe było otwarte. Weszłam do łazienki. Wszystko było w idealnym stanie. Weszłam do garderoby i się przestraszyłam. Na ziemi leżała dużo kartka a na tej kartce był napis: 

Princesso,

Ty jesteś sprytna ale twój narzeczony już nie. Jeśli chcesz go żywego to w środę do godziny 17.30 na opuszczonej stacji paliwowej w niebieskiej walizce która tak stoi ma być 900000000milionów. Jak tego  nie zrobisz   to w czwartek rano dostaniesz prezent w formie głowy twojego kochasia. Jak zwróciłaś może uwagę ta wiadomość jest pisana krwią. To Krew Adrianka.

Z poważaniem C. C.


Gdy to przeczytałam zamarłam. Usłyszałam za sobą :

- O matko

Był to głos Willa który za mną szedł i chyba przeczytał wiadomość. Ja zaczęłam kto mógł się podpisać C.C. i wpadłam na pomysł.

- Charles Clark to mój największy wróg. Jak mnie kiedyś  chciał porwać to nie przewidział że mam  mini pistolet w bucie. Postrzeliłam go w obie ręce i się nigdy już nie widzieliśmy. Co prawda czasem na mnie napada, spala mi broń w magazynach, ale teraz to już przesadził.- Powiedziałam i szybkim krokiem opuściłam pokój. Zeszłam szybko na dół gdzie zastałam, Dylana bijącego się z Tonym i Lucasa który próbował ich rozdzielić.

-LUDZIE, CZY WY CHOCIAŻ CZASEM NIE UMIECIE SIĘ NORMALNIE ZACHWYWAĆ? ADRIEN ZOSTAŁ PORWANY PRZEZ MOJEGO NAJWIĘKSZEGO WROGA, A WY ZAMIAST GRZECZNIE CZEKAĆ SIĘ BIJECIE.

Gdy tylko wypowiedziałam te słowa Lucas do mnie podbiegł i mnie przytulił. Wiedział że gdy krzyczę muszę się  źle czuć i będę płakać.

- Już ciiii nie płacz. Wiem gdzie tam ten Clark czy jakoś tak trzyma Adriena.- Szepnął mi na ucho Lucas.-  Adrien miał lokalizator.

- Dzięki, że... to sprawdziłeś- Odpowiedziałam z krótką przerwą bo cały czas płakałam.

Płakałam z bezsilności. Co jeśli Ten Clark zabije Adriena. Co znaczy że ja byłam sprytniejsza. Skąd  Clark wiedział że to mój narzeczony. Choć przez ten czas kiedy byłam z Adrienem skłócona poczułam że ja go nie kocham. Że to nie jest chłopak dla mnie. On mnie nie rozumie a ja nie chcę mieć męża który będzie krzyczał tylko dla tego że mu coś nie powiedziałam. Ale teraz jestem zobowiązana go znaleźć, ponieważ jestem jego szefową.

- Ja jadę z Lucasem, a reszta jedzie za nami i nie przyjmuję sprzeciwu.- Powiedziałam i skierowałam się do drzwi. Chłopacy byli zdziwieni że tak szybko się zebrałam do działania ale nie marudzili.

Rodzina Monet i OrganizacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz