3. SPOTKANIE

101 6 1
                                    


„Nicholas Black"

Woda spływała po moim ciele. Drżałem od gorącej substancji, która w obecnym momencie pieściła moje ciało. Przeczesałem włosy palcami do tyłu, odchylając twarz ku górze. Czułem jak krople wody odbijają się od mojej cery. Zamknąłem oczy. Słyszałem tylko szum wody i widziałem ciemność.

Do mojej głowy wracały wspomnienia związane z mamą. Byłem związany z Crystal. Spędzałem z nią wiele czasu. Spacerowaliśmy po parku podziwiając jak spadają liście, a po drzewach biegają „rude" wiewiórki. Jak delikatny jesienny wiatr muskał moja młodą skórę. Jak padał deszcz, a ja skakałem od kałuży do kałuży i wracałem cały mokry do domu. Teraz już tego nie ma. Jestem dorosłą osobą, która musi dbać o siebie. Jestem osobą, która przeżyła więcej niż jeden typowy nastolatek.

Katowany, bity, molestowany. Dla mojego ojca, która zabił jedyna osobę, którą kochałem nad życie liczyło się tylko... Dla niego liczyły się tylko zera na koncie i morderstwa. Żył chęcią zemsty. Chciał zabić każdego kto mu się sprzeciwił lub zawinił. Nigdy mnie nie kochał. On mną gardził i nie nawiedził. Wytresował mnie na maszynę do zabijania... Bynajmniej chciał, a ja dalej byłem przeciwny. Zgodziłem się, kiedy wypuścił mnie z izolatki. Chciałem być wolny.


zakręciłem wodę i wyszedłem spod prysznica. Wytarłem włosy w ręcznik i spojrzałem w lustro. Podtrzymywałem się rękami, które oparłem o umywalkę. Nie widziałem w sobie zabójcy, przestępcy. Widziałem zwykłego nastolatka, który potrzebuje miłości ojca i matki, ale na to było już za późno.


Udałem się do garderoby po ubrania. Chwyciłem za czarny T-shirt i czarne jeansy z przetarciami. Z szuflady wyjąłem bokserki i skarpety, które na siebie włożyłem. Wciągnąłem koszulkę przez głowę, a tuz po niej spodnie na nogi. Ciało skierowałem kawałek dalej do ogromnej szafki z butami. Postawiłem klasycznie na Jordany. W końcu jak szaleć to szaleć, nie?


Zszedłem na parter i od razu moim oczom ukazała się Bianca. Ubrana w niecodziennie elegancki strój jak na gospodynię. Stała w jasnoróżowej sukience z koronkowymi haftami, która sięgała jej do kolan.


- Witaj Nicholas. - przywitała się, puszczając mi prowokujący uśmiech.


- Witam.


Odpowiedziałem delikatnie chamskim tonem i wyszedłem z domu.
Przy drzwiach garażowych stał mój mercedes CLE w kolorze czarnym, który dostałem od ojca. Prawo jazdy dostałem szybo. Nawet nie wiem czego oczekiwałem po godzinnym kursie i sfałszowanymi dokumentami. Otworzyłem samochód i usadziłem swoje pośladki na miejscu dla kierowcy. Wcisnąłem guzik odpalania, a samochód wydał z siebie głośny warkot. Ledy w samochodzie się zaświeciły, tak samo jak ekrany znajdujące się przede mną. Wrzuciłem bieg wsteczny i wycofałem. Podjechałem idealnie do ozdobnych krzewów nie zahaczając o nie.

Zmieniłem bieg i ruszyłem w stronę bramy wjazdowej. Automatycznie wykryła nadjeżdżający samochód i zaczęła się otwierać. Dodałem gazu, a samochód się bardziej zerwał. Wyjechałem z posesji i jechałem drogą publiczną prowadzącą do miasta. Zbliżała się dość późna godzina. Czyli idealna na rozrywkę.

Podjechałem pod klub. Wysiadłem z Mercedesa i zamknąłem drzwi. Zarzuciłem przez ramię marynarkę, która leżała w samochodzie i szybkim krokiem podszedłem pod drzwi. Na bramkach stało dwóch ochroniarzy. Pilnowali wejścia, aby pewnie takie małolaty jak ja nie wchodziły. Jednak nie dzisiaj. Dzisiaj mój ojciec przejmował ten klub, więc chuj im do tego.
Chciałem już wejść, kiedy jeden z nich złapał mnie za ramię.

- Małolaci nie maja tu wstępu! - krzyknął, wysoki, łysy ochroniarz. Na jego twarzy była blizna. Obrzydliwa blizna, która przechodziła od ust aż po łuk brwiowy.

- Chyba się zapominasz! - podniosłem głos w jego kierunku. - Nie wiesz kim jestem?

- Nie.

- No to skończ i mnie wpuść, chyba że chcesz stracić robotę. - zagroziłem.

Mężczyzna ustąpił.

- Na przyszłość, mów mi Nicholas! - uniosłem wargę do góry, udając uśmiech. - Syn waszego szefa, idioto! - podkreśliłem.

Nareszcie. Wszedłem do środka, a do mojego nosa dostał się nieprzyjemny zapach. Zapach mieszanki perfum, potu i alkoholu. Odsłoniłem kurtynę przy wejściu, a w moje oczy wpadły światła reflektorów. Głośna muzyka dotarła do moich uszu. Ciało drżało z chęcią wyjścia na parkiet. Niestety nie dzisiaj. Podszedłem do baru.

- Poproszę truskawkowe martini. - Uświadomiłem barmana, który od razu rozpoczął przygotowywanie drinka.

Enjoy The Silence. Mój ulubiony kawałem od Depeche Mode, ale w zremiksowanej wersji, która nawet zachęcała do tańca. Nigdy nie sądziłem, że kawałek do słuchania ludzie będą w stanie przerobić tak, aby wprawiał ciało do ruchu. WOW!

- Proszę, jedno truskawkowe martini dla pana! - Barman podał mi drinka i się uśmiechnął.
Chwyciłem za szkło i uniosłem do moich ust. Wraz z wdechem wziąłem łyka alkoholu. Kocham to. Połączenie martini i truskawki. Obłęd!

Telefon w mojej kieszeni zawibrował. Wsunął dłoń, aby po niego sięgnąć, a wtedy barman podał mi kolejnego drinka.

- Zamówienie specjalne na pana od anonima! - Znowu się uśmiechnął tak jak wcześniej. Coś mi nie pasowało.

Na ekranie telefonu wyświetliły mi się powiadomienia od ojca.

Drake: Nie siedź sam przy barze! Pierwsze piętro, sala VIP.

Nicholas: Nie dzięki, chwile posiedzę na dole.

Odłożyłem telefon na blat baru i przyjąłem kolejną porcje alkoholu do organizmu. Kocham to. Nie nawiedziłem tylko jak ojciec kazał mi pić alkohol i zażywać prochy. Moja głowa wtedy eksplodowała. Czułem, że umieram. Kolejnego dnia budziłem się w izolatce cały nagi i pobity. Moje życie to PIEKŁO.

Drake: Natychmiast przyjdź do mnie! Czekam!

Wiedziałem, że jak się tam zaraz nie zjawię, Drake mnie zapierdoli. Kolejna opcją było kolejne zamknięcie mnie w izolatce.

Nicholas: Daj mi pięć, jebanych minut. Skończę pić i idę!

Nie nawiedziłem, jak ojciec wywierał na mnie presję. Czułem się wtedy jak pies. Czułem się z tym źle.
Poczułem, jak coś złapało mnie za ramię, a kiedy się odwróciłem zobaczyłem... Zobaczyłem kobietę o pięknej urodzie. Blond włosy, które w świetle kolorowych reflektorów wyglądały jak z bajki. Brązowe oczy, które wspaniale się komponowały z jej rumieńcami na policzkach. Przez chwile miałem déjà vu, bo wyglądała jak moja matka. Przecież ona nie żyje! Drake ją zamordował!
Wspomnienia wróciły.



- Synku, wstałeś! - krzyknęła kobieta, kiedy zauważyła mnie w kuchni.


Sobotnie poranki nie służyły mnie zbyt dobrze. Zawsze spałem do późnych godzin, czyli do popołudnia. Odreagowywałem wtedy wszystkie bodźce - śpiąc.
- Tak, mamo! - powiedziałem. - Widzę twoje wielkie zdziwienie! - uśmiechnąłem się i wsunąłem kromkę z masłem orzechowym do ust.
- Jedziemy dzisiaj do miasta? - zapytała się mnie Crystal. Była ubrana w jasnoróżową sukienkę i złota biżuterię. Jej blond włosy były pofalowane i kilka kosmyków było spięte z tyłu głowy.
Przeżułem kromkę.

- Z chęcią. - puściłem oczko kobiecie. - Potrzebuje buty, spodnie, koszulkę i... - Nie skończyła mi powiedzieć, bo położyła na moje usta palec. Wiedziałem o co chodzi. Dobrze znałem mamy reakcję.

W progu kuchni stanął on, Drake Black. Mężczyzna o dobrze zbudowanym ciele, zielonych oczach i brązowych włosach zaczesanych do tyłu. Był wysoki, co było widać, kiedy jego głowa prawie dotykała górnej części futryny drzwi. Biznesmen, czterdziestodwuletni biznesmen posiadając trzy firmy i dwa kluby.

- Co tu się dzieje? - jego ton głosy aż wprawiał o dreszcze.
Cisza.

- Co tu się, kurwa dzieje! - krzyknął, kiedy nie uzyskał odpowiedzi na pytanie.
Widziałem w jego oczach, że buzuję. Widziałem złość i nienawiść do nas.

- Kochanie, nic. - powiedziała spokojnym głosem Crystal.

Ojciec podszedł do niej i wymierzył liścia w twarz. Matka skuliła się i zsunęła na ziemie po meblach kuchennych.



- Hallo! Ziemia do... - powiedziała kobieta. - Jak masz na imię?

Jeszcze chwilę patrzyłem w jej brązowe oczy. Były piękne i cudne. Widziałem w nich troskę i miłość. Widziałem dobroć.

- Nicholas. - powiedziałem.

- Miło mi. - uśmiechnęła się, delikatnie pokazując zęby. Proste i białe. Takie same jak .

- A ty! - krzyknąłem, kiedy DJ zapuścił kolejny utwór na głośniki.

- Victoria... Victoria Hyde.

O kurwa! Mój ojciec chce, bym ją zabił.

- Poproszę dwa truskawkowe martini! - krzyknęła w stronę barmana kobieta.

- Też je lubisz?

- Kocham je!!

Nie wierzę. Mam zabić kobietę, która kocha truskawkowe martini.
Nie mogę. Czułem w środku jak wszystko mi buzuję. Czułem, jak w brzuchu latają mi motyle. Kobieta co dopiero się pojawiła, a już wywołała we mnie uczucie.
Ekran telefonu podświetlił się. Kolejne wiadomości od Drake'a.

Drake: Jak zaraz tu nie przyjdziesz, osobiście po ciebie pójdę!

Drake: Zajebię cię gnoju!!!

- Proszę. - powiedział barman. - Dwa truskawkowe martini.

HIDDEN DARKNESS #1   [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz