Rozdział dodatkowy - Victoria

35 4 1
                                    


Cztery lata później [PO EPILOGU]

Nigdy nie sądziłam, że dzień narodzin naszego dziecka będzie, aż tak szczęśliwy. Mała Winter właśnie kończyła swój roczek. Była bardzo podobna do Nicholasa, ale co odziedziczyła po mnie to oczy.

- A kto jest twoim ukochanym wujem? – zapytał Hunter, podrzucając delikatnie Winter do góry. – No kto?

Dziewczyna się śmiała, a ja jako matka byłam uradowana tym widokiem. Widok bawiącego się Huntera z małą Winter był dla mnie dumą na sercu.

- Cześć kochanie – usłyszałam głos Nicholasa za moimi plecami, po czym pocałował mnie w policzek i mocno przytulił.

- Jesteś głodny? – zapytałam, obracając mięso na patelni.

- Nawet nie wiesz jak. – oznajmił. – Dzisiejszy dzień w pracy był dla mnie taki męczący, że myślałem, że zasnę.

Odkąd Nicholas zaczął pracować w firmie transportowej swojego ojca, wszystko zaczęło się układać. Przed rozpoczęciem pracy przeszukaliśmy wszystkie papiery, a niedociągnięcia uregulowaliśmy. Brudy jakie miał Drake zostały spalone i wysłane w zapomnienie.

- Kochanie, przypilnuj mięsa i kiedy będzie zarumienione, wlej sos, który jest obok w garnku. – powiedziałam. – Muszę iść do sklepu.

Chłopak stanął przy patelni i zaczął zajmować się obiadem. Ja powędrowałam do sypialni, w celu przebrania brudnych ubrań. Włożyłam na siebie luźną, białą bluzkę i szorty dżinsowe.
Wychodząc z domu, natrafiłam na Harper, Xaviera i James'a, którzy przyjechali świętować roczek Winter. Trzymali w rękach balony, a James na dodatek wielkie pudło. Aż strach pomyśleć co było w środku.

- Idziesz gdzieś? – zapytała Harper, przytulając się ze mną.

- Muszę podskoczyć do sklepu, bo zapomniałam kupić truskawek do tortu.

- Jeśli nie masz problemu, chętnie wybiorę się z tobą. – oznajmiła, oddając swoje balony Xavierowi. Chwyciła mnie pod ramię i pociągnęła w stronę ulicy.

Szliśmy wśród wysokich drzew, które pięły się w stronę nieba, tworząc parasol ochronny przed słońcem. Moje życie było szczęśliwe, a nawet o tym nie marzyłam. Chciałam więcej przygód w raz z moimi przyjaciółmi.

Skręciliśmy w prawo, a tuż za rogiem naszej ulicy znajdował się mały sklep spożywczy, w którym mogłam dostać praktycznie wszystko.

Pchnęłam drzwi i weszłam z Harper do środka. Niemal od razu zobaczyłam koszyk pełen truskawek, a obok niego opakowania malin i borówek.

- Dawaj weźmiemy też maliny i borówki. – zaproponowała Harper. – Pomogę ci go przyozdobić.

- Nawet nie musiałam tego mówić. – oznajmiłam. – Kiedy je dostrzegłam, sama chciałam to zrobić. – zaśmiałam się.

Złapałam za koszyk truskawek, a dziewczyna za opakowania malin i borówek. Podeszliśmy do kasy, a pani Marry, która poznałam podczas przeprowadzki, wszystko nam podliczyła.

- Widzę, że szykuje się jakaś okazja. – powiedziała Maary.

Uśmiechnęłam się, wyciągając z kieszeni banknoty.

- Winter kończy roczek, więc upiekłam tort, ale zapomniałam o owocach do przyozdobienia. – oznajmiłam.

Na twarz pani Marry pojawił się uśmiech, po czym kobieta wydała nam paragon.

- Ucałuj ją ode mnie, a dzisiejsze zakupy na mój koszt. – oświadczyła. – Taki mały owocowy prezent od znajomej Marry. – zaśmiała się.

- Bardzo dziękuje, ale nie trzeba było. – uśmiechnęłam się, po czym razem z Harper wyszliśmy ze sklepu.

Telefon w mojej kieszeni zawibrował, a ja niemal od razu chwyciłam go w dłoń.

Ivy: On wrócił.

Kiedy to zobaczyłam nie wiedziałam o kim dokładnie mówi. Czyżby ojciec Nicholasa powstał z martwych?

Vic: Kto wrócił?

Wysłałam wiadomość mojej przyjaciółce i czekam na odpowiedź, idąc powoli z Harper w stronę domu.

Ivy: Twój bart. Jayden wyszedł z więzienia.

Kiedy przeczytałam to zdanie, zamarłam, a koszyk truskawek, który trzymałam w rękach upuściłam na ziemię. Truskawki rozsypały się po chodniku, a ja uniosłam głowę do góry. Zbierały się nad nami ciemne chmury, a po chili zaczął padać deszcz.

Opuściłam wzrok i spojrzałam na Harper. Usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego i odwróciłam wzrok w stronę dobiegającego dźwięku. Zobaczyłam samochód z otwarta szybą, który jechał wysoką prędkością. Usłyszał huk i poczułam ucisk w klatce piersiowej.

Obniżyłam wzrok i zobaczyłam czerwoną plamę na białej bluzce, która z sekundy na sekundę się powiększała. Świat zawirował mi w głowie, po czym upadłam na ziemię, obijając głową o kamienną kostkę. Wszystko migotało mi w głowie i czułam, że właśnie w tym momencie kończy się moja historia. Nicholas i Winter zostaną sami, a ja będę patrzeć na nich z góry. Wskazywać drogę i pomagać w każdej duchowej potrzebie.

- Pomocy!!! – usłyszałam krzyczący głos Harper. – Pomocy!!!

Jej głos odbijał mi się w uszach, tworząc szumy. Przed oczami zaczynałam widzieć ciemność, którą już kiedyś doświadczyłam.

- Powiedz. – szepnęłam. – Powiedz im, że ich kocham.

Harper rozerwała swoją koszulkę i zaczęła uciskać nią miejsce postrzału.

- Nawet mi się nie waż umierać. – powiedziała, płacząc. - - Pomocy!! – krzyknęła jeszcze raz.
Ciemność coraz bardziej zakrywała moje oczy, a ból się coraz bardziej nasilał.

- Kurwa, obudź się! – krzyknęła, a po chwili usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu.

- Hallo, Nicholas, pomocy. – powiedziała do słuchawki. – Ona nie żyje.

Połączenie się rozłączyło, a ja słyszałam jak przez mgłę jej krzyki do mnie.

Było już za późno. Całe moje życie zostało zapisane na kartach do dziś. W tle usłyszałam głos Nicholasa, który krzyczał z daleka. Kiedy znalazł się obok nas, był cały zapłakany.

- Obudź się, błagam. – powiedział, zapłakanym głosem. – Kocham cię.

Ale na czułe słowa było już za późno. Ciemność zakryła całkiem moje oczy, a głosy stały się dla mnie już nie słyszalne. Mój czas się skończył....

HIDDEN DARKNESS #1   [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz