1. NOWY POCZĄTEK

150 11 5
                                    



"NICHOLAS"

Minął rok, odkąd moja mama została zabita. Odkąd mój własny ojciec zamordował ją na moich oczach. Pamiętam, jak wtedy patrzyła na mnie. Pamiętam, jak lśniły jej oczy, jak promienie słoneczne odbijały się od jej blond włosów. Teraz. Teraz siedzę w zamkniętym pomieszczeniu. Bez okien, ze ścian odchodzi farba, a z sufitu spadały na ziemie krople wody. Mój własny ojciec zamknął mnie w izolatce z powodu niewykonania jego rozkazu. Kazał mi mordować. Kazał okradać i zabijać. Karmił mnie prochami i alkoholem. Miałem tylko piętnaście lat, kiedy matka odeszła. Teraz mam siedemnaście i nadal każe mi to robić. Usłyszałem dźwięk przekręcającego się klucza w drzwiach. Klamka drgnęła, a drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł ojciec. Ubrany jak zawsze w granatowy garnitur i białą koszulę. W ręku trzymał metalowy drut. Patrzył mi prosto w oczy.

- Co ja mam z tobą zrobić, chłopcze! – Czułem, jak przez ciało przechodzą mi ciarki na kiedy słyszałem jego głos.

Nic się nie odezwałem.

- Powiedz coś! – uniósł swój głos. Podniósł rękę, w której trzymał metalowy drut. – Mów!!

- Jeść... – wyszeptałem. Byłem głodny i spragniony. Nie jadłem nie wiem od kiedy. Nie wiem nawet ile czasu minęło, od kiedy zamknął mnie w tym pomieszczeniu.

- Nie ma nic za darmo... – uśmiechnął się. – W naszym świece wszystko ma swoją cenę.
Poczułem ból. Ojciec z całej siły uderzył mnie metalowym drutem prosto w plecy. Bolało.

- Cierp ciało, jak chciało. – zaśmiał się. Miałem dosyć jego głosy. Wprawiał mnie w zażenowanie. Byłem jego jedynym synem. Miał mnie za śmiecia, wyrzutka.

- Daj mi jeść. – powiedziałem trochę głośniej. Czułem się osłabiony. Czułem, że umieram.

- Błagaj...

Położyłem się na brzuchu i pełzłem jak wąż do jego nóg. Nie miałem siły wstać. Kopnął mnie prosto w twarz. Śmiał się. Cieszył się, że zadał mi ból. Płakałem. Bałem się.

- Zrobisz coś dla mnie – powiedział. – Jedną małą rzecz. Zabijesz. – na jego twarzy pojawił się uśmiech. Uśmiechał się tak samo jak zabijał moją matkę.

- Nie mam siły. Jestem tylko jebanym nastolatkiem.
Wyciągnął zza pleców nóż, który miał wsadzony między pasek a spodnie. Nachylił się i przyłożył mi go do krtani.

- Normalnie. Najesz się i na poisz, potem zabijesz. – prychnął. – A jeśli zawiedziesz, znów tu trafisz, ale nie na tydzień, lecz na całą wieczność.

Zgodziłem się. Pomieszczenie mnie przerażało. Ściany, ciemność. Wszystko.
Zawołał swoich ludzi, którzy chwycili mnie pod pachami i wynieśli na górę. Rzucili mnie na kanapę w salonie i kazali czekać.
Nade mną pojawił się ojciec. Miał zniesmaczoną minę. Widziałem w jego oczach, że z chęcią dalej by mnie tam trzymał.

Przyniósł mi szklankę z sokiem pomarańczowym, którą postawił na stole obok kanapy. Delikatnym ruchem chwyciłem, ale moje ciało było obolałe. Niestety nie utrzymałem szkła i upuściłem na ziemię. Sok rozlał się po dębowym parkiecie, a szkło rozpiło się na kawałki. Odwróciłem wzrok na ojca, który bez żadnych skrupułów uderzył mnie metalowym drutem w twarz. Oddawał kolejne ciosy. Katował mnie. Nie wiedziałem, ile jeszcze wytrzymam. Padłem. Zemdlałem. Ciosy, które oddawał, były zbyt mocne, aby moje ciało to wytrzymało. Leżałem bez ducha, czekając, aż przestanie.

***

Obudziłem się. Zegar wskazywał godzinę szesnastą. Czułem, jakby mi pękała głowa. Dalej czułem się obolały. Bałem się. Bałem się, że zaraz znowu się pojawi i zrobi mi krzywdę. Minął rok od śmierci matki, a ja czułem się, jakbym właśnie ją tracił. Jakbym tracił samego siebie. Moja dusza uchodziła z mojego ciała. Błąkała się. Bała się ciemności, która katowała ciało, w którym mieszkała. Leżałem w swoim pokoju. Zapewne przenieśli mnie jego ludzie po tym co ze mną zrobił. Patrzyłem na drzwi, które się uchyliły. Przed oczami miałem obraz mojego ojca, który idzie znowu mnie wyniszczać. Kiedy matka żyła, ojciec nie robił takich rzeczy. Nie bił mnie, nie katował do nieprzytomności ani nie pozwalał swoim kolegą mnie molestować. Drzwi bardziej się uchyliły. Przez moje ciało przeszły ciarki. Czułem, jak moje mięśnie się spinają. Za drzwi wychyliła się twarz kobiety. Na oko miała może trzydzieści parę lat. Podeszła do mnie i złapała za rękę.

- Mogę? – spytała o pozwolenie.

Mrugnąłem.

- Jak się czujesz? – W jej oczach widziałem błysk. Taki sam jak u mojej mamy.

- W porządku. -odparłem, wypuszczając moja ostatnią siłę z mojego ciała.

- Dobrze cię rozumiem. Sama byłam katowana przez ojca. W wieku osiemnastu lat uciekła z domu. – uśmiechnęła się. – Też tak zrób.

Został mi rok. Propozycja od kobiety wydawała się dobrym pomysłem. Jednak nigdy nie uwolnię się od tyrana. Wyśle za mną ludzi, ludzi, którzy mnie znajdą i zabiją.

- Jak ci na imię? – Zamknąłem na chwile oczy.

- Bianca. – otworzyłem oczy i popatrzyłem na twarz kobiety. Kreowały ją rumieńce i brązowe włosy obiegające jej policzki. Na szyi zobaczyłem tatuaż. Przecięte skrzydła. Miał swój urok.

- Ładny tatuaż... - powędrowałem wzrokiem w kierunku jej oczu. Były niebieskie. – Co oznacza?

- Nie wiesz, że nie pyta się o znaczenie tatuażu? – kiwnąłem głową na nie. – To już wiesz.

Obróciłem głowę w przeciwną stronę.

- Ojca nie ma w domu. Nie masz się czego obawiać. Wstawaj i idziemy.

- Jak ojca? – gwałtownie usiadłem na łóżku. – Kim ty, kurwa, jesteś?

- Nową gospodynią. – zachichotała, wstała i wyszła.

Chciałem z całej siły przywalić pięścią w ścianę.
Zawahałem się. Nie chciałem popełnić tego błędu co mój ojciec. Zawahał się i zabił moją matkę na moich oczach.

CHUJ!

Zebrałem się z łóżka. Siły powoli powracały. Udałem się do łazienki, którą miałem w swoim małym pokoju. Ściągnąłem koszulkę zaplamioną od krwi. Osunąłem spodnie razem z bielizną i wszedłem pod prysznic. Włączyłem strumień ciepłej wody, który pieścił moją skórę. Wzmacniał ją. Naprawiał barierę, która chroniła mnie przed uderzeniami mojego ojca, Zmyłem krew z twarzy i całego ciała. Ręką sunąłem po swoim ciele jak po gładkiej tafli. Czułem każdy mięsień pod palcami. Każde wzniesienie i spadek na moim ciele. Przez tydzień nieprzyjmowania posiłków wyglądałem zajebiście dobrze. Moje starania nad urzeźbieniem mojego ciała nie poszły na marne.

Pochyliłem głowę w dół, aby dokładnie umyć włosy śmierdzące od pomieszczenia, w którym spędziłem tydzień, jak i od potu czy krwi. Miałem rozcięcie na głowie w okolicy czoła. Nie bolało jakoś bardzo. Piekło. Delikatnymi ruchami porządnie wyszorowałem kudły i zmyłem szampon. Na podłodze wyłożonej białymi kaflami widziałem, jak resztki krwi mieszają się z gęstą pianą, tworząc łagodne przejścia. Zakręciłem wodę i wyszedłem spod prysznica. Chwyciłem za ręcznik i dokładnie się powycierałem. Miękki materiał sprawiał radość. Dawno nie czułem takiego szczęścia. Po tygodniu spędzonym w zamknięciu i spania na zimnej podłodze wszystko było dla mnie darem, darem od Boga. Byłem szczęśliwy. Przewiesiłem ręcznik przez barierkę i wyszedłem z łazienki. Wchodząc do garderoby, miałem już plan co ubiorę. Otworzyłem drzwi od szafy pełnej ubrań. Wziąłem w dłoń czarne bokserki, które wciągnąłem na siebie. Chwyciłem za wieszak, na którym znajdował się komplet garniturowy w jasnym, beżowym kolorze. Założyłem go na siebie, a na stopy wciągnąłem białe Force. Spojrzałem w lustro i nie wierzyłem, że osoba, która się w nim odbijała to ja. Po policzku spłynęła mi łza. Łza szczęścia.

Zszedłem na dół do kuchni i podszedłem do barku. Złapałem w dłoń pierwszą lepszą whisky. Mogłem sobie na to pozwolić pod nieobecność ojca. Chciałem mu pokazać, że jednak może na mnie liczyć. Nie chciałem tam ponownie trafić. Do pomieszczenia pełnego przerażających wspomnień.

Nalałem pół szklanki i na jednym wdechu substancja powędrowała do mojego brzucha.
Do kuchni weszła Bianca. Ubrana w czarne garniturowe spodnie i białą satynową koszulę.

- Chcesz coś zjeść? – zapytała. – Widzę, że odzyskałeś siłę i formę.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Zamówię sobie. Mam ochotę na sushi.

- Dobrze się składa. – obróciła się na chwile i chwyciła coś w dłoń. – Dokładnie zamówiłem ponad dwieście kawałków. Podzielę się.

- A ja chętnie z tej propozycji skorzystam.

HIDDEN DARKNESS #1   [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz