27. Nie miłe spotkanie

41 5 1
                                    


„Nicholas Black"

Leżałem na łóżku, wpatrując się w śpiącą Victorię. Dzisiejszy dzień był dla nas wielkim przeżyciem. Nowo poznani nam ludzie byli zabawni i przyjacielscy, dlatego nie miałem zamiaru pozostawić ich samych. Chciałem by nasza znajomość dalej trwała, nawet po jednym dniu.
Victoria poprawiła pozycję, nie otwierając oczu. Jej czarne włosy lśniły w blasku księżyca, który wpadał przez okno. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Co tu więcej powiedzieć? Niedawno była moim zleceniem, a teraz nie pozwolę by ktoś ją tknął. Bałem się jednego. Archi i mój ojciec nadal żyją. Nadejdzie znowu taki dzień, w którym się spotkamy i albo ja, albo oni zginą.

- Nicholas, śpisz czy idziesz do nas. – wychylił się Xavier zza drzwi. – Wszyscy na ciebie czekamy.

- Tak. – powiedziałem cicho. – Już idę.

Powoli wstałem, tak aby nie obudzić Victorii i skierowałem się do drzwi. Otworzyłem je bez szelestnie i wyszedłem z pomieszczenia. Zamknąłem je za sobą, powoli naciskając klamkę.
Impreza, którą zrobił James w salonie wyglądała grubo. Światła ledów mieniły się w różne kolory, z głośnika leciała cicho muzyka, tak aby było słychać coś w tle. Na stole stały puszki piwa i jedna duża butelka whisky. Hunter odpoczywał w innym pokoju, ale gdy się dowie, że nie był z pił z nami, to się wkurzy. Xavier siedział przytulony do Harper na kanapie, za to Matteo z Jamesem przy stole i bawili się na całego. Nic nie przeszkadzało im w dalszym piciu. Spojrzałem na pełną szklankę z ciemnym drinkiem i kostką lodu.

- Nie patrz tak na to, tylko bierz i pij. – oznajmił James, śmiejąc się. – Zrobiłem to specjalnie dla ciebie.

Chwyciłem szklankę w dłoń i zbliżyłem do ust. Na początku wziąłem małego łyka i poczułem, jak substancja wypala mi gardło.

- Co to jest? - zapytałem nieswojo.

- Jak to co. – powiedział James. – Whisky z colą i lodem.

Nic dalej nie skomentowałem tylko usiadłem obok Matteo przy stole. Złapałem kilka chipsów w dłoń i delektowałem się ich smakiem.

- To jest whisky, ale tylko trochę zabarwiona colą. – Matteo nachylił się i wyszeptał mi do ucha. – Więc na zdrowie.

Wziąłem kolejnego łyka mocnej substancji, ale z każdym kolejnym już nie czułem tego piekącego smaku.

Po chwili przytulasów z Harper, Xavier dosiadł się do nas i nalał alkoholu do szklanki. Wziął szybkiego i wielkiego łyka, po czym odłożył szklankę na blat stołu tak, że słychać było uderzenie.

- Stary, ostrożnie. – powiedział James. – To jest dąb.

- Żebyś zaraz ty nie stał się debilem. – rzucił Xavier, znowu lejąc do szklanki whisky. – Co robimy?
Wpatrywałem się w jego szklankę i w to, jak alkohol wypełnia całą jej powierzchnię. Bez żadnej popitki i bez dolania jakiegokolwiek napoju do środku, znowu wziął łyka.

- Mogę zadzwonić po dupy, aby umiliły nam towarzystwo. – oznajmił ucieszony James, sięgając po telefon.

- Nie zapominaj, że ja i Nicholas mamy kobiety. – ostrzegł go Xavier.

- Zawsze mogę zamówić wam panów do zabawy. – uśmiechnął się, wstając i wyszedł z pomieszczenia.

Atmosfera stała się trochę sztywniejsza, ale nie na tyle by nie toczyć rozmowy. Harper usnęła na kanapie, dlatego Xavier do nas dołączył, za to James zniknął z telefonem i nie wracał przez dobre kilka minut.

- Jak długo planujecie tu zostać? – zapytałem Xaviera, łapiąc chipsa z miski.

Chłopak westchnął i spojrzał za siebie, lustrując wzrokiem Harper.

- Szczerze to nie wiem, ale przynajmniej ja nie planuję tu być długo. – oznajmił. – Chciałbym zobaczyć tez inne większe miasta w Stanach, ale wątpię, że Harper będzie chciała mi towarzyszyć.

Kiwnąłem mu głową, dalej go słuchając.

- Przez sytuacje, jaką ma teraz z ojcem jest jej trudno. – kontynuował. – Wszystko spadło jej na głowę. Ostatnio pochowała mamę na cmentarzu i od tamtej pory nie znosi tego miejsca, a kiedyś uwielbiała.

- Musicie się między sobą dogadać. – powiedziałem. – Nie chcę być chamski, ale o co chodzi z jej ojcem.

- Wpierdolił się w niezły burdel, a potem sfingował swoją śmierć. – oznajmił. – Teraz chce zrobić wszystko, aby Harper poniosła winę za jego czyny, więc dlatego chcę zmieniać miejsca zamieszkania co chwilę, ale ona nie chce.

Harper z tego co mówił Xavier, miała naprawdę przejebane w życiu.

- Może jak się sprawy dobrze potoczą to zamieszkacie ze mną i Victorią lub nieopodal nas? – spytałem, biorąc w dłoń szklankę.

- Świetny pomysł, a dokładnie to, gdzie?

- W Nowym Jorku niedaleko central parku. – odpowiedziałem, biorąc łyka trunku.

Wtedy do pokoju wszedł James, trzymając za biodra dwie kobiety. Jedna miała na sobie krótkie szorty i czarny koronkowy stanik. Na ramiona miała zarzuconą prześwitującą koszulę i torebkę. Druga za to była ubrana w krótką, czarną spodniczkę i koronkowo, gorsetowy top na ramiączkach. Obie miały włosy spięte w wysoki kucyk.

- No to co panowie, którą bierzecie? – powiedział ucieszony James.

Matteo chwycił się za głowę i nic nie skomentował. Dobrze znał swojego kumpla i wiedział do czego jest zdolny, ale nie zareagował.

- Przecież ci, kurwa mówiłem, że ja i Nicholas mamy partnerki. – rzucił oburzony Xavier. – Ty w ogóle coś rozumiesz?

- Proszę mnie nie obrażać i tak, rozumiem dużo. – odparł James.

- Nie widać. – skomentował pod nosem Matteo.

Nic się nie odzywałem, aby nie narobić większego szumu. Już wystarczyło, że Xavier i Matteo zabrali głos.

Drzwi od sypialni, w której spał Hunter się uchyliły. Chłopak wyszedł niczym zjawa w samych bokserkach z pokoju i stanął nieruchomo, wpatrując się w dwie kobiety.

- A kto tu przyprowadził takie cuda? – Widać było po nim, że jest zaspany i jeszcze nie kontaktuje co się dzieje.

- I patrzcie, jeden normalny w tym pomieszczeniu. – zaśmiał się James, a z nim dwie kobiety.
Zamarłem w środku. Bałem się co się mogło zaraz wydarzyć. Hunter był zupełnie inny niż ja. Bardziej rozrywkowy i energiczny. Wydawało się, że mógł być wszędzie przez swoje poczucie humory i chęci do imprezowania. Ale teraz było ważne by odpoczywał i ciekawe czy sam to rozumiał.

- Co tu się odpierdala?! – wrzasnęła pytająco Victoria, że odwróciłem w jej kierunku głowę. Kiedy ona wstała i wyszła?

- Albo te dwie niunie stąd wypierdalają albo zabieram Harper i my stąd wypierdalamy. – krzyknęła wkurzona. – Proszę, wybierajcie.

Stała przy drzwiach od sypialni. Tupała nogą w podłogę, a ręce miała złożone na klatce piersiowej. Obok niej stanęła Harper tak samo zaspana jak Hunter.

- No to się teraz będzie odpierdalać. – zaśmiał się cicho Xavier.

Harper ściągnęła bluzkę, pokazując wszystkich swój czerwony, koronkowy stanik. Włosy spięła w luźny kok, gumką, którą miała na ręce i podeszła do jednej z dwóch dziewczyn.

- To co, która pierwsza chce się zabawić? – przyjęła uroczą minę i czekała na odpowiedź.
Po chwili stanęła koło niej Victoria. Wpatrywały się w dwie laski z miną, która mogłaby kogoś zabić.

Jedna z kobiet uniosła palec.

- Mi tam nie przeszkadza czy chłop, czy baba. – powiedziała kobieta ubrana w koronkowo, gorsetowy top na ramiączkach.

- Wypierdalać mi, ale już!!- krzyknęła Harper, chwytając za nóż leżący na blacie stołu. – Bo pozabijam, a mam na to ochotę!

Dwie kobiety od Jamesa stały i nie reagowały na zachowania naszych dziewczyn i wtedy Victoria wpadła na ciekawy pomysł.

Podeszła do mnie i złapała mnie za szczękę, wbijając swoje usta w moje. Harper zrobiła dokładnie to samo, ale z Xavierem.

Smakowałem ust Victorii, a po dzisiejszym dniu były jeszcze lepsze niż wcześniej.
Po chwili Harper i Victoria przestały nas całować i wyszły do kuchni. Miałem w głowie najgorszą wizję, jaka mogła wpaść mi do głowy.

- Wiesz, co tam robią? – szepnął Matteo.

- Znając moją kobietę, to szykują krwawą zemstę. – oznajmił Xavier. 

HIDDEN DARKNESS #1   [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz