Rozdział 44 : Wiem, że tak

270 19 0
                                    

Z rękami w kieszeniach transmutowanego płaszcza Draco stopniowo zwalniał, aż zatrzymał się w alejce zaledwie przecznicę lub dwie od Dziurawego Kotła. Hermiona niemal wpadła prosto na niego w swej mechanicznej nieuwadze, gdyż była zbyt zajęta podziwianiem jego wyglądu w czarnym płaszczu i okularach w rogowych oprawkach. Zapytał:

– Czy znasz kamienny krąg w Avebury?

Skinęła głową, że tak, zatrzymując się obok niego. Jej myśli były chaotyczne, w kawałkach niczym postrzępiony koniec liny.

– Spotkajmy się tam w drugi dzień świąt... w południe, jeśli ci to pasuje?

Udało jej się odpowiedzieć:

– Tak, ale myślałam, że planujemy spotkać się u ciebie w domu?

– Z powodu mojego ojca na terenie posiadłości znajdują się zabezpieczenia zapobiegające aportacji – wyjaśnił. – Pomyślałem, że najlepiej będzie wejść na teren od zewnątrz. Dzięki temu będziesz mieć czas na zawrócenie, jeśli zmienisz zdanie.

Zaskoczona, powtórzyła:

– Zmienię zdanie?

– Tak. – Uniósł bladą brew, patrząc na nią. – Wiesz, nie jestem tyranem. Jeśli zdecydujesz się spotkać ze mną za tydzień, stanie się to dlatego, że chcesz, a nie dlatego, że zostałaś zmuszona.

Hermiona nie wiedziała, jak na to odpowiedzieć, ale Draco najwyraźniej nie planował czekać na odpowiedź, ponieważ już wchodził do alejki, aby się teleportować.

– Draco? – Po jego wyznaniu podczas lunchu Hermiona czuła się rozproszona i otępiała, odczuwała ból w klatce piersiowej, którego nie potrafiła opisać słowami. Niestety, błędnie zinterpretował jej milczenie jako dezaprobatę i przez resztę wspólnego posiłku traktował ją grzecznie chłodno.

Słysząc jej wołanie, podniósł wzrok, czekając, aż coś powie lub zrobi. Jego wyraz twarzy był niemal znudzony.

– Tak, Granger?

Serce jej zamarło, gdy ponownie użył jej nazwiska, i nagle poczuła, że tym, co naprawdę mogłaby w tej chwili zrobić, był porządny płacz. Co jest ze mną nie tak? Wyluzuj, Hermiono!

Podeszła do niego nieśmiało i pocałowała go w policzek, szepcząc:

– Wesołych Świąt.

Kąciki jego ust uniosły się lekko w niezupełnie wesołym uśmiechu, ale odwzajemnił ten gest, a gdy przyłożył miękkie usta do jej policzka, jego chłód zniknął.

– Wesołych Świąt – odpowiedział. Następnie deportował się, zostawiając ją samą w alejce mugolskiego Londynu.

***

Opierała się o ozdobną, kamienną balustradę, z której roztaczał się widok na rozległe ogrody. Padał śnieg, ale chociaż miała na sobie suknię bez rękawów, nie było jej chłodno.

– Hermiono?

Odwróciła się, a Draco szedł w jej stronę, ubrany w idealnie skrojony garnitur. Wyglądał jak ktoś prosto z katalogu Brooks Brothers.

Zamiast podejść do niej powoli, jak to zwykle robił – jakby była jakimś płochliwym zwierzęciem, które może rzucić się do ucieczki, jeśli poruszy się zbyt szybko – podszedł bezpośrednio i wziął ją w ramiona.

– Musi ci być zimno.

– Nie jest – upierała się, uśmiechając się do niego.

– Nie wejdziesz do środka? Nie chcę, żebyś się przeziębiła.

[T] The Eagle's Nest [PL] //DRAMIONE by HeartOfAspenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz