Rozdział 68 : Co się dzieje

292 20 0
                                    

Śmierć Pansy Parkinson przetoczyła się przez Hogwart niczym fala uderzeniowa. Wielu z tych, którzy znali ją dobrze sprzed ceremonii ponownego przydziału, było oszołomionych – podczas gdy kilku innych zjadliwych było raczej obojętnych. Niektórzy z młodszych uczniów, głównie ci, którzy byli ofiarami jej klątw podczas wojny, wydawali się złośliwie uspokojeni.

Jej rodzice wysłali kogoś, aby zabrał jej ciało w nocy, niemal natychmiast po otrzymaniu powiadomienia o jej śmierci.

– Obawiali się, że ktoś żywiący urazę może zrobić jej coś okropnego – wyjaśniła Daphne. Jej włosy były rozczochrane, a oczy podpuchnięte od płaczu; Hermiona rzadko widywała ją w takim stanie.

– To jednak uzasadnione obawy – wtrąciła Millicenta Bulstrode. Wiedźma wyglądała tak samo jak zawsze, chociaż od czasu do czasu zaciskała szczękę, jakby nie pragnęła niczego więcej, jak tylko dać komuś w twarz.

– Z pewnością nikt nie zrobiłby czegoś takiego? – zapytała Hermiona, marszcząc brwi. – Samemu ciału?

Millicenta wyglądała na zaskoczoną pytaniem, podczas gdy Daphne zdecydowała się nadal wpatrywać w swoje stopy.

Tracey Davis, czwarta członkini ich kręgu, possała koniec skręta ściśniętego między palcami i zaciągnęła się głęboko, zatrzymując dym w płucach przez kilka sekund, po czym wypuściła go w niebo. Na chwilę mgławica przesłoniła jej twarz, nadając jej tajemniczy wygląd na tle nocnego nieba, migoczącego od gwiazd. Kiedy dym rozwiał się w ciemność, było jasne, że jej oczy były utkwione w Hermionie, kiedy zauważyła:

– Jak na kogoś, kto walczył na wojnie, Hermiono, jesteś okropnie naiwna.

– Słyszałam, że McGonagall zaproponowała zorganizowanie nabożeństwa żałobnego – wtrąciła Millicenta, przyjmując skręta od Tracey i zaciągając się nim. – Ale Parkinsonowie tego zabronili.

– Zamierzają pochować ją obok Luciena – wychrypiała Daphne. Hermiona spojrzała uważnie na przyjaciółkę, próbując zdecydować, czy płacze, czy nie.

– Pasuje – zauważyła Tracey. Po chwili dodała – Jak myślisz, co zrobią teraz, gdy ich dzieci nie żyją?

– Najprawdopodobniej wyginą – mruknęła Millicent. – Ich linia się skończyła.

Zaskoczona tą bezpośredniością Hermiona zaniemówiła.

– Bucha?

Hermiona wpatrzyła się w oferowanego jointa i pokręciła głową.

– Nie, dziękuję. – Wspomnienia nocy w Paryżu zalały jej umysł. Poprawiła się: – A właściwie, dlaczego nie?

Zdawała sobie sprawę nie tylko z tego, że jest outsiderką wśród trzech dziewcząt, które należały do byłej kliki Pansy, ale także z faktu, że wszystkie trzy pary oczu były na nią zwrócone, gdy zaciągała się płytko. Natychmiast zaczęła kaszleć, więc podała jointa Daphne, odganiając dym sprzed twarzy.

– Uważaj, Granger – zachichotała Millicenta.

Daphne poprawiła:

– Ona jest teraz Malfoy.

– Racja, racja – wciąż nie mogę sobie z tym poradzić.

Hermiona zmarszczyła brwi.

– To znaczy?

– Chodzi o to, że ty... i Draco — odpowiedziała Millicent.

Tracey wtrąciła się:

– Nie wspominając już o tym, że będziesz czwarta w kręgu zamiast Pansy.

[T] The Eagle's Nest [PL] //DRAMIONE by HeartOfAspenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz