Rozdział 54 : Cichy jak szept

278 24 4
                                    

Kiedy Draco obudził się po raz pierwszy, był sam. Światło słoneczne późnego poranka wlewało się przez wykuszowe okno, padając bezpośrednio na jego twarz, cementując ogromny ból głowy, który już przesiąkał mu za oczami i nad karkiem. Usiadł, jęknął i potarł oczy, co tylko pogorszyło jego stan. Jego kości płonęły w pobliżu każdego stawu i przypuszczał, że eliksir przeciwbólowy, który zażył przed wyjściem, w końcu przestał działać. Jego artretyzm z pewnością powrócił z wigorem.

Minęło kilka chwil, zanim rozproszone fragmenty jego wspomnień z ostatnich 24 godzin wróciły na swoje miejsce.

Hermiona...

Nie było jej w pokoju gościnnym – ale sukienka, którą miała na sobie poprzedniego wieczoru, była, co dowodziło, że jego niejasne wspomnienia o ich schadzce również miały miejsce. Nie żeby naprawdę się nad tym zastanawiał. Wciąż czuł jej smak na swoich ustach.

Zanim się ubrał, udał się do toalety i znalazł eliksir na kaca w szafce łazienkowej Kassema. Po jego zażyciu zaczął czuć się trochę lepiej. Wyciągnął okulary z kieszeni szaty i założył je, żeby dać zmęczonym oczom chwilę wytchnienia, dopóki ból głowy nie ustąpi.

Nie zaczął się martwić nieobecnością Hermiony, dopóki inni też nie mogli jej zlokalizować.

– Może wyszła? – zasugerował Kassem, starając się być pomocny. Wziął trzy dawki eliksiru na kaca i nadal leżał bezwładnie nad kuchennym stołem, na wpół ubrany i wyglądał, jakby uderzył go czołowo Błędny Rycerz.

– Nie mówiąc nikomu? – Draco martwił się cicho.

***

Jeśli Draco miał nadzieję, że szybko odnajdą Hermionę i odkryją, że jej nieobecność wynikała z pewnego rodzaju nieporozumienia, to się zawiódł.

– Czy wróciłaby do Szkocji bez ciebie? – zapytał Kassem. Po wypiciu dwóch espresso wyglądał o wiele bardziej ludzko.

– Nie wiem. – To była prawda – nie wiedział.

Przez dobre dwie godziny przeszukiwali kilka przecznic czarodziejskiego Paryża, w których Kassem mieszkał, ale nie było rezultatów, dopóki nie zatrzymali się w małej kawiarni. Baristka – wyglądająca na wyczerpaną pod koniec zmiany – poinformowała ich, że kilka godzin wcześniej wpadła mówiąca po angielsku młoda czarownica i że za jej kawę zapłacił starszy czarodziej.

– Czy zostali? – Kassem przesłuchał kobietę.

– Przez chwilę – utrzymywała, starając się przypomnieć sobie. – Myślę, że wyszli razem.

Starszy czarodziej, z którym odeszła? Hermiona z pewnością nie zna nikogo w Paryżu.

Sfrustrowany i czując, że zmierzają donikąd, Draco żałował, że nie ma przy sobie Theo. Czasami Nott był palantem, ale przynajmniej mógł użyć swojego nowo odkrytego Wzroku, aby pomóc zlokalizować Hermionę. Ani trochę nie podobał mu się pomysł bratania się z nieznajomym.

– Znasz tego człowieka? Czy w ogóle odwiedza tę kawiarnię? – Kassem naciskał baristkę, posyłając jej swój charakterystyczny, diabelski uśmiech. Wydawało się, że to działa.

Wygładzając włosy, baristka odwzajemniła uśmiech, wpatrując się w Kassema.

– Widziałam go już wcześniej, ale nie powiedziałabym, że bywa tu często. Nazywa się Germain i pije czarną kawę. To wszystko, co wiem.

Potrzebuję Theo, Draco zdecydował stanowczo. Może to była paranoja z jego strony, ale dla niej było to nietypowe. Koniec z marnowaniem czasu, jeśli Hermiona będzie miała poważne kłopoty.

[T] The Eagle's Nest [PL] //DRAMIONE by HeartOfAspenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz