Rozdział 53 : O nocach, które nigdy się nie kończą

355 23 2
                                    

Plan Hermiony, by przemycić siebie i Draco z Hogwartu, przebiegł bez żadnych problemów.

– Mogłaś mi powiedzieć, że będzie tu brudno – poskarżył się Draco, gdy szli korytarzem.

– To podziemny tunel, nie sądziłam, że muszę to wyjaśniać.

Skrzywił się trochę, ale nie narzekał już więcej. Wydawało się, że przejście podziemne ciągnie się przez wieki, w niektórych miejscach tunel zwężał się, a w innych mocno wilgotniał. W pewnym momencie stopa Hermiony zrobiła wielki plusk, gdy ta wdepnęła w dużą kałużę. Chociaż Draco znów mruknął coś pod nosem, pomaszerowała dalej, ignorując zarówno jego, jak i nieprzyjemną wilgoć w jej skarpetkach.

W końcu ich ścieżka zaczęła piąć się w górę. Podążali wzniesieniem, aż światło różdżki Hermiony padło na drewno klapy nad jej głową. Konspiracyjnie szepnęła:

– Jesteśmy na miejscu.

– Aportujmy się stąd do Wrzeszczącej Chaty – zasugerował bez wahania. – O tej godzinie będzie pusto i będziemy mogli trochę się ogarnąć przed spotkaniem z Kassemem w Trzech Miotłach.

Hermiona skinęła głową, chociaż Draco nie mógł tego zobaczyć w półmroku.

– Spotkamy się przed wejściem.

Z podwójnym trzaskiem oboje deportowali się, by ponownie pojawić się kilka stóp od siebie w wyłaniającym się cieniu starego domu. Draco miał rację, w zasięgu wzroku nie było żywej duszy. Oporządzili się najlepiej, jak mogli i po raz pierwszy tego wieczoru Hermiona była wdzięczna, że Lisa nalegała, aby uczesać wszystkie dziewczyny z Ravenclawu na mecz quidditcha.

Początkowo korzystała z łazienki, ponieważ to zapewniało jej świetne alibi, gdy udawała, że idzie na mecz. Jednak tuż przed nim dopadła ją tajemnicza choroba i przynajmniej z tego, co wiedziały inne dziewczyny, prawdopodobnie będzie musiała spędzić noc w skrzydle szpitalnym. Jej wyprostowane loki zostały teraz ujarzmione i skręcone w koronę z holenderskiego warkocza, który owijał się wokół jej głowy jak girlanda. Upięcie znacznie ułatwiło strzepnięcie brudu, który spadł ze stropu podziemnego przejścia.

– Hermiono – powiedział nagle Draco, gdy szli w stronę celu – jakkolwiek będzie przebiegało to spotkanie, nie wspominaj Kassemowi, dlaczego potrzebujesz Veritaserum.

Wścibska z natury, prawie zaczęła go wypytywać, ale powstrzymała się, zanim słowa opuściły jej język. Do tej pory spędziła wystarczająco dużo czasu wśród Ślizgonów, aby zrozumieć niektóre powody zachowania tajemnicy. To było jak gra w pokera... i trzymanie asa w rękawie jako najlepsze wyjście.

Kassem był na tyle wysoki, że mógł konkurować nawet z Ronem, a jego stopy mocno trzymały się ziemi, jakby były odlane z brązu na potrzeby wykonania jego własnego posągu. Oczy czarodzieja przypominały ciemne spojrzenie tygrysa, czyhającego na zagrożenia. Jednak jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, którego nie można było określić inaczej, jak szczerym. Hermiona podejrzewała, że prawdopodobnie miał około dwudziestu lat.

– Malfoy, ty wyrzutku – zachichotał z dziwnie mieszanym akcentem. Wyciągnął dobrze wypielęgnowaną dłoń, by uścisnąć dłoń Draco. – Jak się masz, do cholery?

Z pewnością wydaje się przyjazny, pomyślała ostrożnie Hermiona.

– W porządku – odpowiedział Draco, przyjmując oferowany uścisk dłoni. – Czy mogę przedstawić ci moją żonę, Hermionę.

Jej mózg się zatrzymał.

Czy on właśnie...?

Zrobił to.

[T] The Eagle's Nest [PL] //DRAMIONE by HeartOfAspenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz